W tej chwili nie wygląda mi na to, żeby rozpad SLD jako formacji miał być rzeczą szybką. To raczej media przewidują taką sytuację - mówi Jacek Wódz, socjolog polityki, dyrektor Międzynarodowej Szkoły Nauk Politycznych, do niedawna członek SLD, gość popołudniowych Faktów RMF.

Konrad Piasecki: Co pańskim zdaniem nastąpi szybciej, rozpad SLD czy upadek Leszek Millera?

Jacek Wódz: W tej chwili nie wygląda mi na to, żeby rozpad SLD jako formacji miał być rzeczą szybką. To raczej media przewidują taką sytuację. W moim przekonaniu to będzie taki troszeczkę ślimaczący się okres wewnętrznych konfliktów a nie rozpad w rozumieniu rozpadu organizacyjnego.

Konrad Piasecki: Skoro nie rozpad SLD to upadek Leszka Millera jako jego szefa? Bo coś na lewicy musi się wydarzyć.

Jacek Wódz: To nie jest prawda, że problemem dla SLD jest sam Miller. Problemem dla SLD jest pewien sposób myślenia wewnątrzpartyjnego, który tak naprawdę w ogóle nie widzi potrzeby dopuszczania ludzi siejących ferment. To jest myślenie w kategoriach dobrze zorganizowanej drużyny, która na rozkaz robi co trzeba.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, ale Leszek Miller trochę uosabia problem lewicy nieprawdaż?

Jacek Wódz: Tak. Ale ja nie sądzę, bo to trochę media przesadziły mówić, że to jest tylko jego sprawa – on uosabia. Z drugiej strony to jest troszeczkę taka partia klientelistyczna w tej chwili. Bo tak: są klienci szefostwa w Warszawie, są klienci szefów w wojewódzkich i ten cały układ polityczny polega na tym, że każdy z tych klientów ma interes, żeby to jednak troszeczkę przetrwało.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, ale SLD musi się zmierzyć z tymi problemami, które już ma, albo które będzie miało za chwilę. Słabe sondaże, wielkie afery, mała popularność premiera a jeszcze szykuje się lista prezydencka w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To są wszystko dzwonki alarmowe, których nie można lekceważyć

Jacek Wódz: Na pewno. Ja myślę, że jeśli będzie lista prezydencka – bo nie wiadomo czy będzie – ale jeśli będzie, to ona może się stać zaczynem tworzenia pewnej nowej jakości. Partie lewicowe często mają to do siebie, że się tak trochę rozłażą i potem nagle jakiś nowy przywódca ma jakąś nowa wizję. Socjaliści francuscy przeszli przez taki okres dezagregacji i to Mitterand poskładał do kupy. To co mnie skłania do tego, żeby wierzyć, że powstanie coś nowego, to jest z jednej strony to, że wcale nie jest mało ludzi, którzy mają poglądy lewicowe, ale nie chcą się kojarzyć z SLD w tej chwili.

Konrad Piasecki: A co mogłoby być fundamentem tej nowej lewicy. Czy to miałby być aparat Leszka Millera czy kawaleria Aleksandra Kwaśniewskiego?

Jacek Wódz: Kawaleria Aleksandra Kwaśniewskiego to w tej chwili jeszcze nic nie znaczy. Zobaczymy co ci ludzie, których Kwaśniewski – jeśli to zrobi – skupi wokół siebie wyborach do parlamentu Europejskiego – co oni potrafią wyprodukować. Czy oni wyprodukują wizję nowoczesnego państwa, nowoczesnych relacji pomiędzy centrum i regionami. W ogóle to są rzeczy, które lewica zachodnia podnosi, a które w dyskursie SLD w ogóle nie istnieją.

Konrad Piasecki: Są tacy, którzy wieszczą, że końcem tej starej lewicy będzie sojusz Aleksandra Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego, czyli sojusz takiego partyjnego fermentu z siłą sprawczą z zewnątrz, która ma silne notowania.

Jacek Wódz: To nie jest niemożliwe, ale w dużej mierze to będzie zależeć od tego, po pierwsze czy powstanie faktycznie lista Kwaśniewskiego, po drugie jaki ona będzie miała rezonans. Ja osobiście nie wierzę w to, co niektórzy próbują opisywać, tzn. stworzenie przez Kwaśniewskiego jakiejś konkurencyjnej partii w stosunku do SLD. Wydaje mi się to niemożliwe. Kwaśniewski nie wygląda na człowieka, który by w tej chwili – przecież to jest praktycznie koniec drugiej kadencji – żeby on miał jeszcze jakąś potrzebę tego typu działań. Natomiast na pewno ma świadomość, że trzeba jakoś zaproponować nowy rodzaj myślenia o lewicy.

Konrad Piasecki: Czy w tej nowej lewicy widzi pan miejsce dla ludzi pokroju Leszka Millera czy Krzysztofa Janika, czyli tych, którzy tworzyli zręby tego dzisiejszego SLD?

Jacek Wódz: Tak. Tylko, że na zupełnie innych pozycjach niż oni je mają dzisiaj.

Konrad Piasecki: Słabszych?

Jacek Wódz: Dlatego, że ponad wszelką wątpliwość w dużych organizmach politycznych – a duże partie są takimi dużymi organizmami – potrzebni są ludzie do sprawnej pracy organizacyjnej i ci ludzie to potrafią.

Konrad Piasecki: Czy widzi pan kogoś, kto tę nową lewicę mógłby poprowadzić, kto byłby cudownym połączeniem tych wszystkich cech, których brakuje polskiej lewicy?

Jacek Wódz: Nie bardzo widzę w tej chwili. Nazwiska mają to do siebie, że jak ja powiem to spalę. Polityka ma coś bardzo podobnego do pewnych relacji męsko-damskich. Jak się za wcześnie ujawnia pewne chęci to się pali cały spektakl.

Konrad Piasecki: Dziękuje za rozmowę.

Foto Damian Vacha RMF