Bohater popularnego w sieci filmiku od lat towarzyszy dziennikarzom naszej stacji we wszystkim, co dzieje się w redakcji. Szczególnie upodobał sobie pozowanie do zdjęć w towarzystwie gości porannego Kontrwywiadu RMF FM Konrada Piaseckiego. Oto wywiad z bohaterem drugiego planu, skromnym i spostrzegawczym Forfiterem.

Skąd się tu wziąłeś? Ludzie kojarzą Cię głównie z wskakiwaniem "na tego"...

To ma znaczenie? Krzysiek Berenda zamierzał dać mi kurczaka, i to w obcym języku. Pomyślałem, że jestem przecież predator i pogoniłem za nim. No i jestem.

A kurczaka dostałeś?

Właściwie to niezupełnie. Do lodówki niewarto się zbliżać, ale czasem przychodzi tu taki w czerwonym swetrze. Mówią na niego "Kura". Okazało się wprawdzie, że jest kompletnie niejadalny, ale bardzo się polubiliśmy. Zdaje się, że on żyje ze sprzedawania jakichś rzeczy Ciemnemu Ludowi, ale tego luda jeszcze nie widziałem. Ja bym od niego raczej nic nie kupował...

A pozostali, którzy tu przychodzą? To ciekawi goście?

O, tak! Kiedy tu był jeden profesor, to tak się zasłuchałem, że nawet nie zauważyłem, żeby coś powiedział. A długo siedział, gadali i gadali... Lanie wody jest podobno rodzinne, a to zdaje się ojciec jakiejś Cisowianki czy Nałęczowianki.

Na zdjęciu wygląda to trochę tak, jakbyś wtedy przysypiał...

Nie... no może troszkę. Ale to i tak drobiazg w porównaniu z tym, jak zajmujący okazał się ten wysoki poeta. Był tu kiedyś. Z Petrochemii Obywatelskiej czy coś... Zdaje się, że jest kierownikiem jakiejś platformy... ale poza brodą jakoś nie wyglądało, żeby się zajmował odwiertami. Ten to potrafi usypiać! Podobno w sieci można znaleźć jego nagrania. Ludzie używają ich do usypiania dzieci. Ja padłem natychmiast! Zasnąłem Piaseckiemu na ramieniu.

A zdarzyło Ci się uczestniczyć w rozmowach Konrada Piaseckiego, tych na kanapie, przed Kontrwywiadem albo po nim?

Pewnie! Najmilej wspominam, jak daliśmy wykład pewnemu bardzo grzecznemu człowiekowi. Że trzeba tak, że nie wolno tak, że kompletnie bez sensu jest tak... Piasecki ma poważny talent pedagogiczny. Ten Tomek siedział, słuchał, popijał kawę, a my z Konradem mu klarowaliśmy, tłumaczyliśmy... Potem się trochę wycofałem, ale Konrad kształcił go jeszcze długo. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś przyjdzie...

Przypominasz sobie rozmowy, podczas których się ubawiłeś? Coś szczególnie śmiesznego?

Oczywiście! Nie znam lepszego dowcipnisia niż taki siwiejący restaurator, mieszkający często na Florydzie. Gość potrafi nieźle wyciągać Zieleńce.... Kiedy opowiadał o gonieniu ze znajomymi jakiegoś pędzącego królika, i to z automatami, to wszyscy zrywali boki. Albo ta historia z gondolami, Rosołem czy córce wygranej w totka... Świetny facet! Tylko jakiś taki pokręcony; mówi o golfie, a chodzi normalnie, w koszuli, niby cywilizowany, a wciąż o jakimś dzikim kraju... Ale ogólnie pokładałem się przy nim ze śmiechu.

To miłe. A czy są jakieś ciemne strony tych wizyt? Zdarzyło Ci się na przykład bać się gościa?

Pewnie! Przyszedł kiedyś pan, który strasznie machał rękami. Podobno EU geniusz i to chyba prawda. Na skalę krajową na pewno. Taki był dynamiczny, że bałem się wychylić głowę spod stołu.

Innym razem byłem kompletnie przerażony, kiedy przyszedł Człowiek z Lasu. Niby jestem Forfiter, franca, predator, z buszu, potrafię skoczyć na tego... ale jak ten na mnie spojrzał... Ciarki chodzą po skórze! Byłem autentycznie przerażony. Aż musiałem uciekać z kurczakiem.

A jeszcze innym razem nie mogłem wytrzymać przy takiej pani miłej. Niby tiu-tiu, wszyscy się uśmiechają, milusio jest, ale... no nie dało się! To było coś przerażającego! Te rachunki za śledzie czy dorsze... Niby pokrewieństwo odległe, ale już się czułem zapuszkowany i zjedzony. Ze strachu przed tą miłą panią aż wlazłem pod stół!

Jesteś chyba najbardziej znanym predatorem w Polsce, być może także na świecie. Mieszkając w RMF FM stykasz się z najważniejszymi ludźmi w kraju. Co o nich generalnie sądzisz?

Nie chcesz wiedzieć, wierz mi.

Chciałbyś poznać jeszcze kogoś?

Taak! Jestem popularniejszy od nich wszystkich, ale jest jeden, który zaczyna mnie irytować. I chętnie bym go... powiedzmy, poznał.

Chuck Norris?

Nie, jakiś Mięsny Jeż...