Jak będziesz grzeczny, dostaniesz batonika – tak często dorośli mówią do dzieci. To błąd – mówi psycholog Sylwia Żbik-Weiss, bo słodycze, chipsy i inne niezdrowe rzeczy najmłodsi postrzegają jako nagrodę. Śmieciowym jedzeniem często też zajadamy trudne emocje.

"Bardzo często miłość jest okazywana przez jedzenie" / Miranda Cikotic/PIXSELL /PAP/EPA

Anna Kropaczek RMF FM: Dlaczego tzw. śmieciowe jedzenie jest tak bardzo atrakcyjne?

Sylwia Żbik-Weiss, psycholog: To jest coś, co często kojarzymy z nagrodą. Na Mikołaja zawsze dostawaliśmy paczki pełne słodyczy. To zawsze była jakaś gratyfikacja.

I przyjemność.

Oczywiście, że tak. Do tego wszystkiego to śmieciowe jedzenie jest łatwo i szybko dostępne. Wafelek na stacji benzynowej, hamburger w przydrożnym fast foodzie - to nagroda dla naszego zmęczonego mózgu, który bardzo często przez wiele godzin poddany jest stresowi.

Kiedy jeszcze sięgamy po niezdrowe jedzenie?

Tych momentów jest bardzo wiele. One są związane głownie z emocjami. Jest to najłatwiejsza droga do tego, żeby na chwilę zrobiło nam się przyjemnie. Kiedy sięgamy po ten kawałek czekolady, to przez moment mamy poczucie szczęścia. Ono bardzo szybko znika i pojawia się często poczucie winy. Chęć podjadania pojawia się w sytuacjach, kiedy czujemy lęk, niepokój, kiedy pokłócimy się z partnerem, kiedy mamy stresujący dzień w pracy.

Dzieci też to dotyczy?

Oczywiście. Pracowałam przez kilkanaście miesięcy przy poradni metabolicznej dla dzieci, gdzie wspierałam pracę lekarzy endokrynologów, pediatrów. Najczęściej przychodziły tam dzieci, które np. wiele godzin spędzały same albo dzieci z rozbitych rodzin, którymi zajmowali się dziadkowie i dawali im jedzenie, żeby zadośćuczynić. Bardzo często miłość jest okazywana przez jedzenie. Ja to nazywałam: "kocham cię, jedz".

Czy trudna jest praca z dzieckiem, które ma problem z nadwagą? Jak nauczyć dziecko zdrowych nawyków?

To jest przede wszystkim praca z rodzicami. Nawyki trzeba zmienić w całej rodzinie. Zawsze starałam się, żeby mama i tata byli obecni na takich konsultacjach i rozmawialiśmy o tym, co mogą zmienić, jaki najmniejszy krok jest możliwy, żeby ich dziecko żyło zdrowo. Myślę, że wycofanie ze szkół tego śmieciowego jedzenia też jest takim najmniejszym krokiem, jaki my dorośli mogliśmy zrobić w kierunku kształtowania dobrych nawyków. Dyskusja na ten temat jest niezbędna. Wiedząc, że co piąte dziecko ma nadwagę jesteśmy zobligowani do tego, żeby o tym rozmawiać. Ważne, żeby z takiego jedzenia nie zrobić zakazanego owocu. Nie można zabrać i nie powiedzieć dlaczego. Ważne jest, żebyśmy edukowali dzieci w szkołach i mówili dlaczego to jest niezdrowe i jakie są następstwa niezdrowego jedzenia.