Byłem od miesięcy przygotowany, że ten dzień nastąpi - mówi o swoim zatrzymaniu przez ABW Mieczysław Wachowski, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF. Moja wojna z Kaczyńskim musiała przynieść taki, a nie inny efekt - dodaje.

Kamil Durczok: Panie ministrze, w czasie gdy pan się tłumaczył przed łódzką prokuraturą, całkiem spora grupa osób w Polsce mówiła, że nie jest zaskoczona pańskim zatrzymaniem. Chyba pana nie lubią?

Mieczysław Wachowski: Na brak wrogów ja nigdy nie narzekałem. To jest przyklejone do mnie.

Kamil Durczok: A ta poranna wizyta oficerów ABW pana zaskoczyła?

Mieczysław Wachowski: Nie. Ja czekałem, że to kiedyś nastąpi. Byłem od miesięcy przygotowany, że ten dzień nastąpi, dlatego że wojna która dzisiaj ma miejsce Kaczyńskiego ze mną musiała przynieść taki a nie inny efekt. Ja czekałem na to.

Kamil Durczok: Strasznie pan upolitycznia pańskie kłopoty z prokuraturą.

Mieczysław Wachowski: Bo one się zaczęły właśnie wtedy, gdy ja nie miałem żadnych kłopotów z prokuraturą. Nawet wtedy, gdy prokuratorem był Kaczyński. Przez rok nie postawił mi nikt żadnego zarzutu. Z chwilą gdy chciałem udowodnić, że ja nie jestem przestępcą, żeby prawda o mnie miała jasną kartę zaczęły się moje problemy; gdy wytoczyłem proces panu Kaczyńskiemu o zniesławienie.

Kamil Durczok: Ja doskonale rozumiem, że to jest dla pana bardzo wygodne tłumaczenie, powiedzieć, że za wszystkim ktoś stoi – Lech Kaczyński, albo Jarosław Kaczyński, albo jeszcze ktoś stoi. Tylko dowody proszę.

Mieczysław Wachowski: Do wody to ja lubię skakać jak pływam, ale już panu mówię. Rzecz choćby w tej sprawie łódzkiej, bo ona jest taka na dziś. Jeżeli prokurator stawia mi zarzut, że pani Grażyna Gałkiewicz, pan Zbigniew Gałkiewicz i pan Andrzej Gałkiewicz oświadczają, że podobno miałem wziąć od nich, czy chcieć milion za załatwienie czegoś tam. Niepublicznie – bo to z aktu oskarżenia mi przeczytano – pani Gałkiewicz mówi mi, że ani ona ani jej mąż nie mieli ze mną żadnych kontaktów, że to nieprawda i są zdziwieni moim aresztowaniem.

Kamil Durczok: To pan mówił, ale to mi nie bardzo pasuje, że prokurator jednak decyduje się postawić panu zarzuty.

Mieczysław Wachowski: Są powiązania, zawsze były prokuratury, polityków.

Kamil Durczok: Ale to łatwo powiedzieć. Panie ministrze dowody.

Mieczysław Wachowski: Ja nie mam dowodów, tylko mogę powiedzieć o faktach, które miały miejsce. Bo angażowanie kawalkady samochodów, które przyjeżdżają pod dom, robią przeszukanie po to, żeby się dostać, żeby sprawdzić cokolwiek, to się wiąże ze sobą. Akurat uderzenie nastąpiło nie tylko we mnie, ale również w mojego mecenasa, który w tej sprawie występuje.

Kamil Durczok: Ale to są takie argumenty panie ministrze. Ja też słuchałem pańskiego mecenasa, który mówi „Czy państwo sobie wyobrażacie taką sytuację, że prokuratura w tym gorącym okresie przedwyborczym ma poważny materiał na szarą eminencję, na ministra Wachowskiego i nie występuje o aresztowanie go? To jest takie zaklinanie rzeczywistości, bo pański mecenas doskonale wie i pan zapewne też, że jak jakieś przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3, to zwykle w Polsce aresztu tymczasowego się nie stosuje.

Mieczysław Wachowski: Nie znam tak dokładnie przepisów. Na razie wiemy tylko tyle – jeden z panów Gałkiewiczów powiedział, że gdzieś tam w 2003 roku kiedy się spotkaliśmy, to ja podobno od niego żądałem, coś tam chciałem wziąć. Ale on zeznania złożył dopiero rok później w 2004 roku w grudniu.

Kamil Durczok: Ja rozumiem, że pan się broni, ale to wygląda tak, że pan jest przekonany, że ktoś na pana poluje.

Mieczysław Wachowski: Ja myślę, że ta nagonka trwa rzeczywiście. Tak jest nagonka na moją osobę.

Kamil Durczok: To teraz sięgnijmy 10 lat wstecz. Jak się czyta prasę sprzed 10 lat, kiedy pan był ministrem, to wychodzi, że charakter ma pan trudny. „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem” – pamięta pan takie zdanie?

Mieczysław Wachowski: Było takie określenie, ale akurat nie ze mną, tylko z Moczarem związane.

Kamil Durczok: A kto je wymyślił?

Mieczysław Wachowski: Z Moczarem to starsze jest datowo.

Kamil Durczok: Było jeszcze „Kto z Mieciem wojuje, ten od Miecia ginie”. Pamięta pan tamte czasy?

Mieczysław Wachowski: Ja nigdy nie mówiłem, że mam łatwy charakter. Ja miałem trudną pracę; byłem szefem gabinetu Lecha Wałęsy, człowiekiem najbardziej pewnie nielubianym, bo wykonującym polecenia dla urzędu prezydenta.

Kamil Durczok: A przez skromność pan dodaje, że skutecznym bardzo, bo ta lista osób, które się z panem skonfliktowały, albo odeszły, albo musiały odejść z kancelarii jest bardzo długa. To jest Andrzej Kozakiewicz, to jest Jarosław i Lech Kaczyński, to jest Stanisław Iwanicki, to jest Lech Falandysz, Jan Pużycki. To są ludzie, którzy mniej lub bardziej otwarcie też się do buntów dołączali.

Mieczysław Wachowski: Ale tu jest pewna nieścisłość, dlatego że pan Iwanicki, pan Kozakiewicz byli w kancelarii z prezydentem Wałęsą do samego końca. To mnie już nie było, bo ja w sierpniu zostałem z kancelarii na urlop wysłany.

Kamil Durczok: To wszystko prawda. Okres pańskiej bytności w kancelarii prezydenta był okresem bardzo burzliwym i sam pan doskonale pamięta, że były różne listy, które powstawały, albo nie powstawały, ujrzały światło dzienne, albo nie ujrzały, dotyczyły pana – miłych rzeczy to w tych listach nie pisano. Przypomnę słowa Jana Pużyckiego o pewnym widmie, które krąży. Pamięta pan to?

Mieczysław Wachowski: Pamiętam.

Kamil Durczok: Słuchaczom przypomnijmy: „Nie jestem w stanie wykonywać swojej funkcji, dopóki w pałacu będzie krążyć widmo wszechwładnego kretyna” – napisał Jan Pużycki.

Mieczysław Wachowski: Pan Pużycki był jakiś czas szefem telewizji. Gdy skasował nam 3 Lancie i naciągnął kancelarię na telefon na ponad 5 milionów, wyrzuciłem go po prostu na zbity łeb. To jest jego odpowiedź na to. Tylko dzisiaj już nikt nie wie, że on skasował trzy auta.

Kamil Durczok: Jak się sięgnie do tej prasy, o której mówię to ładnych kilka stron tutaj zajmują rozmaite sprawy...

Mieczysław Wachowski: To znaczy, że nie jestem tuzinkową osobą.

Kamil Durczok: Panu zarzucano – pamięta pan sprawę 3 tysięcy dolarów i mnóstwo innych.

Mieczysław Wachowski: Może taka konkluzja, bo rzeczywiście słuchacze pomyślą, że nic tylko powinienem siedzieć. Jeżeli wszędzie przed tymi zarzutami jest „podobno” ktoś powiedział, coś słyszał, to gdzie są fakty? To są ciągle pomówienia. Żaden z tych zarzutów się nie potwierdza.

Kamil Durczok: Panie ministrze rzuca pan oskarżenia, tłumaczy się pan z oskarżeń. Kogo zmiecie to zamieszanie? Pana czy pańskich wrogów?

Mieczysław Wachowski: Ja bym chciał, żeby prawda ujrzała światło dzienne. Bo jeżeli zostało mi zarzucone, że ja jestem wielokrotnym przestępcą a ja mówię, że nie i cztery wyroki sądu z Sądem Najwyższym pokazują, że jest to wszystko nieprawda, to teraz na siłę stara się zrobić jakikolwiek zarzut, żeby w opinii publicznej było, że Wachowski nie jest fair. To jak ja się mam bronić? Co mam wyjaśniać? Niech sąd orzeknie raz – SN już orzekł - nie był Wachowski nigdy przestępcą, to wszystko były pomówienia i plotki.

Kamil Durczok: Zobaczymy co orzeknie sąd w Łodzi, bo jeśli zarzuty zostaną utrzymane to będzie sprawa.

Mieczysław Wachowski: I pewnie kiedyś to nastąpi i pójdę siedzieć. Czekam na to, kiedyś to nastąpi, bo Kaczyńscy nie odpuszczą. Aż się boję jak dojdą do władzy.

Kamil Durczok: Dziękuję za rozmowę.

fot. Marcin Wójcicki RMF