Kościół nie ma się czego obawiać w teczkach. Obok dowodów na słabość czy wręcz podłość w materiałach SB są dowody niezwykłego wręcz bohaterstwa - mówi Marek Zając, publicysta "Tygodnika Powszechnego", gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.

Kamil Durczok: 8 miesięcy temu była sprawa ojca Hejmo, jednoznacznie nierozwiązana do dziś. Teraz inny kapłan, zasłużony dla Solidarności, jest podejrzewany o współpracę z SB. Wracają upiory z przeszłości?

Marek Zając: Myślę, że to dwa kamienie, które rozpoczynają lawinę, o której wspominał ksiądz Zaleski przed kilkoma dniami i jego słowa ziściły się niezwykle szybko. Coraz więcej ludzi, coraz więcej pokrzywdzonych sięga do swoich teczek i część z nich będzie decydowała się na to, by ujawnić dane tajnych współpracowników.

Kamil Durczok: Ale dlaczego jest tak, że te sprawy są takie głośne? Czy dlatego że to są osoby duchowne, czy dlatego że dotyka to problemu, nie chcę powiedzieć skrywanego, ale nierozwiązanego na pewno od lat?

Marek Zając: Te sprawy są szczególnie głośne a zarazem bolesne dlatego, że dotyczą osób duchownych, a więc obdarzonych szczególnym zaufaniem społecznym. Ksiądz nie jest zwykłym urzędnikiem, jest osobą, której wierni zwierzają się, choćby w konfesjonale, jest tym, który udziela sakramentów, tym, który poucza, co zasad moralności, a więc wielu ludzi właśnie przypadki współpracy księży z bezpieką odbiera szczególnie boleśnie.

Kamil Durczok: Ale Kościół jakoś się boi swojej przeszłości? Przecież ten problem był wywoływany kilka lat temu. W 1999 roku „Kompleks Judasza”, książka Andrzeja Grajewskiego, teoretycznie miała wywołać taką dyskusję, być może spowodować jakieś kroki i nic takiego się nie stało.

Marek Zając: Odnoszę wrażenie, że wielu hierarchów tkwi w przekonaniu, że czas rozwiązuje te sprawy, że wraz z biegiem lat, w naturalny sposób, ubywa dawnych współpracowników bezpieki. Tymczasem to nie jest dobra taktyka. Kościół nie ma się czego obawiać w teczkach – chciałbym to wyraźnie powiedzieć, sam widziałem sporo tych materiałów. Obok dowodów na słabość, grzech, miałkość, czasem wręcz podłość, mamy zarazem dowody niezwykłego wręcz bohaterstwa, oporu, konsekwentnego trwania przy wartościach, obrony innych ludzi, księży czy wiernych. Musimy zdać sobie sprawę, że Kościół był szczególnym celem ataku państwa komunistycznego. Zwykły obywatel PRL musiał coś przeskrobać, by zainteresowała się nim Służba Bezpieczeństwa, tymczasem już sam fakt bycia księdzem sprawiał, że zakładano mu tzw. TEOK, czyli teczkę ewidencji operacyjnej księdza; zbierano na niego materiały, próbowano go łamać.

Kamil Durczok: A nie jest też tak, że problem polega na tym, że część księży nie uznaje rozmów ze Służbą Bezpieczeństwa za coś nagannego, uznaje, że przekazywała mało istotne informacje, kto, z kim, gdzie się spotyka, że nie było w tym żadnego podtekstu. Tymczasem SB mogła wykorzystywać te informacje.

Marek Zając: Właśnie. Mam przed sobą fragment dokumentu bezpieki z 1969 roku – ankietę, dotyczącą informacji, które SB powinna zbierać na Karola Wojtyłę. Chciałbym przytoczyć jego fragment, dotyczący trybu życia codziennego. Podkreślam, bardzo niewielki fragment długiego materiału. A więc SB interesuje „o której godzinie wstaje Karol Wojtyła w tygodniu i w niedzielę, jakie czynności wykonuje codziennie rano, w jakiej kolejności, jak często i czym się goli, jakich kosmetyków używa, gdzie odmawia poranną modlitwę” itd…

Kamil Durczok: Właściwie wszystko co się przekazywało SB mogło służyć do dalszych działań.

Marek Zając: To był wielki dylemat dla tych księży. Wielu z nich było niejako skazanych na kontakt ze służbą bezpieczeństwa, bo przecież starali się o paszporty, żeby wyjechać na studia za granicę; żeby wyjechać na misję. Musieli kontaktować się ze służbą bezpieczeństwa, bo budowali kościoły i potrzebowali zezwoleń; potrzebowali zgody na kupno materiałów budowlanych, bo przecież załatwiali dziesiątki spraw administracyjnych. Niebywałego kunsztu wymagało tak rozmawiać z esbekami, żeby nie pozostawić żadnych informacji szkodliwych dla Kościoła.

Kamil Durczok: Co dzisiaj Kościół może w tym zrobić? Jak może rozwiązać ten problem, a może istotniejsze pytanie jak chce go rozwiązać?

Marek Zając: To drugie pytanie pozostawię bez odpowiedzi, bo to pytanie nie do mnie tylko do hierarchów Kościoła. Natomiast widzę dwa podstawowe rozwiązania. Po pierwsze powołanie komisji diecezjalnych, które przebadają archiwa IPN pod kątem współpracy księży z bezpieką, ale także i prześladowania Kościoła – chciałbym to z całą mocą podkreślić. Takie komisje mogłyby przygotować dwa rodzaje raportów – jak uczyniła to komisja księdza Grandego w Niemczech, która badała archiwa Stasi. Pierwszy raport wewnętrzny na użytek biskupów, bardzo szczegółowy. Drugi raport upubliczniony, zewnętrzny dla opinii publicznej, który pokazywałaby uwikłanie Kościoła we współpracę z bezpieką, ale i bohaterstwo ludzi Kościoła.

Kamil Durczok: Myśli pan, że to zakończy sprawę; zakończy temat; ostudzi namiętności?

Marek Zając: Mam nadzieję, że nieco ostudzi namiętności, natomiast mam niedobre wrażenie, że kolejne kamienie w tej lawinie, o której wspominaliśmy na początku będą się toczyć.

Kamil Durczok: A czy uważa pan, że to można to zrobić bez pomocy państwa? Czy te komisje, które będą działały bez pomocy organów państwowych mogą przeprowadzić procesy, które doprowadzą i do takiego dokumentu wewnętrznego i do tego skierowanego do wiernych?

Marek Zając: Moim zdaniem wystarczy dobra współpraca z IPN. Zresztą historycy IPN na tą współpracę są bardzo otwarci czego nie raz składali dowody. Trzeba tu podkreślić z całą mocą jedną istotną sprawę – Kościół nie jest obiektem lustracji. Lustracja to mechanizm selekcji, sprawdzania prawdziwości oświadczeń kandydatów na określone ustawowo urzędy w państwie. Rozliczenie z przeszłością w Kościele musi przebiegać nieco innym trybem.

Kamil Durczok: A jak pan oceni fakt, że na 40 polskich diecezji, takie komisje, o których rozmawialiśmy w tej chwili działaj w trzech?

Marek Zając: Działają we Wrocławiu, Tarnowie i w Lublinie. Teraz powstała taka komisja także w Krakowie. Ponoć także diecezja płocka i koszalińsko-kołobrzeska rozważają powstanie takich komisji. Odnoszę wrażenie, że tych komisji wciąż jest zbyt mało, ale kwestią czasu jest powstanie kolejnych, bo takie sprawy będą wychodzić na światło dzienne.

Kamil Durczok: Dziękuję za rozmowę.