Pilot jednosilnikowego Cirrusa SR-22 był zmuszony lądować awaryjnie na powierzchni oceanu 400 kilometrów od wybrzeży Hawajów, ponieważ zabrakło mu paliwa. Jak tylko zorientował się, że bak maszyny będzie wkrótce pusty, skontaktował się ze strażą przybrzeżną, a ta przekazała mu, gdzie znajduje się najbliższy statek, który będzie mógł podjąć pilota z wody. Samolot opadł więc na powierzchnię oceanu na ratunkowym spadochronie. Po dwudziestu minutach załoga dużej łodzi motorowej zabrała dryfującego na tratwie ratunkowej pilota na pokład. Akcję ratunkową utrudniały wysokie nawet na cztery metry fale.