To smutny dowód na to, jak nieprzejrzyste jest zarządzanie w Orlenie. To także dowód klęski prywatyzacyjnej - komentuje zapowiadane zmiany we władzach Polskiego Koncernu Naftowego Orlen profesor Witold Orłowski, doradca ekonomiczny prezydenta.

Tomasz Skory: Ogłoszony prze premiera zamiar odwołania zarządu Orlenu to dobry pomysł?

Witold Orłowski: Nie sądzę, bym zdołał rzucić więcej światła, mogę więcej cienia rzucić, swoje wątpliwości wobec tego wszystkiego, co tutaj się dzieje. Mnie ta sprawa bardzo smuci, ja jej nie rozumiem do końca, tych motywacji. To jest bardzo smutny dowód na to, jak źle, nieprzejrzysta jest sprawa zarządzania Orlenem, struktura własnościowa. Generalnie jest to dowód pewnej klęski koncepcji prywatyzacyjnej. Prywatyzuje się po to, by spółka był w jasny klarowny sposób zarządzana, by były jasne zasady odwoływania i powoływania zarządów. Można o decyzjach mówić wiele, mogą się podobać albo nie. Ale jedno jest pewne: to najbardziej nieklarowne, niejasne, sprzeczne z zasadami ładu korporacyjnego.

Tomasz Skory: Premier mówi o odbudowie wiarygodności Orlenu. Można by spytać, czy służy temu taki właśnie nadzwyczajny tryb zgłaszania zamiaru Skarbu Państwa, tylko jednego z akcjonariuszy.

Witold Orłowski: To jest inaczej. Koncentrujemy się na jednej sprawie i oczywiście pada pytanie, czego chce premier Belka, jakie są jego motywacje, właściwie, czy niewłaściwie. Są dwie sprawy do stwierdzenia. Po pierwsze, w Orlenie to nie jest pierwsza zdumiewająca rzecz, która się zdarza. To jest kolejny z cyklu zdumiewających wiraży, w które ta firma wchodzi. To się toczy od kilku lat. problem, który się powtarza to problem prywatyzacji. Prywatyzujemy firmy po to, by wprowadzić w nich dobry ład korporacyjny. Jeśli prywatyzacja spowodowała, że zamiast ładu korporacyjnego mamy jeszcze większy nieład niż poprzednio, niejasną sytuację i motywację, niejasną rolę akcjonariuszy to ta prywatyzacja jest po prostu chybiona. Premier może oczywiście wyrażać swoje zdanie i może dążyć do zmiany zarządu. Problem polega na tym, że o ile mi wiadomo prywatyzuje się firmy po to, by państwo nie sterowało nimi ręcznie. W tej chwili nie tylko państwo steruje, ale jeszcze jęki i szlochy się odbywają – niech państwo zacznie wreszcie sterować porządnie Orlenem – to jest to fikcyjna prywatyzacja. Wypuszczono ok. połowę akcji na giełdę, stworzono w ten sposób pakiet formalnie prywatny, ale całkowicie biernych właścicieli. Jest państwo, które ma największy pakiet, powinno zarządzać, ale nie po to się prywatyzuje, by państwo zarządzało. Są mali akcjonariusze, którzy mają ogromną rolę w tym momencie. Ale jak się tak prywatyzuje, tworzy taką strukturę, to czemu się dziwić, że potem akcjonariusz z 6 procentami akcji jest języczkiem u wagi w zarządzaniu firmą. Tak zostało to zrobione.

Tomasz Skory: Premier Belka uważa, że zapowiedziane przez niego zmiany naruszyłyby interesy wielu ludzi, być może tego akcjonariusza, który ma 6 procent. Mówimy o Janie Kulczyku. Nie chce tego ujawniać, ale jak premier chce doprowadzić do zmian, skoro to Jan Kulczyk jest w radzie nadzorczej główną postacią, która może te zmiany przeprowadzić, umożliwić albo nie. Czy jest jakiś układ?

Witold Orłowski: Nie wiem. W wielkich firmach, tam gdzie chodzi o przejrzyste interesy, bądź nieprzejrzyste, wszystko jedno, zawsze jest jakaś taktyka, w jaki sposób przeprowadzać swoje cele przez radę nadzorczą i myślę, że taka taktyka będzie zastosowana. Powiedziałem, że ta sprawa mnie smuci przede wszystkim dlatego, że jest brak ładu korporacyjnego w Orlenie. A druga rzecz, to chciałem zwrócić uwagę na kontrowersyjność tej sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia. Pamiętajmy, że odwołany ma być zarząd, któremu właściwie chyba nikt nie postawił żadnego poważnego zarzutu, nikomu nie przeszło przez usta, że jest to zarząd źle zarządzający firmą. Zyski są znakomite. Ten zarząd odpowiada za sprawę – jak rozumiem – Modrzejewskiego, ale przecież ten zarząd nie podejmował żadnej decyzji w tej sprawie. To kogoś innego oskarża się w tej sprawie.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.