SLD, aby wyszło z tego dołka, potrzeba cudu. Cudu nie widać. Nie ma tam nikogo, kto mógłby coś wyczarować. Tego marszu po równi pochyłej nie zatrzyma partia - mówi gość Faktów RMF, lewicowy publicysta Janusz Rolicki.

Tomasz Skory: Potrafi pan wytłumaczyć taki bezruch, oczekiwanie, zastygnięcie SLD w kompletnej bezradności wobec tego, że świat się lewicy wali na głowę?

Janusz Rolicki: SLD schodzi od kilkunastu miesięcy w dół i sądzę, że ten bezruch wzmocniła nieobecność premiera.

Tomasz Skory: Czyli to jest aż ta wodzowska partia, że te wszystkie rzeczy niebezpieczne dla państwa wręcz, które się dzieją, obserwujemy je czytając gazety powodują, że samo SLD bez premiera nie jest w stanie zareagować.

Janusz Rolicki: Tak została ta partia ukształtowana. Ja 4 lata temu jeszcze w Trybunie napisałem w swoim artykule o tym, że Miller tworzy partię wodzowską, że uniemożliwia powstanie frakcji, że po prostu partia to on. Efekty jakie są takie są. Jego błędy powodują, że partia popełnia błędy, że jego sukcesy są sukcesami partii. Ale ponieważ okazał się fatalnym premierem; po prostu człowiekiem, który zwyczajnie nie dorósł do tych czasów i nie jest w stanie nic zaproponować, w związku z tym partia ta cały czas traci. Społeczeństwo wiązało wielkie nadzieje ze zwycięstwem SLD; uważano, że przyjdą pragmatycy; bardzo sprawienie rządzący. Przyszli tymczasem pargmatycy, ale źle rządzący.

Tomasz Skory: Ale na styczeń liderzy SLD zapowiadali bliżej nieokreślone kroki zaradcze, jakieś działania, które mają wyprowadzić partię z tego dołka. Pan się czego spodziewa? Będzie Janik na Jaskiernię, Zemke na Janika, czyli karuzela stanowisk, kosmetyczne zmiany i nic więcej?

Janusz Rolicki: SLD, aby wyszło z tego dołka, potrzeba cudu. Cudu nie widać. Nie ma tam nikogo, kto mógłby coś wyczarować. Tego marszu po równi pochyłej nie zatrzyma partia. Jest zjawiskiem symptomatycznym, że nie ma – ja nie obserwowałem większego rozejścia się tych nożyc pomiędzy nastrojami społecznymi a tym co partia robi. Miller – w gruncie rzeczy jest człowiekiem, który układa tę gospodarkę trochę pod dyktando pana Kulczyka. Niech pan zwróci uwagę, jak często przy nim jest Kulczyk. Przypomnę, że ta katastrofa premiera wydarzyła się z tego powodu, że m.in. pojechał na otwarcie 17-kilometrowego odcinka autostrady. On dosłownie otwiera co się da. Dlaczego tak otwiera, bo intelektualnie czuje się bezradny wobec tych wydarzeń, które się dzieją. Pod tym względem przypomina Edwarda Gierka, bo jeśli otwiera odcinek 17-kilometrowy, 20-kilometrowy, to są dwa wydarzenia z tej jesieni. Pamiętam, jak otwierał odcinek na Obidowej 3-kilometrowy. To jest przecież humorystyczne. Cud, który Miller zapowiada, to jest wysoki wzrost PKB i ten wzrost PKB ma się przełożyć na zmniejszenie bezrobocia. To są oczywiście mrzonki, bo cały sekret tego naszego cudu gospodarczego tego roku polega na tym, że złotówka straciła do euro 23 proc. I te 23 proc. spowodowały, że polskie towary stały się bardziej konkurencyjne, tylko jakie to są towary? To są w dalszym ciągu – jak w PRL – łopaty itd.; to są produkty mało przetworzone.

Tomasz Skory: I na koniec. Najciekawsze pytanie ostatnich dni: czy to jest możliwe, że Wiesław Huszcza mógł trzymać prezydenta i prezydentową w szachu?

Janusz Rolicki: Trudno powiedzieć, czy trzyma, bo gdyby rzeczywiście trzymał, to prezydent były bardziej ostrożny; to prezydent nie wypowiadałby się o nim per agent, nie mówiłby, że on jest mało wiarygodny. Raczej – jak się znam na życiu i na psychologii – prezydent starałby się z nim jakoś ugadać. Więc ja wątpię, żeby miał jakieś haki. Chociaż on sam zapowiada, że ma jakiś dynamit w kieszeni. Tyle tylko, że taki pistolet nawet odbezpieczony nie strzela, musi powstać stosowna sytuacja. Musiałby być np. Huszcza posadzony w więzieniu. Jeśli jedna osoba szantażuje drugą takim jakimś ekstrasprzętem, to zwykle trzyma go po to, aby nie być w ostatecznej sytuacji. A panu temu – tak sądzę – nie grozi ta ostateczność. Sądzę, że wobec Huszczy wiele osób mieć takie zahamowania.

Tomasz Skory: Zobowiązania jednym słowem. Dziękuje za rozmowę.

Foto Marcin Wójcicki RMF