Jesteśmy karykaturą państwa. I powinniśmy być obiektem śmiechu całego świata – mówi gość RMF Maciej Rybiński. To wszystko, co się dzieje, jest rezultatem tzw. grubej kreski – dodaje publicysta „Rzeczpospolitej”.

Tomasz Skory: Pan zauważył, że cokolwiek się w naszym kraju dzieje, stanowi argument za przeprowadzeniem wyborów jesienią, a nie wiosną. Tak jest z majowym szczytem Rady Europy, referendum konstytucyjnym, pewnie jak będzie jakaś większa powódź niż dziś, to też będzie to argument.

Maciej Rybiński: Każdy argument jest dobry, jeśli się chce coś osiągnąć. Ja napisałem dwa dni temu, że trzeba wybory uzależnić od jakiejś koniunkcji Wenus z Saturnem, albo innych układów planetarnych. Przecież to są bardzo ważne sprawy. Czy lewica nie mogłaby sobie postawić horoskopu i znaleźć taki termin, gdzie tam z układu zodiakalnego wyjdzie, że wszyscy pójdziemy głosować na Oleksego?

Tomasz Skory: Z pewnej uszczypliwości wnoszę, że to są urojenia te argumenty.

Maciej Rybiński: Oczywiście, że to są urojenia. Bardzo zacna organizacja Rada Europy, ale ona ma takie samo znaczenie, jakby powiedzieć, że trzeba poczekać aż zbierze się Rada Episkopatu albo ktokolwiek inny – np. spółdzielnia gminna. To są absurdalne, nonsensowne argumenty.

Tomasz Skory: Ale nawet prezydent mówi, że nie można przyjąć dymisji rządu. Premier w stanie dymisji na takim piekielnie ważnym szczycie, to będzie niepoważne.

Maciej Rybiński: Nie podadzą mu reki? Albo będzie musiał jeść rękami, bo mu widelec zabiorą na bankiecie? To przecież śmieszne jest.

Tomasz Skory: Mamy wicepremiera tworzącego partię opozycyjną poza parlamentem; mamy premiera, który też chciałby to robić, ale musi najpierw zrezygnować; mamy prezydenta, który zrezygnować nie pozwala. Nikt nie robi tego, co by chciał, a jednak to wszystko się kręci. Pan ma czelność z tego się śmiać? Powinniśmy być dumni, że to jeszcze działa.

Maciej Rybiński: Wie pan, jaka jest różnica w teatrze między komedią a groteską. Komedia jest wtedy, gdy aktorzy na scenie są bardzo poważni, a widownia pęka ze śmiechu. Groteska jest wówczas, gdy aktorzy na scenie turlają się ze śmiechu, a widownia jest poważna. Ja się zastanawiam, którą my mamy w tej chwili wersję: czy mamy groteskę – wygłupiają się aktorzy, a my jesteśmy coraz bardziej ponurzy, czy też mamy komedię - oni są poważni, a my się śmiejemy. Żadna z tych opcji mi nie odpowiada. Mi się wydaje, że my mamy jednocześnie komedię i groteskę.

Tomasz Skory: Mówimy o sprawach takich niezbyt popularnych. A tymczasem śledczość życia publicznego nam się nasiliła. To też pewnie daje się zauważyć. Kto nie jest w klubie biznesowym Krakowskiego Przedmieścia to już na pewno jest związany ze służbami bezpieczeństwa. Klub telewizji Familijnej też. I wstyd nie znać Kuny i Żagla.

Maciej Rybiński: Prezydentowa - słyszałem - nie wstydzi się, że nie zna Kuny i Żagla.

Tomasz Skory: Ale zna, bo są zdjęcia.

Maciej Rybiński: No właśnie, ona mówi, że gdyby nie zdjęcia, toby nie wiedziała, że ich zna.

Tomasz Skory: Nie ma pan wrażenia, że taki kraj jak nasz to musi być w zasadzie taki model teoretyczny, bo w rzeczywistości coś takiego nie ma prawa się zdarzyć.

Maciej Rybiński: To nie powinno się zdarzyć. Groteska, która się odbywa, jest straszliwa. Jesteśmy karykaturą państwa. I powinniśmy być obiektem śmiechu całego świata, na którym nam tak zależy, a zwłaszcza Europy.

Tomasz Skory: A gdyby pan miał wskazać winowajcę tego, że jesteśmy pośmiewiskiem? Z czyjej winy jesteśmy?

Maciej Rybiński: Ja jestem przekonany, że to wszystko, co się dzieje, jest rezultatem tzw. grubej kreski, czy też jak wolą inni - porozumienia zawartego przy Okrągłym Stole, że nie będzie dekomunizacji.

Tomasz Skory: Czyli pan wierzy we wpływy służb specjalnych, w nomenklaturowe powiązania polityków, którzy jeszcze dziś urzędują? W klub Krakowskiego Przedmieścia?

Maciej Rybiński: Nomenklaturowe powiązania to jest za poważne określenie. Ja jestem zwolennikiem określenia takich koleżeńskich układów, to jest sitwa po prostu. Nomenklaturowe powiązania wyobrażamy sobie jako straszne podziemie, gdzie niesłychanie mądrzy ludzie – tylko skąd by ich wzięli – ustalają sobie palny długosiężne, nie. To nie na tym polega. To jest wszystko marne, doraźne. Spotykają się koledzy i mówią: Może byśmy parę milionów przekręcimy.

Tomasz Skory: Ale z zeznań pana Wieczerzaka czy Czyżewskiego wynika, że to jednak jest plan.

Maciej Rybiński: Wie pan, ja sobie żartuję, że jakby mnie zaproszą w charakterze świadka przed taką komisję – nie wiem z jakiego powodu – to też mam parę ludzi, którym chciałbym zaszkodzić. A mam fantazję dość bogatą, na pewno bym coś wymyślił. Pan Wieczerzak – to widać wyraźnie – on skonstruował sobie taką wizję świata, siedząc w tym areszcie, i teraz ją prezentuje.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.