Gdyby premier Buzek wyciągnął konsekwencje, a minister Pałubicki zajął się sprawą, nie rozmawialibyśmy dziś o agencie UOP w Solidarności - mówi Zbigniew Siemiątkowski, b. szef UOP, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka.

Kamil Durczok: Czy wiedział pan o agencie umieszczonym w Solidarności?

Zbigniew Siemiątkowski: O tej sprawie nie mogę mówić do momentu, w którym pan premier nie zwolni mnie z tajemnicy państwowej.

Kamil Durczok: Ludzie służb potrafią mówić tak, by niewiele powiedzieć, a dziennikarze potrafią tak pytać, by czasem coś usłyszeć. Musiał pan wiedzieć, że taki człowiek działa i że takie informacje do premiera Cimoszewicza dotarły.

Zbigniew Siemiątkowski: W tamtym okresie byłem w rządzie szefem MSWiA oraz ministrem koordynatorem, czyli w latach 1996-97. Wszystkie raporty dotyczące działania służb specjalnych trafiały na biurko prezesa Rady Ministrów. Prezes Rady Ministrów, wedle swojej wiedzy i doświadczenia czynił z tej wiedzy użytek.

Kamil Durczok: Ale umiejętnie przemilczał pan fakt, że od października 1996 roku miał pan uprawnienia zastępowania premiera w nadzorze nad UOP, czyli do pana te informacje trafiały.

Zbigniew Siemiątkowski: I skutecznie nadzorowałem Urząd Ochrony Państwa i jeżeli były nieprawidłowości, to były wyciągane na powierzchnię. Jestem tym ministrem, który ujawnił fakt inwigilacji prawicy – tzw. słynna szafa płk Lesiaka. Jej zawartość trafiła do prokuratury i już nie jest moją winą, że śledztwo trwa i nikt odpowiedzialny za inwigilację prawicy, w tym braci Kaczyńskich, nie stanął przed sądem.

Kamil Durczok: Dlaczego Włodzimierz Cimoszewicz dziś - 9 lat po tych wydarzeniach - przypomina ten fakt, to mogę się domyślać, ale dlaczego pan o tym wcześniej nie mówił, wielokrotnie krytykując sposób działania służb specjalnych, to tego już nie rozumiem.

Zbigniew Siemiątkowski: Są rzeczy, o których można mówić i te, o których nie można mówić.

Kamil Durczok: A o szafie płk. Lesiaka?

Zbigniew Siemiątkowski: Było to złamanie polskiego prawa, bo nie można prowadzić żadnych działań operacyjnych, wymierzonych w organizacje społeczne, polityczne, partie, związki zawodowe.

Kamil Durczok: To, czym to się różni od tej sprawy?

Zbigniew Siemiątkowski: Jeśli ona nabierze rumieńców, to wyjaśni bardzo wiele. Ona mogła być wyjaśniona, dlatego że komisja do spraw służb specjalnych w momencie, jak pan Miodowicz kandydował do komisji ds. Orlenu, jeden z posłów, powołując się na publikacje prasowe, sygnalizował takie zjawisko. I komisja się tym nie zajęła.

Kamil Durczok: Zostawmy komisję. Szafa płk. Lesiaka to działania przeciwko legalnie działającym ugrupowaniom, to czym się różni ta sprawa? Solidarność działa legalnie i miała agenta UOP w środku.

Zbigniew Siemiątkowski: Gdybym chciał odpowiedzieć na pana pytanie, to zdradziłbym tajemnicę państwową.

Kamil Durczok: To wygodna odpowiedź, ale pan już de facto przyznał, że ten agent działał. Pan mówi, że te sprawy się różnią, a ja pytam, czym?

Zbigniew Siemiątkowski: Gdyby pan premier Buzek wyciągnął wtedy konsekwencje, gdyby pan minister Pałubicki chciał się sprawą zająć… Jak rozumiem – czytam dzisiejszą prasę – zajęto się sprawą i tak się zajęto, że jej nie zdecydowano upublicznić. Gdyby wtedy można to było zrobić, dziś o tym nie mówilibyśmy.

Kamil Durczok: Czy ta sprawa nie wyszła na jaw, kiedy premier zapytał szefów służb, skąd mają tak dokładne informacje o planowanej demonstracji górników?

Zbigniew Siemiątkowski: Chce pan ode mnie za dużo wiedzieć, pytając o rzeczy, na które potrafiłbym odpowiedzieć, ale mówimy o takiej materii, która objęta jest najwyższą klauzulą tajności. Może ją uchylić tylko sąd i to tylko w wyjątkowych sytuacjach – np. gdyby osoba-agent była podejrzana o zabójstwo. Agent jest chroniony prawem.

Kamil Durczok: Zastanawiam się, dlaczego ówczesny szef służb, który już nie był człowiekiem poprzedniego prezydenta – bo to jeszcze mogłoby coś tłumaczyć – nie przyszedł do premiera z wnioskiem o wycofanie tego człowieka z Solidarności, tylko przyszedł z takimi informacjami. To byłoby naturalne postępowanie. Jeśli uważała ówczesna ekipa, w tym – jak rozumiem pan – że takie działania nie powinny mieć miejsca.

Zbigniew Siemiątkowski: Chcę zapewnić, że zostały wyciągnięte stosowne wnioski w stosownym czasie i zostały wdrożone procedury – takie, które gwarantowałyby, że za rządów SLD żadna organizacja społeczna, polityczna, w tym związki zawodowe, nie podlegałyby operacyjnej działalności służb specjalnych.

Kamil Durczok: A jak pan myśli, ilu jeszcze takich „nielegalnych” może działać w polityce?

Zbigniew Siemiątkowski: To jest pytanie, na które oczywiście panu nie odpowiem. Jak minister spraw wewnętrznych podjąłem bezprecedensową decyzję - w instrukcji operacyjnej zostało wyraźnie napisane, że nie można prowadzić działalności operacyjnej za pomocą agentury w środowisku dziennikarzy. To było w 1996 roku. I o ile ja odpowiadałem za służby specjalne, ten nakaz był stosowany.

Kamil Durczok: Dziękuję za rozmowę.