Afera starachowicka oznacza, że państwo polskie znalazło się w złych rękach - mówi gość Faktów prof. Edmund Wnuk-Lipiński, politolog. Jednocześnie dodaje, że świadczy to o tym, iż premier traci kontrolę nad własnym obozem.

Tomasz Skory: Od kilku dni jesteśmy świadkami zdumiewającej wojny między resortami sprawiedliwości a spraw wewnętrznych. Pan rozumie, o co w tej wojnie chodzi?

Edmund Wnuk-Lipiński: Do końca nie rozumiem, oczywiście. Gdybym rozumiał, to znaczyłoby, że jestem wewnątrz tego układu. Myślę, że nawet ci, którzy są aktorami tych zdarzeń, też do końca ich nie rozumieją, a z pewnością uczestniczą w jakimś spektaklu, który ma ukrytych swoich reżyserów.

Tomasz Skory: Atakującym jest minister sprawiedliwości, któremu pomagają zastanawiające przecieki w spawie śledztwa w aferze starachowickiej. To jest możliwe wg pana, żeby Grzegorz Kurczuk takimi środkami prowadził grę o władzę na przykład, o stanowisko premiera?

Edmund Wnuk-Lipiński: Nie sądzę, że jest to gra o władzę, ale niewykluczone, że gra o stanowisko premiera. Niewykluczone, że jest to jakiś odprysk wewnętrznej walki o władzę w SLD.

Tomasz Skory: O władzę? Władzę przecież sprawuje Leszek Miller.

Edmund Wnuk-Lipiński: Władzę sprawuje Leszek Miller, ale mnożenie się tych przecieków i rozwój afery starachowickiej, pokazuje jakby tracił kontrolę nad własnym obozem. Tak przynajmniej można to odczytywać z przebiegu wydarzeń.

Tomasz Skory: Dlaczego więc premier Leszek Miller nie interweniuje? Nie rozstrzygnie tej wojny, która wyniszcza całe to ugrupowanie. Jedna ze stron wcześniej czy później weźmie górę, dlaczego nie rozstrzygnie która?

Edmund Wnuk-Lipiński: Dobrym probierzem będzie to, czy informacja podana we wczorajszych wieczornych "Wiadomościach", a mianowicie, że premier polecił zbadać, kto dokonuje tych przecieków w prokuraturze; jeżeli ustali, kto dokonuje tych przecieków, to znaczy, że sprawuje kontrolę nad sytuacją, jeśli nie ustali, znaczy że nie sprawuje.

Tomasz Skory: A swoją drogą to osobliwość, żeby aż premier musiał narzucać prokuraturze, Ministerstwu Sprawiedliwości konieczność ustalenia tych przecieków, bo minister sprawiedliwości sam z siebie tego nie robi.

Edmund Wnuk-Lipiński: To jest duża osobliwość, bo naturalnym zwierzchnikiem do wydania takiego polecenia byłby właśnie minister Kurczuk, ale to właśnie przemawia za tezą, że toczy się jakaś walka, zapewne o władzę, jak to w partii politycznej. Ale kim są główni aktorzy, tego do końca nie wiemy.

Tomasz Skory: Ale tak zwyczajnie, jako obywatel, nie niepokoi pana sytuacja, w której żyjemy, czyli taka, że minister sprawiedliwości sugeruje, że wiceminister spraw wewnętrznych mógł informację uzyskaną przez komendanta głównego, przez posłów SLD – taką hierarchią partyjną: szef regionu i miejski – przekazać gangsterom i nic się nie dzieje?

Edmund Wnuk-Lipiński: Bardzo mnie niepokoi, więcej powiedziałbym, że jestem przerażony. Bo to oznacza, że państwo polskie znalazło się w złych rękach. Ci, którzy sprawują władzę, sprawują ją niekoniecznie w moim imieniu. Niekoniecznie w imieniu obywateli i niekoniecznie dla obywateli, skoro takie rzeczy się zdarzają i są kłopoty z wyciągnięciem konsekwencji

Tomasz Skory: Ale wszyscy mówią o procedurach, o przestrzeganiu prawa. Ciągle nic się nie dzieje, ale mówią przynajmniej o procedurach.

Edmund Wnuk-Lipiński: Procedur trzeba przestrzegać, bo gdybyśmy procedur nie przestrzegali, to wówczas każdy robiłby, co chciał. Ale problem polega na tym, nie czy się procedur przestrzega czy nie. Problem polega na tym, że korzystając z procedur i przestrzegając ich nawet bardzo ściśle, można te wszystkie rzeczy załatwiać w ciągu jednej doby, a one się ciągną tygodniami, a nawet miesiącami.

Tomasz Skory: Czy więc nie przyszła pora, by uderzyć w stół pięścią prezydencką, tym razem? Prokuratura – przypominam - Ministerstwo Sprawiedliwości, Spraw Wewnętrznych i Administracji, Komenda Główna Policji są zaangażowane w jakąś przedziwną rozgrywkę czy po prostu przestępstwo, a głowa państwa milczy.

Edmund Wnuk-Lipiński: W moim przekonaniu jest poważne niebezpieczeństwo dla stabilności instytucji państwowych i – tak jak pan powiedział – jeśli nie nastąpi coś, co można by metaforycznie nazwać uderzeniem pięścią i przerwaniem dramatycznego dla społeczeństwa łańcucha wydarzeń, to państwo będzie coraz słabsze i będzie łupem coraz różniejszych grup o charakterze nieformalnym, co już w dużym stopniu się stało. Kiedy prezydent wkroczyłby do akcji, to zmienia to zasadniczo sytuację polityczną. Wówczas premier Miller musi uznać, że właśnie albo nie panuje nad sytuacją i musi go wyręczać prezydent - bo wszystkie rzeczy dzieją się w rządowym obozie, nie w obozie prezydenckim - albo musi się opowiedzieć po czyjejś stronie i wówczas wchodzi w konflikt z prezydentem.

Tomasz Skory: Czekamy na działania.

Edmund Wnuk-Lipiński: Czekamy.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.