​Konferencja prasowa dotycząca rzadkiej choroby, która skończyła się... ucieczką kleszcza zarażonego śmiertelnym wirusem. Do tej absurdalnej, ale i niezwykle niebezpiecznej sytuacji doszło w prefekturze Miyazaki w Japonii.

Zdj. ilustracyjne /A. Laule /PAP/DPA

W ostatnim czasie w tym regionie Japonii zwiększyła się liczba osób zarażonych wirusem SFTS, który wywołuje tzw. zespół wysokiej gorączki z trombocytopenią. Na tę przypadłość umiera nawet 12 proc. chorujących.

Z tego względu gubernator Shunji Kono zwołał konferencję prasową, na której lekarze przedstawiali jak wyglądają objawy tej śmiertelnej choroby i jak sobie z nią radzić. Przyniesiono także dwa kleszcze - jednego żywego, drugiego martwego.

Podczas konferencji doszło jednak do przerażającej sytuacji - kleszcz uciekł naukowcom. Zebrani dziennikarze i fotoreporterzy rzucili się do pomocy w poszukiwaniu pajęczaka. Niestety, zarażony kleszcz nie został znaleziony.

Cała placówka została ewakuowana, a następnie spryskana środkami owadobójczymi.

Powinniśmy być bardziej ostrożni w kwestii bezpieczeństwa - powiedział gubernator Kono. Nie zabezpieczyliśmy wystarczająco kleszczy, przepraszam za niedociągnięcia - dodał.

SFTS objawia się m.in. gorączką, nudnościami i zmniejszoną ilością białych krwinek. Pierwsze objawy mogą pojawić się dwa tygodnie od ugryzienia przez kleszcza. 

(az)