Szefowie coraz częściej oszukują swoich pracowników - alarmuje Państwowa Inspekcja Pracy. Aż 72 tysiące firm nie płaci pensji. W ciągu roku kwota niewypłaconych pieniędzy wzrosła o połowę. Szefowie są nam winni już 144 miliony złotych. Najmniej solidni prezesi są w województwach podkarpackim i dolnośląskim.

Krzysztof Berenda: Co się zmieniło przez ostatni kwartał według tych danych? Widać, że sytuacja się pogorszyła.

Tadeusz Zając, Główny Inspektor Pracy: Minę mam nietęgą, bo zmieniło się na gorsze. Niestety systematycznie przyrasta liczba ujawnianych przypadków niewypłacania pracownikom należnych wynagrodzeń za pracę. Wykonaną pracę, co podkreślam. Wzrasta także systematycznie kwota tych środków - 144 mln złotych za trzy kwartały. Przez trzy miesiące od lata, przez lipiec, sierpień, wrzesień, prawie 30 mln przyrostu. Te same niestety są problemy. Pracodawcy tłumaczą, że mają trudności finansowe, że mają kłopoty z wyegzekwowaniem należności za wykonane usługi. De facto nic się nie zmieniło, ale jest też prawdą, że w tym czasie myśmy zwiększyli liczbę czynności kontrolnych. Przypadków ujawnianych na pewno jest więcej, ale problemy, niestety, pozostały te same. Co nas najbardziej martwi to fakt, że pracodawcy w tych zakładach ciągle tłumaczą sytuację, że oni znają prawo, mają świadomość naruszenia prawa, ale niestety ich kondycja finansowa wyklucza możliwość utrzymania zasady terminowego wypłacania wynagrodzenia, bądź w ogóle wypłacania wynagrodzenia, jeżeli się kondycja finansowa nie poprawi. Dlatego podejmujemy coraz bardziej restrykcyjne środki prawne, zwiększamy systematycznie liczbę wniosków kierowanych do sądu, albowiem przypominam, że sąd może orzec karę grzywny do 30 tys. złotych przy kwocie inspektora do 2 tys. Jest to jednak znacząca różnica. Niemniej jednak tutaj czeka nas ciężka praca analityczna. Ta mapa zalęgłości jest bardzo zróżnicowana. To nie jest jednolity problem w skali kraju. Są województwa, gdzie rzeczywiście ten problem maleje, ale są takie gdzie ten problem się nadal utrzymuje na niezmienionym poziomie lub wzrasta. To jest obszar naszego szczególnego zainteresowania. Dlatego też państwa informuję, że zamierzam spotkać się z pracodawcami, którzy szczególnie w niektórych branżach zalęgają z wypłatą wynagrodzeń. Tutaj branża mediów niestety króluje, kwota zaległości jest najwyższa. Na jednego pracownika ponad 6 tys. złotych, a przykładowo w administracji państwowej 130 zł. Widać jaka jest kondycja finansowa branż, ale też i kwoty należności są znacznie wyższe. Będę chciał z tymi pracodawcami porozmawiać jak możemy wspólnie razem zmienić ten niepokojący i rażąco naruszający obowiązujące prawo problem. Bo jest to problem rzeczywiście, który systematycznie narasta.

Krzysztof Berenda: Może te sankcje są na razie nieskuteczne i spotkania też nie skutkują, bo rzeczywiście jest coraz gorzej z kwartału na kwartał. Czy planowane są jakieś zmiany na poziomie ustawowym?

Tadeusz Zając: Ja o zmianach na poziomie ustawowym nie słyszałem. Poza tymi które są. Istnieją ustawy, które dają szansę łagodzenia skutków kryzysu, ale muszę powiedzieć, że zainteresowanie pracodawców tymi ustawami jest dla mnie zastanawiająco niskie. Musimy znaleźć jakiś sposób, gdzie jest prawdziwa przyczyna. Przypomnę państwu, że my, jako inspektorzy pracy, nie mamy prawa wglądu w księgi finansowe zakładu pracy. Jesteśmy zdani na oświadczenie pracodawcy. Ponieważ problem narasta, musimy zastanowić się, być może także w Komisji Trójstronnej, o tym problemie porozmawiać. Jest to klasyczny przykład przerzucania ryzyka działalności pracodawcy na pracownika. Cóż to jest za tłumaczenie "nie mam pieniędzy, więc nie płacę"? Przecież trzeba mieć świadomość, że pracownicy mają także swoje zobowiązania. Praca, która została im zlecona, została przez nich wykonana, a do sposobu wykonania pracodawcy nie wnoszą żadnych uwag. Tłumaczenie, że "nie płacę, bo nie mam", jest dzisiaj trochę zastanawiające i właściwie nie do przyjęcia.

Krzysztof Berenda: Chce pan podnieść kary?

Tadeusz Zając: Ja nie jestem zwolennikiem kar. Ja jestem raczej zwolennikiem analitycznych sposobów pracy. Jestem raczej za tym, żeby taką debatę na ten temat odbyć. Jest to wstydliwy polski problem. Ja, jako Inspektor Pracy, nie słyszę żeby skala tego zjawiska w takim stopniu występowała w innych krajach Unii Europejskiej. Ono się zdarza, ale ten problem w Polsce mieliśmy właściwie opanowany do roku 2007. Niestety w 2008, 2009 i 2010 roku systematycznie mamy znowu ten sam problem. Zatory płatnicze, kłopoty finansowe. Trzeba teraz zastanowić się, co zrobić, żeby ryzyko działalności pracodawcy nie było w tak bezwzględny sposób przerzucane na pracowników, bo im się po prostu to wynagrodzenie należy.

Krzysztof Berenda: Gotowego pomysłu na zatrzymanie tej fali nie ma?

Tadeusz Zając: Muszę powiedzieć, że czytając regulacje prawne, wysokość kar, wydaje się, że od strony prawnej mamy to uregulowane jasno, czytelnie, ale mamy problem egzekwowania. Może dużo by dało spotkanie z panem ministrem sprawiedliwości, może sądy bardziej restrykcyjnie by do tego problemu podeszły. Przypomnę, że średnia kwota kary grzywny orzekana przez sądy to jest niespełna dwa tysiące złotych, a przecież mają jeszcze w zapasie ponad 28 tys. do górnej granicy. Sygnalizuję też państwu, że jak się analizuje orzeczenia sądu, to widać, że sądy bardzo wnikliwie oceniają faktyczną sytuację. Niestety, potwierdza się to, że pracodawcy nie płacą dlatego, że po prostu nie mają na dzień dzisiejszy środków finansowych. Jest to problem. Poziom regulacji prawnych, zobowiązań wzajemnych między pracodawcą a pracodawcą, bo wtedy fakt niedotrzymania terminów zapłaty za wykonaną pracę, usługi, wyroby od razu wpływa na kondycję konkretnego pracodawcy. To też trzeba i należy rozumieć, ale nie możemy, jako Inspekcja Pracy, patrzeć na to tak niezwykle liberalnie i tolerancyjnie, kiedy prawo pracy jest w tym momencie rażąco naruszane.

Krzysztof Berenda: Proszę jeszcze powiedzieć, tak instruktażowo, co pracownik może zrobić, jeżeli nie dostaje na czas wynagrodzenia?

Tadeusz Zając: Pracownik bezwzględnie powinien przyjść do naszego urzędu. Nawet może być to zachowanie anonimowe. Można zapytać się, poradzić się. Oczywiście może liczyć na to, że my, kiedy takie czynności przeprowadzamy, jeżeli jest jego prośba, to stanowczo dochowujemy tej tajemnicy - jego dane są do naszej wiadomości. Tutaj też bardzo liczę na związki, na organizacje związkowe. Najbardziej liczę na Komisję Trójstronną, bo jest to problem, który w mojej ocenie powinien być przedmiotem obrad tej komisji. Jest to ciało reprezentatywne, gdzie powinniśmy znaleźć wreszcie sposób żeby się z tym wstydliwym problemem po prostu uporać. W mojej ocenie niedopuszczalne są przypadki obchodzenia prawa i naruszania prawa, przerzucania ryzyka działalności na pracowników.