Żołnierze uratowali 30-letniego Tysona Steele, który mieszkał w wybudowanym własnymi rękami, samowystarczalnym gospodarstwie na Alasce. Jak się okazało, prowizoryczny obóz spłonął ponad trzy tygodnie temu. Służby zostały zawiadomione, że od wielu dni nie było kontaktu ze Steelem. Żołnierze polecieli helikopterem, by sprawdzić obszar, w którym prawdopodobnie przebywał 30-latek. 32 kilometry od Skwentny dostrzegli napis „S.O.S” na śniegu i mężczyznę, który do nich machał.