Bogdan Rymanowski: Czy sąd w Łomży powinien przyznać odszkodowanie matce Moniki, której odmówiono przeprowadzenia badań prenatalnych, przez co – jak twierdzi – pozbawiono ją możliwości do dokonania ewentualnej aborcji.

Andrzej Zoll: To dopiero sąd może ustalić. Ja na tak postawione pytanie nie mogę odpowiedzieć. Nie znam szczegółów tej sprawy, znam tylko z prasy. Problem oczywiście jest, ale to sąd wyjaśni sprawę.

Bogdan Rymanowski: Ale czy w tym przypadku kobieta miała prawo do informacji, czy nie. Czy istnieje takie prawo do informacji?

Andrzej Zoll: Prawo do informacji istnieje z całą pewnością, z tym że badania prenatalne są takimi samymi badaniami jak każde inne. Muszą być wskazania lekarskie do przeprowadzenia badania i nie mogą występować zagrożenia. Ja nie wiem, czym kierował się lekarz, który według relacji prasowych, odmówił skierowania tej kobiety na badania.

Bogdan Rymanowski: Czy lekarz może odmówić skierowania na badania prenatalne powołując się na własne sumienie?

Andrzej Zoll: Jeżeli chodzi o problem badań diagnostycznych, tutaj nie bardzo widzę konfliktu sumienia. To jest problem ustalenia pewnych faktów i jeżeli były takie ustalenia, nie było przeciwwskazań – takie badanie powinno być przeprowadzone.

Bogdan Rymanowski: A jeśli lekarz uważa, że takie badania doprowadziłyby do aborcji, czyli uczestniczyłby w procedurze doprowadzającej do aborcji, to może odmówić czy nie może?

Andrzej Zoll: To jest dosyć długi łańcuch. Sam fakt ustalenia uszkodzenia płodu nie jest drogą do przeprowadzenia aborcji. Tu podstawową sprawą jest decyzja, która musi być podjęta i oczywiście musi być podjęta przez kobietę.

Bogdan Rymanowski: A czy w tym wypadku może być tak – jak mówią niektórzy – że badania prenatalne oznaczają „selekcję negatywną”.

Andrzej Zoll: Takie ryzyko powstaje. Badanie prenatalne nie ma być badaniem technicznym prowadzącym do eliminacji – mówię tu bardzo brutalnie - „braków”. Człowiek upośledzony jest również człowiekiem i tak nie wolno tego traktować. Jest to badanie lekarskie, które ma być przeprowadzane, bądź nie przeprowadzane z punktu widzenia medycznego, czy zagraża pacjentowi przeprowadzenie tego badania i czy są wskazania na przeprowadzenie takiego badania.

Bogdan Rymanowski: Czekamy więc na decyzję sądu w Łomży. Panie profesorze, czy ostatnia rządowa ustawa w sprawie radiofonii i telewizji zagraża wolności słowa w Polsce, czy nie?

Andrzej Zoll: Na tak postawione pytanie jest mi bardzo trudno dać jednoznaczną odpowiedź, bo może a nie musi. To zależy od tego jaki jest układ stosunków politycznych i faktycznych, jeśli chodzi o publiczną radiofonię i telewizję.

Bogdan Rymanowski: Ale mamy konkretny układ stosunków. Mamy telewizję publiczną taką jaka jest, mamy media takie jakie są prywatne.

Andrzej Zoll: I w tych warunkach myślę, że mamy do czynienia z pewnym zagrożeniem, dlatego że telewizja publiczna jest pod kontrolą pewnego układu sił politycznych. Jeżeli byśmy mieli telewizję publiczną pod kontrolą społeczną, to wtedy nie widziałbym takiego zagrożenia. W momencie kiedy wzmacnia się to medium kontrolowane przez określoną grupę polityczną, to wtedy takie zagrożenie powstaje, jeżeli się hamuje możliwość powstania konkurencji.

Bogdan Rymanowski: Czyli ta ustawa, pana zdaniem, wprowadziłaby nierówność podmiotów istniejących na rynku?

Andrzej Zoll: Taka możliwość jest, że będzie nierówność podmiotów na rynku i do tego jeden najmocniejszy podmiot. Zresztą uważam, że telewizja publiczna powinna mieć przywileje związane z misją, obowiązkami, które na tym medium powinny spoczywać. No, ale ja bym szedł w tym kierunku i uważam, że ta ustawa powinna zabezpieczyć neutralność polityczną telewizji publicznej.

Bogdan Rymanowski: Ale nie zabezpiecza.

Andrzej Zoll: Nie zabezpiecza.

Bogdan Rymanowski: Z jednej strony mamy prawo do emitowania przez telewizję publiczną reklam, z drugiej strony prawo do wpływów z abonamentu, czego pozbawione są media prywatne. Ta nierówność jest spora.

Andrzej Zoll: Ta nierówność jest uzasadniona. Tutaj bym nie widział problemu, bo jednak na telewizji publicznej ciążą obowiązki. Chodzi mi tylko o to, by neutralność polityczna telewizji publicznej była zabezpieczona.

Bogdan Rymanowski: A inny przepis zgodnie z nowelizacją – Rada Radiofonii miałaby prawo decydować o strukturze właścicielskiej firm medialnych. Jest taka propozycja, aby jeśli udziałowiec firmy sprzedał drugiemu choćby jeden procent udziałów taka koncesja traciłaby ważność. Czy to jest przepis dopuszczalny? Czy to nie łamie wolności gospodarczej?

Andrzej Zoll: Niewątpliwie jest to wejście w jakiś obszar wolności gospodarczej gwarantowanej konstytucją, w związku z tym musimy sprawdzić, czy ten przepis chroni jakąś wartość konstytucyjną równie ważną.

Bogdan Rymanowski: A pana zdaniem, na podstawie tego co pan wie w tym momencie…

Andrzej Zoll: Na podstawie tego co wiem w tym momencie, trudno mi na takie pytanie odpowiedzieć. Ciężar dowodu spoczywa tutaj na autorze projektu ustawy.

Bogdan Rymanowski: Czy pana zdaniem polskiemu rykowi medialnemu grozi monopol z jakiejkolwiek strony – ze strony gazety, ze strony radia, ze strony telewizji prywatnej?

Andrzej Zoll: Monopol oznacza opanowanie całego rynku, a jeśli wzmocnienie pewnych mediów prywatnych prowadziłoby do zwiększenia konkurencyjności, to mamy wówczas wzmocnienie pluralizmu a nie monopolu.

Bogdan Rymanowski: Czyli te przepisy o dekoncentracji kapitału panu się nie podobają?

Andrzej Zoll: Nie.

Bogdan Rymanowski: Dlaczego one są niepotrzebne?

Andrzej Zoll: Uważam, że one mogłyby być jeśli wprowadzimy zabezpieczenie neutralności polityczne telewizji.

Bogdan Rymanowski: Czy to uprawienie, o którym mówiłem, uprawnienie Rady Radiofonii i Telewizji, na przykład dotyczące odbierania lub dawania koncesji, nie nadają przypadkiem Radzie trochę takiego charakteru cenzury?

Andrzej Zoll: Tutaj mam nieco inny pogląd. Otóż niedawno byłem współorganizatorem konferencji dotyczącej przemocy w mediach. Musimy coś zrobić z tym co media przekazują, to znaczy, ten daleko idących stopień demoralizacji, który dociera do młodzieży. Kontrola – nie chodzi mi tutaj o cenzurę – ale odpowiedzialność za słowo. Wolność mediów musi się wiązać również z odpowiedzialnością za przekazywane treści. Tutaj uważam, że uprawienia Krajowej Rady, oczywiście pod kontrolą sądową, powinny iść bardzo daleko.