Do spotkania w sprawie rządu ma dojść jeszcze dziś. Pytanie tylko, kto będzie rozmawiał. Jeśli na rozmowach nie będzie Lecha Kaczyńskiego, pewnie nie będzie też Donalda Tuska – mówi w Kontrwywiadzie Kamila Durczoka w RMF FM Jacek Protasiewicz, szef sztabu Tuska.

Kamil Durczok: Czy Donald Tusk używa telefonu?

Jacek Protasiewicz: Oczywiście, że używa i nie ma najmniejszego problemu, żeby się z nim skontaktować. Jeśli nie przez telefon komórkowy, to przez telefon w sekretariacie w Sejmie, w którym najczęściej dzisiaj – w związku z rozmowami koalicyjnymi – przebywa.

Kamil Durczok: To może pan wyjaśnić, dlaczego Jarosław Kaczyński nie może się dodzwonić do Tuska?

Jacek Protasiewicz: Mówi się: "chcieć to móc", ale w tym przypadku mam szczere wątpliwości, że ta wola jest przekładana na czyn w postaci wykręcenia numeru.

Kamil Durczok: Jarosław Kaczyński zna ten numer, rozumiem.

Jacek Protasiewicz: Na pewno zna numer do sekretariatu wicemarszałka Sejmu. Ten numer jest dostępny w każdym informatorze, w książce telefonicznej. W gabinecie obok zasiada jeden z kolegów partyjnych Jarosława Kaczyńskiego – Kazimierz Ujazdowski.

Kamil Durczok: Wie pan, to wszystko jest śmieszne. Rok opowiadania o wspólnej koalicji, tego ile ona zmieni, w jakiej Polsce będziemy żyli; mówienie o sobie „per nasi przyjaciele”. I teraz jak się patrzy na te rozmowy, to czterech dorosłych facetów nie może się spotkać i pogadać. Czy ktoś jeszcze traktuje wyborców normalnie?

Jacek Protasiewicz: Zgadzam się z panem, że nie wygląda to poważnie. Mogę tylko powiedzieć, że odpowiedzialność za tę sytuację – zgodnie z zasadami, na które umówiliśmy się wcześniej – spada na PiS, a dokładnie na braci Kaczyńskich.

Kamil Durczok: A dlaczego?

Jacek Protasiewicz: Oni są odpowiedzialni za to, aby zaproponować kandydata na premiera – jak wiadomo zaproponowali kandydata, który wzbudził kontrowersje nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz ich własnej partii. Po drugie, mają zaproponować taki styl rozmów, który jest skuteczny i poważny. Od samego początku – od konferencji, która była przesuwana z godziny na godzinę, od telefonu, który był na 3 minuty przed konferencją, że PiS decyduje się na Kazimierza Marcinkiewicza, aż po wystąpienia na konferencjach prasowych, zapraszające albo przymuszające nas do jakichkolwiek zachowań. To przypomina AWS bis, ale my w tym spektaklu nie chcemy uczestniczyć.

Kamil Durczok: Jak pan mówi o przymuszaniu, to dlaczego PO chce ustalić skład delegacji PiS-u na rozmowy o koalicji.

Jacek Protasiewicz: My odpowiadając na list Jarosława Kaczyńskiego, który sam zaproponował liderów, jako początek dobrych rozmów o przyszłej koalicji – odpowiedzieliśmy „tak”. Ale liderzy to także kandydaci na prezydentów.

Kamil Durczok: No i także kandydaci na premierów. Może trzeba na nowo zdefiniować słowo lider?

Jacek Protasiewicz: Chyba nikt nie ma wątpliwości w Polsce, przynajmniej ja nie mam, że liderami PiS są bracia Kaczyńscy.

Kamil Durczok: Ale to jest tak, Donald Tusk mówi, będę nalegał na spotkanie z udziałem Lecha Kaczyńskiego. A oni odpowiadają proszę nie wskazywać, kto ma prezentować PiS. Tak na dobrą sprawę, to decyzja należy tutaj do PiS-u.

Jacek Protasiewicz: A czy jest coś złego w tym, że o przyszłym rządzie powinni rozmawiać dwaj panowie, z których jeden będzie najprawdopodobniej przyszłym prezydentem. Dobrze jest usłyszeć od osoby, która może zostanie wybrana na funkcję prezydenta, co myśli o tym rządzie, jakie daje gwarancje na funkcjonowanie tego rządu dłużej niż 4 tygodnie, do przyszłych wyborów.

Kamil Durczok: Rozumiem, że to jest ważniejsza osoba niż ta, która będzie pełniła funkcję premiera.

Jacek Protasiewicz: Nie ma wątpliwości, że kandydat PiS-u, który jest brany pod uwagę dzisiaj jako przyszły premier RP, to nie jest ten, który jeszcze 2 dni temu był poważnie brany pod uwagę w gremiach tamtej partii. Ja mam cały zestaw wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i jego brata o tym, że naturalnym kandydatem PiS do funkcji premiera jest Jarosław Kaczyński i nagle w ciągu kilku lub kilkunastu godzin jakiś tajemnych narad w sztabie PiS decyzję tę zmieniono i - jak pisze jedna z gazet – wyciągnięto z kapelusza Kazimierza Marcinkiewicza.

Kamil Durczok: Ja też mam cały zestaw wypowiedzi Jarosłwa Kaczyńskiego i mówi m.in., aby PO pogodziła się, że przegrała wybory i uznała inicjatywę PiS-u do prowadzenia rozmów. Te ostatnie dni dowodzą, że ta przegrana z trudem przebija się do państwa świadomości.

Jacek Protasiewicz: Po pierwsze, przyjęliśmy tę przegraną w dniu wieczoru wyborczego. Po drugie, pogratulowaliśmy zwycięzcom i po trzecie, powiedzieliśmy na samym wstępie: inicjatywa jest po waszej stronie, panowie bracia Kaczyńscy. Oczekujemy spotkania, rozmowy. Nawet, jak otrzymaliśmy trochę w sposób zaskakujący informację o tym, że przyszłym premierem ma być Kazimierz Marcinkiewicz, a nie jeden z braci Kaczyńskich, uznaliśmy, że w porządku, ale zanim zaczniemy budować ten rząd, niech liderzy koalicji się spotkają i ustalą prawdziwe warunki jej funkcjonowania.

Kamil Durczok: Spotkają się dziś czy nie?

Jacek Protasiewicz: Miejmy nadzieję, że tak.

Kamil Durczok: Ale tą nadzieją żyją państwo od paru dni. Tak czy nie?

Jacek Protasiewicz: Moim zdaniem spotkają się, choć jeśli nie będzie tam pana Lecha Kaczyńskiego, to pewnie też nie będzie Donalda Tuska. Niech rozmawiają ci, którzy o detalach rządu będą rozmawiać, a nie o zasadach funkcjonowania koalicji. Od razu mówię, na samym wstępie, tworzy to gorszy klimat dla funkcjonowania tej koalicji i współpracy w przyszłym parlamencie.

Kamil Durczok: Czy Donald Tusk wiedział wczoraj rano, że Kazimierz Marcinkiewicz pojechał do domu Jana Rokity?

Jacek Protasiewicz: Zdaje się, że sam Jan Rokita o tym nie wiedział. Opowiadał, że był poranny telefon z samochodu przejeżdżającego niedaleko i propozycja: może byśmy się napili porannej kawy. Gościnność nakazuje przyjąć gościa.

Kamil Durczok: Dziękuję za rozmowę.