Jak zwycięstwo Busha przyjmują przedstawiciele głównych polskich sił politycznych? Barbara Górska gości - posłów AWS- Wiesława Walendziaka,- Unii Wolności - Andrzeja Potockiego i SLD - Andrzeja Urbańczyka.

BARBARA GÓRSKA: Niemiecka prasa ironicznie dziś komentuje, że nie wiemy kto wygrał wybory, wiemy, że George W. Bush jest nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Czy to dobrze dla Polski?

WIESŁAW WALENDZIAK: Dobrze, chociaż w tym planie polityki zagranicznej nie byłoby dramatu, gdyby wygrał Gore, nie ma deramatu, że wygrał Bush – jeden i drugi kandydat to politycy przyjaźni Polsce. Ja się cieszę.

BARBARA GÓRSKA: Ale czy to wszystko jedno?

WIESŁAW WALENDZIAK: Na pewno nie. Bush – poza tym, że realizuje ustalone kierunki zagranicznej polityki amerykańskiej, to jest konserwatystą. A z tym są związane zasadnicze konsekwencje. Dzisiaj jest taka tendencja, żeby sprowadzać w dyskusjach politycznych całą politykę do umiejętności wyliczenia deficytu budżetowego, dyskusji o inflacji. To co Bush wniesie do polityki, jako lider supermocarstwa światowego, to też dyskurs na tematy zasadnicze związane z pewną wizją cywilizacyjną. To nie będzie polityk, który będzie uciekał od dyskusji o eutanazji na przykład, czy wyzwań liberalnej demokracji, którymi społeczeństwa żyją.

ANDRZEJ URBAŃCZYK: Korzystamy na pewno na jednym – w tej chwili wahania na giełdzie amerykańskiej, w okresie tych 5 tygodni, były ogromnie denerwujące. To wpływa na naszą giełdę. I to się uspokaja. To ważne. Dla mnie Bush jest przede wszystkim racjonalistą i pragmatycznym bardzo politykiem.

ANDRZEJ POTOCKI: Jedyne, co dla nas było w tych wyborach interesujące, to dramatyczny upadek prestiżu amerykańskiej demokracji. I co za tym idzie prestiżu prezydenta – przy całej sympatii do obu protagonistów; którykolwiek byłby wybrany, byłby słabym prezydentem. I Bush będzie słabym prezydentem – pozbawionym zarówno charyzmy – co jest jego osobistą cechą – jak i prestiżu wynikającego z przekonywującego zwycięstwa; poparcia siły narodu amerykańskiego. Dzisiaj do władzy doszło w Ameryce pokolenie, które nie jest zainteresowane polityką międzynarodową. Połowa senatorów i kongresmanów nie ma paszportu zagranicznego i nigdy nie była za granicą. Nacisk na politykę prowadzoną w lokalnych środowiskach spowodował, że tematy międzynarodowe są w Ameryce sprowadzane na plan dalszy. Większość amerykańskiej klasy politycznej jest słabo zainteresowana Europą i związkami z Europą.

BARBARA GÓRSKA: Jeśli pan powoli – sam George W. Bush przyznaje, że nie interesował się w ogóle polityką zagraniczną. Słowenię mylił ze Słowacją. W słynnym wywiadzie telewizyjnym nie potrafił wymienić przywódców Pakistanu, Czeczenii i Indii. Co to dla nas oznacza?

WIESŁAW WALENDZIAK: Ale on reprezentuje pewien pogląd na politykę wypracowany przez partię republikańską. I to będzie widać w polityce zagranicznej. (Tak na marginesie – życzyłbym polityce polskiej więcej takich polityków bez charyzmy, jak Bush). Stosunek Busha do UE, do NATO – to są nowe kwestie. Tu nie będzie takiej zgodności, jak za prezydentury Clintona, czy jak by było za Gore’a, w traktowaniu pomysłów gospodarczych UE, mocno etatystycznych. Będzie też pewno mocne kontestowanie europejskiej tożsamości obronnej, która ma w dużej mierze zastąpić funkcje natowskie. I to będzie na nas rzutowało – mu chcemy być w UE i jesteśmy w NATO.

ANDRZEJ POTOCKI: Oprócz postaw Amerykanie mają także interesy, a w interesach kierują się pragmatyzmem. Proszę zwrócić uwagę, że nawet pod koniec kadencji Clintona jak Amerykanie wycofują się z twardej pozycji dotyczącej praw człowieka. Kontakty z Koreą Północną i Południową, z Chinami itd. Nie zawsze przekłada się osobisty pogląd polityka amerykańskiego na jego czyny. Zwykle zresztą kampania wyborcza i praktyka polityczna po wyborach to są dwa trochę różne światy.

BARBARA GÓRSKA: Panowie – teraz powrócą biznesowi i polityczni przyjaciele, doradcy Busha-Seniora – ekipa, która towarzyszyła narodzinom polskiej demokracji po 89 roku. No i czy mam rację, że warto sobie przyswoić już dziś nazwisko pewnej damy: mianowicie – Condoleezza Rice.

ANDRZEJ POTOCKI: Tak, to nie jest anonimowa osoba. To jedna z najbardziej wybitnych osób młodszego pokolenia.

BARBARA GÓRSKA: Poznamy ją lepiej...

ANDRZEJ POTOCKI: Tak. W Polsce ogląd polityki amerykańskiej jest bardzo pobieżny i powierzchowny. Nie analizuje się stref wpływów, także personalnych i niewielu jest dyplomatów, którzy potrafią się na amerykańskim rynku rozeznać. Skupiamy się na postaci prezydenta, zapominając, że prezydent będzie w dużej mierze związany większością kongresową i senacką. I to one będą miały spory wpływ na politykę amerykańską wobec Polski.

ANDRZEJ URBAŃCZYK: Myślę, że zostało zawłaszczone państwo, mimo że w Kongresie i na czele państwa stoi republikanin... ale to żart...

ANDRZEJ POTOCKI: Jest to rezultat wyborów...

WIESŁAW WALENDZIAK: Państwo w Ameryce jest bardziej zawężone w swych funkcjach, kompetencjach niż w Polsce. Tam jest bardziej wolna gospodarka, znacznie więcej rozbudowanych podmiotów samorządowych. Państwo pełni bardziej tradycyjną funkcję niż w Europie czy Polsce.

ANDRZEJ POTOCKI: Wracając do kwestii kreatorów i doradców polityki. O ile sam Bush swymi wypowiedziami i kompetencją budzi uśmiech na twarzy, to sztab jego doradców i współpracowników dobrze o nim świadczy. Symptomatyczne jest to, że w NATO działa komisja do spraw współpracy euroatlantyckiej i w tej komisji nie ma ani jednego Amerykanina.

BARBARA GÓRSKA: Niech to będzie puentą naszej rozmowy...

WIESŁAW WALENDZIAK: Chciałbym zakończyć inną puentą. Mam specjalne powody emocjonalne, by cieszyć się zwycięstwem G. W. Busha, bo nie dość że prawicowiec, to jeszcze się Krzak nazywa...