Chodzi o zrównanie wszystkich w systemie podatkowym - tak Marek Zuber, doradca ekonomiczny premiera, tłumaczy podatkowe pomysły rządu wobec naukowców. Sam - jak przyznaje w Kontrwywiadzie Kamila Durczoka – nie jest ich entuzjastą.

Kamil Durczok: Pierwsza strona „Dziennika”: Wśród naukowców wrze. Po raz pierwszy w historii powojennej Polski powstał w tym środowisku ruch w obronie własnych interesów. Chodzi o propozycje podatkowe rządu. Dlaczego rząd chce wojny z naukowcami?

Marek Zuber: Nie jestem entuzjastą tego pomysłu, nie tylko dlatego że te rozwiązania zostały wprowadzone jeszcze przed wojną…

Kamil Durczok: Po felietonie Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Marek Zuber: W każdym razie jest to kawał czasu. Rozumiem intencje prof. Zyty Gilowskiej. Chodzi o to, by zrównać wszystkich w systemie podatkowym, w każdym razie maksymalnie dużo podmiotów, które można zrównać.

Kamil Durczok: Pytanie, po co dziś pojawia się taka propozycja, bo od lat słychać, że nauka jest niedoinwestowana, to widać, że naukowcy zarabiają grosze, że organizowane są konkursy, premiujące tych, którzy nie wyjeżdżają z kraju. I teraz do takiej gremialnej ucieczki, porzucania pracy naukowej zachęca premier wespół z ministrem finansów.

Marek Zuber: O to trzeba zapytać się pomysłodawców, dlaczego akurat dziś, dlaczego od roku 2007.

Kamil Durczok: A ja się zastanawiam, czy pan jest nadal doradcą ekonomicznym premiera, bo jak pan tak krytykuje jedną z podstawowych zmiana w systemie podatkowym, to jest pytanie, czy pan chce czy nie chce firmuje to swoją twarzą.

Marek Zuber: Nie jest to jedna z podstawowych zmian w systemie podatkowym, który w przyszłym roku zostanie wprowadzony.

Kamil Durczok: Bądźmy szczerzy, jakichś rewolucyjnych zmian w tych propozycjach podatkowych minister Gilowskiej nie ma i ta, o której rozmawiamy, jest jedną z czołowych. Będę się tu upierał.

Marek Zuber: Ale jest to jedna z propozycji. Rola doradcy to jest rola przedstawiania pewnych ocen dotyczących pewnych rozwiązań, podsuwania pewnych rozwiązań i tyle. Nie jestem entuzjastą tego pomysłu, zresztą kwestia ta nie dotyczy tylko naukowców, dotyczy wolnych zawodów, także dziennikarzy. Wolałbym, by do tego momentu, gdy prawie wszyscy czy wszyscy są podobnie traktowani prawo podatkowe, byśmy dochodzili ewolucyjnie.

Kamil Durczok: A czy rząd lub premier zwrócił się do pana jako swojego doradcy z prośbą o jakąś symulację wyliczeń? Krótko mówiąc, komu się to opłaca? Jeśli słyszymy, że kwota, jaką można dzięki likwidacji tej ulgi to jest 300 mln zł i porównamy to z nakładami na naukę, to ten bilans wychodzi bardzo słabo. Czy pan takie wyliczenia premierowi przedstawiał?

Marek Zuber: Zgadza się. Te środki, z tego co ja wiem – mają być przeznaczone na naukę, więc one w pewnym sensie wracają na naukę. Oczywiście, nie w tej samej formie. Rozmawia pan z człowiekiem – jeszcze raz powtórzę – który nie jest entuzjastą…

Kamil Durczok: Ja już pana doskonale słyszałem w sprawie pańskiego stosunku do tej koncepcji. Panie Marku, ja pytam o to, czy ktoś w rządzie robił wyliczenia, i czy były jakieś argumenty? Czy pan usłyszał argumenty, które świadczą o tym, że to jest dobre rozwiązanie? Jakie to są argumenty?

Marek Zuber: Jeszcze raz powtarzam, tu nie chodzi o pieniądze. Tu nie chodzi o te wpływy, chociaż 300 milionów o też są jakieś pieniądze. Tu chodzi głównie o to, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy wszystkie czy prawie wszystkie podmioty – czyli my wszyscy, którzy płacimy podatki – płaciły je na takich samych zasadach. Żeby nie było sytuacji, że ktoś jest wyróżniony. I ja to podejście rozumiem – jeszcze raz podkreślam. Nie do końca zgadzam się natomiast, żeby robić to dość skokowo. Obniżenie możliwości odpisywania z 50 do 20 procent to jest poważne uszczuplenie dochodów.

Kamil Durczok: To jest kwestia ulgi. Jest jeszcze kwestia tego, co PiS obiecywał w kampanii wyborczej – 18 i 32 procent, potem 18 i 28, bo to była przecież druga propozycja. A my zostajemy w tej chwili na 19, 30, 40. I zostaniemy najprawdopodobniej, według słów pani minister Gilowskiej, do 2009 roku. Czyli prawie do końca kadencji, jeżeli te zmiany wejdą w życie. Dlaczego minister finansów i premier nie zdecydowali się na radykalną zmianę tych stawek podatkowych?

Marek Zuber: Panie redaktorze, na pewno słyszał pan o tym, że z różnych powodów – także dlatego, że PiS nie wygrał samodzielnie wyborów, tylko teraz mamy większościową koalicję. W najbliższym czasie będziemy mieć np. dopłaty do paliwa rolniczego, które będą kosztowały nas, czyli budżet, około 3 miliardów złotych. Będzie też parę innych rozwiązań. Przecież my wszyscy oglądamy telewizję, słuchamy radia, również RMF, więc wiemy, co się w Polsce dzieje. Te miliardy złotych to jest oczywiście odpowiednio mniej pieniędzy na obniżanie podatków, także podatków bezpośrednich. I to jest odpowiedź na to pytanie. Jeżeli minister Gilowska ma do dyspozycji 5 miliardów złotych mniej, to musi przesunąć wprowadzenie dwóch stawek i podniesienie progu do 75 czy 85 tysięcy – tak jak w tej chwili jest to przyjęte.

Kamil Durczok: Ja się odwołam teraz do mojej pamięci. Pamięta pan taki cytat: Rząd chciał dobrze, a jak wyszło, no to dopiero zobaczymy.

Marek Zuber: Ale panie redaktorze, to jest pytanie do polityków. Ja uważam, że powinno się wprowadzić dwie stawki jak najszybciej, że najlepiej byłoby, żeby zrobić to od 1 stycznia 2007 roku. Natomiast druga strona medalu to są po pierwsze możliwości budżetowe, a po drugie – możliwości polityczne. Niestety bardzo często też jest tak, że te dwie możliwości się zazębiają.

Kamil Durczok: Jeżeli przyjąć taką opcję i taką optykę, to nie będzie tych zmian do końca kadencji, bo PiS mówi, że zbudował z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin koalicję na 3 lata.

Marek Zuber: Tak, tylko jeżeli dobrze rozumiem – a znowu nie mamy informacji, że tak nie jest – przedstawiciele koalicjantów, przynajmniej tych, którzy są w rządzie, zaakceptowali wprowadzenie tych dwóch stawek od 2009 roku.

Kamil Durczok: Zobaczymy, czy będą się tych ustaleń trzymać. Marek Zuber, doradca ekonomiczny premiera był gościem Kontrwywiadu. Dziękuje panu.