Bielsko-Biała, Warszawa, Rzeszów, Kielce, Łódź, Białystok, i Kraków. W tych miastach najwięcej lekarzy - w ramach protestu - zrezygnowało z dodatkowych dyżurów. Najnowsze dane Porozumienia Zawodów Medycznych mówią o tym, że ponad 5 tysięcy lekarzy w całej Polsce wypowiedziało tak zwane klauzule opt-out. W efekcie od dziś większość z nich będzie pracować nie więcej niż 48 godzin tygodniowo. Dla pacjentów może to oznaczać dłuższe czekanie na wizytę u lekarza, bo wiele szpitali ma problem z obsadzeniem dyżurów.

Izba przyjęć szpitala im. Mikołaja Kopernika w Łodzi /Grzegorz Michałowski /PAP

Pokazujemy, że bez tych klauzuli ochrona zdrowia ma utrudnione działanie i przez wiele lat nikt nic nie zrobił, żeby zapobiec katastrofie kadrowej w polskiej ochronie zdrowia - powiedział Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów.

Najwięcej, bo ponad stu lekarzy dodatkowe klauzule wypowiedziało w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi oraz w szpitalach - pediatrycznym w Warszawie i wojewódzkim w Kielcach.

W Warszawie w szpitalu pediatrycznym umowy upt-out wypowiedziało ponad 100 osób. Problem w grafikach widać już w połowie miesiąca. Wtedy przez protest pojawią się nieobsadzone dyżury w szpitalnym oddziale ratunkowym.

Oznacza to, że w tych dniach pacjentów będzie przyjmował jeden zamiast dwóch lekarzy, co może wiązać się z wydłużeniem czasu, który pacjent będzie musiał spędzić w poczekalni - mówi dr Natalia Bilińska. Podkreśla też, że jeszcze większym problemem jest spór zbiorowy, w który pod koniec roku weszli tu z dyrekcją. To oznacza widmo nie protestu, ale strajku generalnego lekarzy w tej lecznicy. 

W Krakowie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu klauzulę opt-out wypowiedziała 1/4 lekarzy, czyli konkretnie 93 medyków. Według dyrekcji, szpitalowi nie grozi paraliż, ale nastąpiły poważne ograniczenia zabiegów i operacji planowych, które nie zagrażają życiu ani zdrowi małych pacjentów. Dzieci, które mają być poddane takim zabiegom, trafiają na listę rezerwową - powiedziała nam Natalia Golińska-Adamska, rzecznik szpitala w Prokocimiu.

W województwie śląskim klauzulę wypowiedziało 336 lekarzy - najwięcej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 4 w Bytomiu. Tam klauzulę opt-out wypowiedziało 35 rezydentów i 37 specjalistów. Szpital ma przygotowane grafiki na najbliższe dwa tygodnie. Co będzie dalej zobaczymy - mówi dr Jerzy Pieniążek, dyrektor bytomskiej placówki. Wiemy, że musimy reagować w zależności od sytuacji, jak jest w danym momencie. Jeżeli mamy grafiki na dwa tygodnie ułożone co do dnia, co do godziny, to potem w miarę upływu czasu będziemy się do tego dostosowywać - powiedział naszej reporterce. 

W Beskidzkim Centrum Onkologii w Bielsku Białej dłużej niż 48 godzin tygodniowo nie chce pracować 53 lekarzy. Chętnych nie było przede wszystkim do pracy w izbie przyjęć. Zamiast niej dyrektor chce utworzyć Dział Obsługi Pacjenta, ale zapewnił, że w pierwszym tygodniu stycznia izba ma działać według starych zasad.

Kłopoty z obsadą dyżurów może mieć szpital urazowy w Piekarach Śląskich - klauzulę opt-out wypowiedziało tu 58 lekarzy oraz Sosnowiecki Szpital Miejski, gdzie z dodatkowych godzin zrezygnowało 32 lekarzy.

Na Dolnym Śląsku klauzulę opt-out wypowiedziało 205 rezydentów w 11 szpitalach. Najwięcej, bo aż 82 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, jednak dyrektor Piotr Pobrotyn zapewnia, że pacjenci nie mają się czego obawiać. To największy szpital w regionie i jeden z największych w Polsce. Klauzule wypowiedziało 82 z 410 rezydentów.

Premier Morawiecki: Młodzi lekarze zarabiają za mało, ale powinni pozostać w kraju

Niepokoi mnie to i chciałbym prosić wszystkich lekarzy, aby dbali przede wszystkim o zdrowie pacjenta. Na pewno chciałbym też podkreślić to, że różnego rodzaju błędów, problemów, niedoskonałości nie da się uleczyć w krótkim czasie, bo 50 lat komuny i 25 lat dalekiej od doskonałości III RP doprowadziło nas do stanu, w którym jesteśmy - mówił premier Mateusz Morawiecki, pytany TVP Info o sytuację w służbie zdrowia.

Premier przypomniał, że dotychczas przyjęto ustawę o wzroście wynagrodzeń w służbie zdrowia i "fundamentalną, zupełnie nową ustawę o wzroście wydatków na służbę zdrowia w ciągu najbliższych kilku lat do 6 proc.". Przypomnę, że jeszcze trzy, cztery lata temu było to 3,95 proc. Tak odważny i śmiały krok jest czymś bez precedensu - ocenił Morawiecki.

Jak zaznaczył, lekarze-rezydenci to "niezwykle ważna grupa naszych młodych lekarzy, którzy będą dla Polski ważni przez kilkadziesiąt lat".

Chciałbym ich poprosić, abyśmy byli w dialogu; dać sobie nie kilka dni czy tygodni, lecz kilka miesięcy i parę lat, bo nie da się naprawić tych patologii, które narosły - zaznaczył premier.

Według Morawieckiego młodzi lekarze zarabiają "zdecydowanie za mało". Muszą brać dyżury, łatać swoje domowe budżety, ale powinni oni zostawać w kraju - mówił Morawiecki.

Wszyscy by chcieli zarabiać jeszcze więcej i ja to rozumiem - proszę o trochę cierpliwości. Trzeba rozmawiać, pokazywać gdzie te pieniądze wyciekają z tego systemu. Znajdźmy razem te miejsca. Ja podpowiem: przez eksport leków refundowanych, polski podatnik, który nie jest tak zamożny, finansuje leki dla bogatego podatnika austriackiego, holenderskiego, niemieckiego czy duńskiego. Przecież to jest absolutna patologia - tak nie powinno być - zauważył Morawiecki.

Przypomniał, że przez ostatnich kilkanaście lat z Polski wyjechało 30 tys. lekarzy. To jest tak, że biedna jeszcze stosunkowo Polska, płaci na bogatych Niemców, Szwedów czy Francuzów. To przecież nie jest normalny system. Zapłaciliśmy 30 mld zł innym państwom poprzez ‘eksport’ naszych lekarzy. Ci lekarze, których Polska wykształciła, powinni tutaj zostać przez ileś lat - ocenił premier.

(j./ag)