Tomasz Skory: Rząd zgadza się dzisiaj na zmianę zasad używania broni przez policjantów. Funkcjonariuszy ma przestać obowiązywać zasada strzelania tak, by wyrządzić możliwie jak najmniejszą szkodę – tak to jest ujęte w regulaminie. Zgadza się pan na taką zmianę jako obywatel?

Lech Falandysz: Ja myślę, że tak w końcu, dlatego że te przepisy dość restrykcyjne, jeśli chodzi o użycie broni przez policjantów wprowadzony w 1990 roku, były takim odreagowaniem tych czasów totalitarnych, żeby były gwarancje obywatelskie i tak dalej. Po ponad 10 latach – one zresztą zostały zliberalizowane w 1996 roku – widać, że policja jest za słaba. Bandyci odważają się z bronią napadać na policję – strzelać i zabijać policjanta – to znaczy, że to demokratyczne państwo nasze ma za słabą policję. Tutaj uważam, że obywatele powinni na to wyrazić zgodę. Zmiana tych przepisów, to jest tylko cząstka problemów.

Tomasz Skory: Co powinno pójść za tym?

Lech Falandysz: Mi się wydaje, że właściwie policjant ma mniejsze uprawnienia niż zwykły obywatel w obronie koniecznej, bo on jest związany szczegółowymi postanowieniami. A ponieważ one są szczegółowe, to są luki, na przykład policjant nie wie, czy w obronie mienia można użyć broni – to jest nie jasno sformułowane. Ponadto nie wie, czy może strzelać w pościgu, bo wtedy musiałby sprawdzać w kodeksie karnym, czy to jest przestępca groźny, czy nie groźny – taki do którego można strzelać, czy taki do którego nie można strzelać. Są to nonsensy.

Tomasz Skory: Sądzi pan, że ta sobotnia strzelanina, w której zginął policjant, to jest wystarczający powód do zrezygnowania z tej dość fundamentalnej zasady – nie robić krzywdy więcej niż to trzeba.

Lech Falandysz: Myślę, że policja, która strzela w obronie, tak jak każdy kto działa w obronie, to nie działa w celu zabicia jednak. U nas policja i tak za słabo strzela, by rozróżnić strzał bezpieczny od strzału niebezpieczniego.

Tomasz Skory: To może ta zmiana regulaminu ma taki zamysł odstraszający. Myśli pan, że bandytów, którzy wysiadają z samochodu i od razu zaczynają kanonadę, to przestraszy - to, że policjant będzie mógł strzelać tak, żeby zabić. Taki to będzie miało skutek?

Lech Falandysz: W najbliższym okresie nie. Przepisy uważam, że trzeba w tę stronę zmieniać. Choć nie koniecznie nawet tak jak rząd, a może jeszcze dalej pójść. To ma doprowadzić do zmiany sytuacji psychologicznej, psychospołecznej. Policjant w wolnej Polsce dzisiaj on się boi użyć broni. A to się bierze chyba jeszcze z PRL, kiedy społeczeństwo było kompletnie rozbrojone i policjant w ogóle nie musiał broni używać, po co? Wszyscy się i tak policji bali – przestępcy i nie przestępcy. Dzisiaj na wolności to już się nikt policji nie boi. A w Stanach to jednak ten policjant jest z bronią oswojony, jego się ludzie boją. Policjanta nie trzeba lubić, tylko się go trzeba bać. I jak u nas słyszy się takie rozpaczliwe narzekania, że nie ma na benzynę do radiowozów, to bandyci wiedzą, że mają jakieś stare – w najlepszym razie - P-83, że nie ma forsy na treningi, że nie ma pieniędzy na naboje, żeby się nauczyli strzelać i ich lekceważą.

Tomasz Skory: Panie profesorze, ale jesteśmy w Europie, a przeciwny zmianom w prawie profesor Janusz Żakiński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówi: „policjant ma podporządkować przestępcę swoim legalnym poleceniom i oddać w ręce sprawiedliwości, ale nie zabijać wymierzając tę sprawiedliwość na miejscu”. To jest nasza tradycja prawna, mamy z niej zrezygnować?

Lech Falandysz: Ja się na ogół zgadzam z panem profesorem Żeklińskim, ale on jest czasami idealistą. Po pierwsze, nikt nie każe policjantom zabijać. Oni mają się skutecznie bronić, a obrona to jest coś innego. Zabić, to jest chcieć zabić, natomiast bronić się, często w emocji, przy drżących rękach… Wie pan, to strasznie jest trudna sytuacja. Nikt nie strzela po to, żeby zabić, a żeby do niego przestali strzelać.

Tomasz Skory: Widzi pan uzasadnienie dla przepisów karnych, które mają blokować możliwość warunkowego zwolnienia przestępców, którzy zaatakowali policję, straż graniczną, biuro ochrony rządu? Bo to paradoksalnie doprowadza do sytuacji, kiedy na przykład zabójca bezbronnego dziecka może wyjść na wolność warunkowo, a ktoś kto został zatrzymany po starciu ze zbrojnym również, tak jak on, policjantem, nie może skorzystać z takiej możliwości. To jest fair?

Lech Falandysz: To nie jest dobry pomysł. Dlatego, że ja w ogóle jestem przeciwnikiem przestępstw kwalifikowanych. Już tak było kiedyś, w PRL w Kodeksie z 1969 roku zabójstwo policjanta, było jedynym zabójstwem kwalifikowanym, za które groziła surowsza kara. To tak jakby człowieka w ogóle odróżniać od funkcjonariusza. To nie ma większego sensu moim zdaniem, tym bardziej, że w nowym kodeksie odchodzi się od tych kwalifikowanych zabójstw na rzecz jednego ogólnego przepisu. Sądy spokojnie sobie z tym poradzą. Tak że to też jest taki rozpaczliwy sposób nawiązujący do PRL-owskiej wiary, że za pomocą samych przepisów zmieni się rzeczywistość. Dopóki policjant nie będzie miał dobrego sprzętu, dopóki nie będzie porządnie wytrenowany, nie będzie miał odruchu tego, tak jak policjant amerykański. Z Europy pan chce przykłady? Francuscy, niemieccy policjanci nie używają często broni, a boją się ich ludzie. Wiadomo, że oni są wytrenowani i żaden bandyta na francuskich policjantów nie napada.