Zapominamy o swoim instynkcie i o kontakcie wzrokowym, a to najlepsza profilaktyka zaburzeń w rozwoju dzieci. Marlena Chudzio rozmawiała z doktor nauk o zdrowiu Joanną Surowińską, specjalistą w fizjoterapii. Ekspertka uczestniczyła w Kongresie Medycyny Rodzinnej w Krakowie.

Marlena Chudzio: Kiedy można rozpoznać autyzm?

Joanna Surowińska: W Polsce autyzm rozpoznaje się mniej więcej w wieku półtora roku, dwóch lat. Bardzo dużo dzieci dopiero dostaje diagnozę w wieku czterech lat. Ale trzeba pamiętać, że sama diagnoza niczego nie zmienia rodzicom. Ważna jest obserwacja dzieci od urodzenia. Tak naprawdę dzisiaj trudno powiedzieć, kto będzie chory, kto jest chory. To - z punktu widzenia rozwoju dziecka - nie jest istotne, bo rodzic po diagnozie nie wystawi dziecka za okno, tylko dalej ma je kochać i po prostu wspierać swoje dziecko w rozwoju. Niezależnie od diagnozy.

Czyli nie czekać, aż rozwiną się wszystkie objawy i będziemy mogli powiedzieć: "tak, to jest autyzm". Tylko działa się, widząc nieprawidłowe zachowania.

Można powiedzieć, że działa się profilaktycznie. Trzeba by było zacząć od takiego pojęcia, co to jest spektrum zaburzeń autystycznych. Dlatego jest teraz używane słowo spektrum, bo oznacza, że możesz mieć dwie tylko cechy, np. sztywność i brak komunikacji, a możesz mieć wszystkie cechy autyzmu. I dlatego czasem wydawałoby się, że dane dziecko jest zdrowe, a ktoś mówi, że ono ma diagnozę spektrum zaburzeń autystycznych i wszyscy są zdziwieni. Biorąc pod uwagę statystyki zrobione w Stanach Zjednoczonych, gdzie mówi się o epidemii spektrum zaburzeń autystycznych, mamy taką koncepcję DNAJSPEDIATRICS, że całe pokolenie powinno być profilaktycznie wspierane w rozwoju - w kontakcie wzrokowym i w relacji z rodzicem.

Obserwowane cały czas?

Cały czas wspierane. Dlatego, że 90 proc. rodziców nosi obecnie dzieci tylko i wyłącznie tyłem. Czyli generalnie trend jest taki, że zakazało się w ogóle noszenia przodem, bo wszyscy krzyczą, że się skrzywi kręgosłup. To jest nieprawda. Dzieci muszą być noszone przodem do rodzica, bokiem, tyłem, na różne sposoby. Przewaga w każdą stronę nie jest korzystna. Zabronienie rodzicom noszenia przodem dzieci - jeżeli trafia to na podatny grunt - i dziecko ma zaburzenia kontaktu, może ciągnąć za sobą konsekwencje. Jeśli dziecko jest zdrowe, to czego by rodzic z nim nie robił, będzie zdrowe. Ale bardzo dużo dzieci ma podatność na zaburzenia behawioralne. Mówimy o dzieciach nie tylko ze spektrum. Mówimy o dzieciach, które są bardzo niegrzeczne. Mówimy o dzieciach, które źle się uczą. Mówimy o dzieciach, które się nie koncentrują. Mówimy o dzieciach, które źle piszą w szkole i nie są w stanie wysiedzieć. Wszyscy znamy bardzo dużo takich dzieci. Chodzi o to, że te dzieci od urodzenia powinny być uczone skupienia. Powinny być uczone, że rodzic mówi do dziecka. Wszyscy mówią, że trzeba mówić do dzieci, ale pytanie jest, co my mówimy do dzieci? Czy rodzic patrzy w oczy? Nie opowiada dziecku świata, tylko mówi do koleżanki albo do telefonu. Zdarza się, że młode matki karmią, oglądając coś w telefonie. Rzeczy, które były naturalne, że czas karmienia, czas pielęgnacji przebiegał w kontakcie, w relacji z dzieckiem, się zmieniły. W pośpiechu dzisiejszego świata zaczynają zanikać. Dodatkowo jeszcze wszyscy dają instrukcję jak nosić, jak przewijać. Te same instrukcje są niezależnie od tego, czy dziecko jest wiotkie, chore, napięte, spastyczne. Wszyscy promują jedną pielęgnacje: przewrócić na boczek i wziąć do góry. Tak działa Instagram. To trzeba jasno mówić, że to jest tylko i wyłącznie Instagram. I to nie są żadne badania naukowe, że tak trzeba robić. Rodzic ma się skupić na tym, że jak mówi do dziecka, to dziecko na niego patrzy. Jak go podnosi, to dziecko na niego patrzy, musi włączyć swoją intuicję.

Wyłączyłyśmy swój matczyny instynkt.

Dokładnie tak. Dlaczego matki dzisiejszego świata trzeba uczyć pielęgnacji? Jesteśmy grupą ssaków, kręgowcami. Nie ma możliwości, żeby matka-ssak nie wiedziała, jak obsłużyć własne dziecko. To znaczy, że jest problem po stronie rodzica, a nie po stronie dzieci.

To, co trzeba też wyraźnie podkreślić, to obecność elektroniki. Elektronika powinna być zakazana ustawowo dla małych dzieci. Jeżeli rodzice trzymiesięcznych dzieci ćwiczą ruchy gałek ocznych na aplikacji z telefonu, to ja tutaj chciałabym powiedzieć wprost: powinno to być zakazane ustawowo. Rodzic ma szukać ze swoim dzieckiem kontaktu. Najważniejsza rzecz - oferentem kontaktu jest rodzic, który nie może czekać, aż dziecko zaoferuje mu kontakt wzrokowy.

Są tacy rodzice, którzy twierdzą: "nie mówię do dziecka, bo ono jeszcze nie mówi". Rozumiem, że w ten sposób dziecko nigdy nie zacznie.

Dokładnie. To jest bardzo ważne, żeby mówić do dziecka, np. zmieniam pieluszkę i mówię: "zobacz Jasiu, podnoszę twoją pupę do góry, zobacz, kładę pieluszkę z boku, to jest twoja prawa noga, to jest lewa noga". Trzeba opisywać to, co się robi z dzieckiem. "Zobacz, zakładam ci body, zobacz, tak wygląda. Ono ma tu guziczki. Jak się z tym czujesz? Widzę, że fajnie. Uśmiechasz się. Ja też się do ciebie uśmiecham". Najważniejsze jest uruchomienie tej intuicji. Dużo dzieci ma problemy ze skupieniem, a potem mają różne diagnozy.

Widziałam ostatnio około dwuletnie dziecko jadące w wózku całkiem ładnym parkiem. Dziecko miało telefon w ręku i oglądało bajkę. Nie doznawało zupełnie - może poza układem oddechowym - tego wszystkiego, co je pięknie otaczało.

Nawet układ oddechowy wtedy nie pracuje jak trzeba. Jeśli głowa jest zgięta do telefonu, to wszyscy ludzie, którzy pracują długo na komputerze, znają to odczucie i te problemy. Jeżeli dziecko stale się pochyla do telefonu w wózku i ogląda, to i układ oddechowy źle działa. A w mózgu są takie struktury, które wtedy się cieszą i mówią: będziemy mieli trudności behawioralne. Widzimy ten problem my, fizjoterapeuci, czasem neurologopedzi, czasem psychologowie. Ale bardzo ważni są w tym wszystkim lekarze rodzinni, pediatrzy i położne. Każda grupa zawodowa, która zajmuje się dziećmi, powinna mieć ogromną wiedzę na temat roli kontaktu. I nie chodzi tylko o zaburzenia ze spektrum autyzmu. Warto sobie uświadomić, jak dziecko ma dobrze funkcjonować w życiu, jeżeli się nie patrzy na drugiego człowieka.

Czy jest jakiś bezpieczny wiek, od którego można posadzić dziecko przed ekranem?

Z mojej perspektywy chyba nie ma, dlatego że u nastolatków jest z kolei duże zagrożenie, że się uzależnią. Wiemy, że nastolatki mniej się ze sobą spotykają, bo dzieci się kontaktują online. Jesteśmy takim pokoleniem, które przypadkowo zostało zmuszone do elektroniki. Dzisiejsi nastolatkowie dwa lata siedzieli w domu przed ekranem po osiem godzin w szkole. I paradoksalnie młodzi rodzice też zostali tak nauczeni. Pandemia w mojej ocenie wyrządziła właśnie taką szkodę wtórną i na pewno to wymaga dzisiaj przebadania. Rodzic, któremu się wydawało, że jest w domu, na zdalnym, to jest duże zagrożenie. Rodzic, który pracuje na zdalnym i wydaje mu się, że jest z dzieckiem w domu. To nieprawda. On jest przy komputerze i to dziecko się uczy, że ten rodzic jest, ale zupełnie dla niego obojętny.

Czyli więcej patrzmy sobie w oczy, a mniej będziemy musieli chodzić po specjalistach.

Życzmy sobie tego, żeby ten kontakt był dynamiczny. Jeżeli patrzę na kogoś, to nie jestem w niego wpatrzony, bo to też nie jest dobry kontakt. Takim najlepszym przykładem jest reakcja na imię dziecka. Dzieci najpóźniej od szóstego miesiąca reagują na swoje imię. Zdrowe dziecko reaguje już wcześniej. Wołajmy dzieci po imieniu: "halo, Jasiu, popatrz, jestem twoim tatą, jestem twoją mamą". Powiedzmy dzieciom o tym. Powiedzmy mu o tych relacjach, jakie one są dla nas ważne. Takie proste wskazówki, niezależnie od diagnozy, którą dziecko będzie miało w przyszłości, pomogą wszystkim rodzicom. Rodzice dzieci, które dostały diagnozę w wieku czterech lat, mają często poczucie straty czasu. Żałują, że nikt ich nie uświadomił, jak ważne jest nawiązywanie w relacji kontaktu wzrokowego.