Barbara Górska: Dziś marszałek Sejmu zadał pytanie: czy to Sejm czy kabaret? Jednemu z posłów chyba puściły nerwy, bo nie chciał zejść z mównicy. Czy panowie to wiedzieli?

Władysław Frasyniuk: Widzieliśmy.

Włodzimierz Cimoszewicz: Na tak, to było smutne. Ale to chyba nie był kabaret. W przypadku tego posła, po raz kolejny mamy do czynienia czymś, co jest konsekwencją stanu zdrowia.

Barbara Górska: Mówię oczywiście o Gabrielu Janowskim. Czy ta sytuacja nie oddaje ogólnego stanu duch naszego parlamentu. Czy możliwości tego Sejmu nie są już na wyczerpaniu?

Władysław Frasyniuk: Przypadek pana Janowskiego to jest raczej przypadek medyczny. Mam wrażenie, że mamy do czynienia z sytuacją, w której pan Janowski ma taką cykliczną przypadłość na wiosnę i na jesień. I od tego momentu politycy wiedzą, że kończy się lato a zaczyna jesień.

Barbara Górska: A może izba i jej możliwości się kończą?

Władysław Frasyniuk: Poprzez posła Janowskiego trudno oceniać ten parlament. Aczkolwiek obrazki jakie dziś zobaczyliśmy nie służą ani AWS ani powadze parlamentu, ani całej klasie politycznej oraz sprawności Sejmu. Marszałek nie mógł sobie poradzić z tą sytuacją. Do tej sytuacji nie podchodziłbym jako do wykładni tego co się dzieje w polskim parlamencie.

Barbara Górska: Czy ten parlament dotrwa do jesieni, tak jak to zakłada Konstytucja?

Włodzimierz Cimoszewicz: Ma szanse dotrwać do jesieni, ale pytanie brzmi czy - jest sens aby dotrwał? Celem każdego parlamentu jest stanowienie prawa, sprawne uchwalanie a celem każdego rządu jest kompetentne i skuteczne kierowanie państwem. W sytuacji jaka dziś mamy – w Sejmie nie ma żadnej klarownej większości, ona jest przypadkowa, od sprawy do sprawy, gdy rząd nie ma poparcia większości i nie może być pewien wyników głosowania nad jakąkolwiek swoją propozycją. Mamy do czynienia ze stanem ogromnego osłabienia – zarówno władzy ustawodawczej jak i wykonawczej. To już jest bliskie stanu kryzysowego. Zwłaszcza, że większość opinii publicznej nie popiera ani rządu ani parlamentu. Dlatego też w moim odczuciu, sens rozumiany z punktu widzenia dobra państwa, byłby w skróceniu kadencji tego parlamentu.

Barbara Górska: Czy Unia Wolności myśli podobnie?

Władysław Frasyniuk: W Unii głosy są podzielone dlatego, że istnieje obawa części posłów, że za chwilę będziemy mieli do czynienia z monopolem jednej opcji politycznej. Ja się tego nie obawiam. Uważam, że lepiej byłoby dla polskiego parlamentu, polskiego społeczeństwa, gospodarki gdyby ta kadencja została skrócona. Mam wrażenie, że w czteroletniej pracy parlamentu, zawsze dwa lata pracy to jest koszt polityczny, niepotrzebnie poniesiony przez obywatela i gospodarkę. Pierwszy rok, gdy nowy rząd mówi: to nie nasz budżet i ostatni rok: wyborco pamiętaj, że my o tobie pamiętamy. W tym sensie, gdyby wybory odbyły się na przełomie maja i czerwca, to mam wrażenie, że obywatel miałby tę korzyść. Trzy lata byłyby przeznaczone na myślenie o państwie: jak zmieniać, jak poprawiać funkcjonowanie państwa a nie jak zwalać winy z poprzedniego okresu.

Barbara Górska: Skoro - przynajmniej w tej rozmowie - mamy zgodność, że wiosna jest korzystniejszym terminem na wybór nowego parlamentu, to jak, zdaniem panów, powinno się to odbyć - czy rzeczywiście zawetowanie, odrzucenie budżetu, czyli droga konfliktu, jest droga dobrą, czy - być może - będzie konsensus sił politycznych i np. podejmą one uchwałę o pokojowym samorozwiązaniu izby?

Włodzimierz Cimoszewicz: Znacznie lepiej byłoby, gdyby do takiego porozumienia doszło. Mamy pewien, niezwykły wprost precedens i doświadczenie w naszej historii – oto Sejm Kontraktowy, w którym byliśmy razem z panem posłem Frasyniukiem, podjął taką decyzję, uważając, że leży to w interesie naszego kraju. Uważam, że prace nad budżetem nie powinny być traktowane jako okazja do skrócenia kadencji Sejmu, chociaż spodziewam się, że budżet nieuchronnie musi wywołać falę krytyki i może być odrzucony ze względów merytorycznych i to może doprowadzić do skrócenia kadencji.

Barbara Górska: Pytanie do posła Frasyniuka: Jest pan zwolennikiem przyspieszonych wyborów, dopuszcza pan taką możliwość? Czy jako człowiek o solidarnościowym rodowodzie, ze spokojem myśli pan o przyszłości – w końcu opcja lewicowa prawdopodobnie zdominuje wszelkie szczeble władzy w kraju po wiosennych wyborach?

Władysław Frasyniuk: O przyszłości myślę ze spokojem. Myślę, że polski wyborca wykazał niezwykłą mądrość polityczną w ostatniej kampanii prezydenckiej, odrzucając wszelkie skrajności, wszystkich populistów. Wyborca polski staje się coraz trudniejszy do pozyskania i nie tylko od SLD, ale od wszystkich polityków będzie zależało, jaki będzie układ polityczny po najbliższych wyborach parlamentarnych – jestem przekonany, że polski wyborca doskonale zdaje sobie sprawę, że jakikolwiek monopol - czy w gospodarce, czy w polityce – szkodzi, i to nie tylko partii czy podmiotowi, który go osiągnął, ale także wyborcom i konsumentom. Jeśli politycy wyciągną konsekwencje z ostatniej kampanii wyborczej, jeśli będą zabiegali o wyborcę, to na polskiej scenie politycznej znów będzie równowaga.

Włodzimierz Cimoszewicz: Ja również uważam, że polscy wyborcy wykazali się roztropnością w tych wyborach prezydenckich i wnioski z tego można rozciągać także na wybory parlamentarne. Zaczyna się w Polsce trochę dziwna dla mnie dyskusja na temat zagrożeń czy braku zagrożeń związanych z ewentualnym sukcesem SLD w wyborach parlamentarnych. Przypomnę, że w 1996/7 Aleksander Kwaśniewski był prezydentem, a ja miałem zaszczyt kierować polskim rządem i nic złego się w Polsce nie wydarzyło, chyba wręcz przeciwnie, choć nie zależało to od układu partyjnego. Wczoraj Piotr Pacewicz napisał w Gazecie Wyborczej: „Zatrzymać SLD”. W niestety nie opublikowanym liście do Adama Michnika, apeluję, byśmy wszyscy próbowali zatrzymać niekompetentnych, skorumpowanych, ale bardzo ambitnych kandydatów do sprawowania władzy, niezależnie od tego, jaka jest ich orientacja polityczna.