To psucie państwa i prawa - tak atak na media ze strony Leppera i Giertycha ocenia Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, gość Kontrwywiadu RMF FM.

Kamil Durczok: Wicepremier Lepper mówi: „ABW musi wkroczyć do „Gazety””, a wicepremier Giertych dodaje: „Trzeba zaostrzyć prawo prasowe”. Czy politycy biorą odwet na mediach?

Andrzej Rzepliński: Tak. Traktuję to jako kolejny element psucia naszego państwa, psucia obyczajów i w tym przypadku, prób psucia prawa.

Kamil Durczok: Na jak podatny grunt mogą paść takie hasła, jakie np. głosi wicepremier Giertych: sąd prasowy dla dziennikarzy, kary finansowe – 1000-krotność najniższego wynagrodzenia…

Andrzej Rzepliński: W sporej części na bardzo podatny grunt. Zarówno w Sejmie, w wielu departamentach naszych ministerstw, w sejmikach wojewódzkich, w starostwach, bardzo wielu krajowych i lokalnych polityków bardzo nie lubi prasy i to, że prasa dobrze spełnia swoją misję, czyli informują o tym, co robią i jak robią i kim są.

Kamil Durczok: A czy to jest tak podatny grunt, że prawo prasowe może zostać zmienione?

Andrzej Rzepliński: Myślę, że jednak pan premier zastopuje te próby. Prawo prasowe ma jeden grzech i to bardzo poważny: datę promulgacji.

Kamil Durczok: 1984 rok.

Andrzej Rzepliński: Tak, To była czysta propaganda komunistyczna – miała pokazać, że w Polsce istnieją ramy prasowe dla wolności prasy – tak oczywiście nie było. Natomiast to prawo – niezależnie od tego, kiedy było uchwalone – obrosło bardzo dobrymi wyrokami Sądu Najwyższego, NSA, świetnymi komentarzami. Wszystko to zostało zrobione już w latach 90. i później, a więc w nowej Polsce. To jest dobre prawo prasowe, bo to prawo tworzy nie tylko ustawa, ale wyroki i poglądy doktryny.

Kamil Durczok: Dobre prawo prasowe, ale pozwala np. na zamykanie tytułów prasowych.

Andrzej Rzepliński: Pozwala, bo każde prawo prasowe może pozwolić na zamknięcie tytułu, gdyby się okazało np. że jest to gazeta, propagująca rewolucję nazistowską czy komunistyczną. Wtedy taka sytuacja może się pojawić.

Kamil Durczok: Ale też wtedy dziennikarzy można skarżyć z wielu różnych artykułów i kodeksu karnego.

Andrzej Rzepliński: Absolutnie. Jak każde prawo, może ono ulegać zmianie. Wszyscy się tak naprawdę boją dotknąć prawa prasowego. Należę do zwolenników i brałem kiedyś udział w grupie, która miała przygotować nowe prawo prasowe, właściwe dla państwa w pełni wolnego. Ale wszyscy się tego boją, bo nawet ruszenie jednego przepisu spowoduje, że do roboty się zabiorą ci, którzy są wrogami wolności prasy. Tacy ludzie, jak ci, którzy się wczoraj wypowiadali.

Kamil Durczok: Nawet jak nie są wrogami wolności prasy to może patrzą zupełnie z innego punktu widzenia – jak to politycy. Teraz wracam do tego pytania o podatny grunt, bo jednak sam pan też to podkreślił, trudno znaleźć takiego polityka, który nie miałby poczucia krzywdy wobec mediów. Czy pan nie obawia się takiej sytuacji, że jednak pokusa będzie silniejsza tam w sejmie, żeby coś pomajstrować przy tym prawie?

Andrzej Rzepliński: Jeżeli cokolwiek pomajstrują, to będą to próby zupełnie naiwne, bo to, co proponuje pan Lepper to by się sprowadzało do stworzenia państwowej listy prasy, gdzie grupa "wybitnych" polityków, takich jak pan Lepper, ustala tytuły, które mogą mieć debiut i ukazywać się. Albo to, co proponuje pan Giertych – bardzo szybkie procesy. W naiwnej wierze, mnie to akurat bardzo dziwi, bo ma wykształcenie prawnicze, jest przekonany, że bardzo szybkie procesy zawsze się będą kończyły sukcesem dla polityków. A jeżeli politycy przegrają dziesięć kolejnych procesów? Zaproponują zniesienie sądów, czy też wprowadzenie partyjnych sędziów, którzy będą wydawać wyroki? Skąd ta naiwna wiara, że sędziowie w ciągu siedmiu dni wydadzą korzystne dla nich wyroki? Politycy zawodowo kłamią, sami się obrzucają błotem – mieliśmy we wrześniu świetny tego przykład. Czy wobec tego prasa powinna na polecenie innych polityków publikować wielkimi literami, że ktoś jest łgarzem? Tylko dlatego że jest politykiem. To w moim przekonaniu osiągnęło jakieś apogeum groteski i ośmiesza nasz kraj wobec całej Europy. W niektórych wypowiedziach, ale to są na szczęście tylko wypowiedzi, sięgamy poziomu Ukrainy Kuczmy, gdzie w ten sposób właśnie politycy wypowiadali się o dziennikarzach.

Kamil Durczok: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powinna rozpocząć śledztwo po tym wniosku Samoobrony?

Andrzej Rzepliński: Nie. To by ośmieszyło Agencję. Jeżeli już, to być może Agencja powinna powrócić do oskarżeń pana premiera wobec agenturalnej być może przeszłości samej Samoobrony. Jeżeli w ogóle to robota dla Agencji. A nie to, jak rozumiem pan Lepper twierdzi, że miała być próba zamachu stanu i stworzenie koalicji PiS z Platformą Obywatelską.

Kamil Durczok: Różnica między politykami i dziennikarzami polega m.in. na tym, że ci pierwsi mają w rękach ogromny aparat władzy: prokuraturę, służby specjalne i wiele innych narzędzi. Ci drudzy: pióro i mikrofon. Czym się ta wojna może skończyć?

Andrzej Rzepliński: Mamy jeszcze społeczeństwo obywatelskie. Nawet jeśli nie bardzo mocne, nie bardzo głęboko zakorzenione w życiu, to ono jednak istnieje. Mamy również zdrowy rozsądek, który w Polsce często okazuje się bardzo użyteczny. Po tych wielkich zapowiedziach kończy się niczym. To co mnie bardzo martwi, to takie psucie jakości życia publicznego w Polsce. Do takiej pełnej stabilnej demokracji jeszcze nam daleko. Jeszcze niewiele osiągnęliśmy, a już psujemy to, co mamy.

Kamil Durczok: Wniosek ABW w prokuraturze, wniosek Samoobrony w ABW za nami, decyzja ABW przed nami. Dziękuję bardzo.