Stróżu prawa, albo mnie przeprosisz i się wycofasz, albo stajemy do płotu – Lech Wałęsa w Kontrwywiadzie RMF FM zapowiada, że wyśle dziś list do Lecha Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że prezydent się nawróci, wyleczy z kompleksów. Ale zaproszenie na imienny i tak wyślę – dodaje. Byłem nawet przystojny, robiłem wiele rzeczy, ale informacje o nieślubnym dziecku to bzdura - zaznacza.

Konrad Piasecki: Trochę załamany po meczu?

Lech Wałęsa: Wie pan, wolę wygrywać.

Konrad Piasecki: Ale i przegraną przyjmuje pan z dobrodziejstwem inwentarza?

Lech Wałęsa: Tak. To jest sport. Lepszy wygrywa i ten, co ma szczęścia więcej.

Konrad Piasecki: I już za dwa lata Polska będzie mistrzem świata. Panie prezydencie, to teraz o sprawach znacznie poważniejszej natury. Swoje o Lechu Wałęsie wiem i wiem, że był agentem o pseudonimie „Bolek” – tak mówi Lech Kaczyński. Zabolało to pana?

Lech Wałęsa: Nie. Tylko zwracam uwagę temu panu, że on przysięgał, że będzie stał na straży prawa. Jest jeszcze prawnikiem – z tego co wiem.

Konrad Piasecki: Mówiąc o Lechu Wałęsie i „Bolku”, nie stoi na straży prawa?

Lech Wałęsa: Przecież ma wyrok sądu i statut pokrzywdzonego. Ja prawnie wszystko udowodniłem.

Konrad Piasecki: „Lech Wałęsa był w latach 80. przywódcą narodu, ale jego biografia nie jest wolna od jakiś słabości.” Z tym zdaniem zgodziłby się pan już trochę bardziej?

Lech Wałęsa: Nie. Proszę pana, to są żarty. Na tych samych papierach bezpieka i władze najwyższe PRL z różnych powodów wrabiały mnie w to wszystko. Naród to znał i nie wierzył, a patrzcie teraz – koledzy na tych samych podrobionych papierach chcieliby wykonać robotę za PRL. Czy to nie jest śmieszne? Proponuję – zastanawiajcie się.

Konrad Piasecki: Panie prezydencie, ale nie było słabości, nie było epizodu kontaktu ze Służbą Bezpieczeństwa?

Lech Wałęsa: Nie. Tacy zakompleksieni jak Kaczyńscy, Macierewicze, Wyszkowscy chcieliby mnie gdziekolwiek trafić. Oświadczam – nie traficie mnie! Nikt mnie nigdy nie złamał. Można mnie zabić, ale nie pokonać. Dlatego stałem na czele walki, dlatego poprowadziłem naród do zwycięstwa, bo takim byłem i nic się tu nie da zrobić.

Konrad Piasecki: Panie prezydencie, ale sam pan pisał w swoich książkach o jakiś momentach słabości. Czym były te momenty słabości?

Lech Wałęsa: W takich sprawach daję więcej niż faktycznie jest. Ja tylko powiedziałem w tamtym czasie i w książce swojej, że nie wiedziałem, że można było się inaczej zachowywać – nie chodzić na przesłuchania, nic nie podpisywać. Tylko to powiedziałem.

Konrad Piasecki: Czego podpisywać nie trzeba było? Co pan podpisywał?

Lech Wałęsa: Pan sobie żarty robi? Później nie podpisywaliśmy ani poboru pasków, sznurowadeł, ani przesłuchań, a ja w tamtym czasie podpisałem przesłuchania, depozyty, tak jak wszyscy, bo myślałem, że to jest obowiązek. Tylko o tym mówiłem.

Konrad Piasecki: Panie prezydencie, ale w czasie tych rozmów, przesłuchań, nigdy nie pojawiła się oferta, żeby pan został tajnym współpracownikiem specsłużb.

Lech Wałęsa: Nie. Jestem obrażony, bo w tamtym czasie coś takiego nie padło. Jestem przekonany, że ci historycy świetni jednak mają dokument – pierwsza moja wpadka, pierwsze moje aresztowanie, pierwsze moje przesłuchanie. Tam jest credo mojego postępowania dziś i w przyszłości. Ten dokument jest, tylko że oni go gdzieś ukrywają.

Konrad Piasecki: To jest dokument z grudnia 1970 r.?

Lech Wałęsa: Pierwsze moje aresztowanie w życiu; pierwsze moje przesłuchanie w życiu…

Konrad Piasecki: I jakie tam było credo, panie prezydencie?

Lech Wałęsa: Już sam nie pamiętam. Jestem człowiekiem szczerym. Wtedy też byłem człowiekiem szczerym i mówiłem wszystko do bólu. Dlatego ten dokument jest ważny, ale oni go gdzieś ukrywają.

Konrad Piasecki: Czyli nie było oferty, żeby Lech Wałęsa został współpracownikiem.

Lech Wałęsa: Nie.

Konrad Piasecki: Zlekceważyli pana, panie prezydencie?

Lech Wałęsa: Czy pan pamięta tamte czasy? Nie, pan był za młody. Oni byli wtedy tacy butni, tacy zarozumiali. A ja robotnik, który ze wsi przyjechał. Przecież oni takich mieli na pęczki. Mało tego. Wtedy jak pan wie, była wymiana Gomułki na Gierka. W tamtym czasie ta władza i oni nie wiedzieli, co jest grane i kto to jest. A ja już byłem wtedy taki odważny i bezczelny, że jak ja im mówiłem wszystko wprost, konfrontowałem się z nimi, to oni byli przekonani, że ja jestem wysłannikiem Gierka. Oni mnie się bali.

Konrad Piasecki: Jeśli w tej książce będą jakieś zobowiązania do współpracy, jeśli będą zapisy z rozmów Lecha Wałęsy z SB, to będzie to fałszywka?

Lech Wałęsa: Nie może być, bo tego nigdy nie było. Przypominam panu inną rzecz. W tej książce musi być – i zresztą musi pan znaleźć – że byłem swego czasu wrabiany, bo to była taka koncepcja, żebym nie dostał Nobla, żeby pokłócić mnie z Walentynowicz. Są na to dowody, może pan to sprawdzać. Będą puszczał w Internecie, że chciano mnie tym sposobem i nas pokłócić, tylko że się nie udało.

Konrad Piasecki: To jest wiadoma sprawa, że były fałszywki, że próbowano panu utrudnić osiągnięcie, czy zdobycie nagrody Nobla. Ale panie prezydencie, pan nadal podtrzymuje, że wie pan, kim był agent „Bolek”?

Lech Wałęsa: Oczywiście, że wiem.

Konrad Piasecki: A może jest dzisiaj tak, że podejrzenia i oskarżenia zaszły tak daleko, że warto byłoby już dziś powiedzieć, kto nim był.

Lech Wałęsa: Nie. Poczekajmy. Niech się zbłaźnią ci wielcy historycy.

Konrad Piasecki: Ale ten „Bolek” to jest człowiek znany, czy ktoś, kto rozpłynął się w historii?

Lech Wałęsa: Zostało parę godzin, daj pan spokój.

Konrad Piasecki: Wytoczy pan prezydentowi proces za te słowa?

Lech Wałęsa: Dzisiaj Kaczyński dostaje list ode mnie mówiący: „Proszę pana. Prawniku, stróżu prawa. Albo mnie przeprosisz i się wycofasz, albo stajemy do płotu. Dlatego, że ty masz być na straży prawa, a ja ci prawem pokazuję - mam status pokrzywdzonego i mam udowodnione w sądzie, że nie mam nic wspólnego z tą prowokacją”.

Konrad Piasecki: Stajemy do płotu, czyli pozew sądowy?

Lech Wałęsa: Oczywiście.

Konrad Piasecki: Przeciwko prezydentowi urzędującemu? Wyobraża pan to sobie?

Lech Wałęsa: Poczekamy. Jego godziny są policzone. Ja już zapowiadam, że mu nie daruję. Tak jak przegrał poprzedni proces o pomówienia ze mną i musiał zapłacić karę, tak i ten przegra. Nie może wygrać, bo je nie mam nic wspólnego z tą sprawą.

Konrad Piasecki: W tej sytuacji znajomość z Lechem Kaczyńskim uważa pan za ostatecznie zakończoną?

Lech Wałęsa: Nie. Mam nadzieję, że on się nawróci, wyleczy z kompleksów, zacznie się zachowywać jak mój zastępca swego czasu, jako ten, który zawdzięcza mi swoją karierę i wtedy będzie wszystko ok.

Konrad Piasecki: Ale zaproszenia na tegoroczne imieniny już nie będzie?

Lech Wałęsa: Dlaczego nie?

Konrad Piasecki: Będzie?

Lech Wałęsa: Oczywiście, że tak.

Konrad Piasecki: Czyli Lech Kaczyński będzie zaproszony na imieniny Lech Wałęsy?

Lech Wałęsa: Oczywiście, że tak. To, że popełnia błędy, to że jest chory, zakompleksiony w tym punkcie, to trzeba mu pomóc, a nie go wykańczać. Musimy być miłosierni.

Konrad Piasecki: Na koniec jeszcze jedna sprawa. Jeszcze jedno nazwisko, chyba pańskiego potencjalnego wroga. „Newsweek” pisze, że niejaki Paweł Zyzak napisał o panu książkę, w której dowodzi, że był pan ojcem nieślubnego dziecka.

Lech Wałęsa: Dzieci wszystkie w Polsce są moje. Wszystkie. Tylko niech on posprawdza dokładnie o co tam chodzi i niech pisze prawdę.

Konrad Piasecki: Ale nie było jakiegoś epizodu w burzliwej młodości?

Lech Wałęsa: Ja też byłem młody, też kocham dziewczyny. Tylko nie było tak daleko. Ja się do niczego nie przyznaję i niczego się nie wypieram. Byłem młody, nawet przystojny, robiłem wiele rzeczy, ale zawsze w klasie i honoru, i chrześcijańskiego zachowania.

Konrad Piasecki: Ale znajdzie się jakieś nieślubne dziecko, panie prezydencie? Niski poziom, ale za chwilę ta sprawa będzie głośna.

Lech Wałęsa: Gdzie strona - tam żona, gdzie parafia - tam dziecko. Takie było kiedyś na Kujawach przysłowie.

Konrad Piasecki: Nie odpowiada pan na moje pytanie.

Lech Wałęsa: Nie, bo to są bzdury i takich bzdur będzie więcej. I następną mamy sprawę.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.