​Kupuje lalki za grosze i - jak sama mówi - rehabilituje je. Dzięki 34-letniej Sonii Singh z Tasmanii zniszczone lalki zyskują nowe życie i nowy wygląd. W ciągu kilku tygodni po tym, jak swoje dzieła pokazała w internecie, zrobiło się o niej głośno na całym świecie.

Sonia Singh pracuje jako ilustratorka, naukowiec i popularyzator nauki w Hobart w Tasmanii. Jak wspomina, jako dziecko miała wraz z siostrą wiele zabawek używanych. Teraz sama jest mamą dwuletniej córki. To właśnie dla niej kupuje zabawki za półdarmo. Część z nich nie ma rąk i nóg, część jest zniszczona. Sonia daje im drugie życie. Dorabia utracone kończyny. Tu ze stopami jest łatwiej. Z masy plastycznej lepi lalkom botki. Zmienia fryzury, myje włosy, czasem je obcina, zaplata lalkom warkocze. 

Na końcu najtrudniejszy etap - nowy makijaż. Sonia za pomocą rozpuszczalnika zmywa to, co na twarzy lalki namalował jej producent. Znikają napompowane usta, spektakularne cienie do powiek. Nową twarz Sonia maluje sama maleńkim pędzelkiem i farbą akrylową. Ubrania szyje sama, sweterki dla lalek na drutach dzierga mama Sonii. Dzięki temu jej lalki nie wyglądają już jak pół nagie bohaterki teledysków czy klientki chirurgów plastycznych, ale jak zwykłe, naturalne dziewczyny. Zestawienie twarzy przed i po robi wrażenie. Zdjęcia pierwszych lalek Sonia w internecie pokazała w styczniu. [WIĘCEJ ZDJĘĆ LALEK SONII ZNAJDZIECIE TUTAJ]

Wstydziłam się trochę na początku. Bałam się co ludzie powiedzą. 34-letnia baba bawi się lalkami. Przekonał mnie mój partner. Założyłam stronę na Tumblr, dwa dni później zobaczyłam, że moje lalki opanowały świat. Zaczęłam dostawać wiadomości z całego świata: z Niemiec, Francji, Finlandii, Kanady i oczywiście z Australii - mówi reporterce RMF FM Anecie Łuczkowskiej Sonia i dodaje, że lalki zmieniły jej życie. Gdy skończę wszystkie obowiązki, a dziecko pójdzie spać, wraz z mężem odpisujemy na maile. A te są różne. Piszą dzieci, które same chcą sobie zrobić lalki - wyjaśnia. 

Piszą matki, które swoim dzieciom chciałyby dać zabawki, które też im będą się podobać. Piszą o recyklingu, o tym jak odnowione lalki pozwalają docenić prawdziwą wartość zabawek. Piszą też o tym, jak lalki Sonii mogą zmienić obraz kobiet. Cieszę się, że moja praca nie tylko inspiruje do przerabiania zabawek, ale tez do dyskusji o miejscu kobiet w społeczeństwie - mówi Sonia. Swoje lalki nazwane Tree Change Dolls Sonia postanowiła wystawić na sprzedaż. Produkuje je seriami. Pierwsza partia - 12 lalek sprzedała się dosłownie w ciągu sekund. Za szatynkę z dwoma warkoczykami w niebieskim sweterku z włóczki na Ebayu trzeba zapłacić ponad 700 australijskich dolarów. Wszystkie pieniądze zarobione ze sprzedaży lalek Sonia przekazuje na australijską fundację IWDA, która zajmuje się prawami kobiet w Australii i w Azji Południowo-Wschodniej. 

(md)