Dowiedział się, że ostatni partyzant Józef Franczak "Lalek" to jego ojciec, dopiero jak ten zginął. Wcześniej to byłoby zbyt niebezpieczne. Oto wzruszająca rozmowa z synem "Lalka" - Markiem Franczakiem.

Krzysztof Kot: Tak naprawdę pan bardziej nie pamięta ojca, niż pamięta...

Marek Franczak: Tak naprawdę, to tak. No cóż... Postać wychodząca z kupki zboża, idącą w stronę lasu, jej rysów twarzy nie widać - tak pamiętam ojca. Tylko jego postać, zamgloną postać. Taką mam przed oczami i nic więcej. Mam tylko te zdjęcia, które zostały. Mało tych zdjęć. Mama mówiła, że tata nie chciał w ogóle się fotografować.

A przytulić własnego ojca?

Nigdy nie było mi to dane. To przykre z perspektywy czasu, ale gdybym wiedział, że to mój ojciec, to bym podleciał i chciał go bliżej zobaczyć. Tato chciał mi powiedzieć, że jestem jego synem. Obejrzał mnie tylko, ale co zrobić? Tak sobie myślałem: "Boże, człowiek chciałby tak bardzo zaznać tego ciepła ojcowskiego, a nawet pasem dostać w tyłek. To jest jednak zawsze ojciec". Ale nie udało się.

Pana ojciec do końca był wierny przysiędze.

Do końca był wierny, przysięgi nie złamał.

Czego by pan teraz tak naprawdę chciał, jeśli chodzi o zachowanie pamięci ojca?

Ja bym tylko chciał, żeby ubeków, którzy działali z premedytacją, trochę pociągnąć do odpowiedzialności. Nie tylko za cierpienia ojca, ale też innych ludzi. To jest moje ciche marzenie, ale chyba nierealne.

Czyli po prostu osądzić tych, którzy osądzeni być powinni?

Osądzić, nie zamknąć, bo wiadomo, że wiek niektórym na to nie pozwala. Ale wyrok to jest jednak satysfakcja dla tych ludzi, którzy cierpieli.

Co by pan teraz ojcu powiedział: tak wprost, po ludzku?

Tato, jestem z Ciebie dumny i chciałbym, żeby moje dzieci były takie jak Ty. Mimo, że Cię nie znałem.