Prezydent będzie stał murem za Markiem Belką, bo nie ma innego wyjścia – mówi politolog Wojciech Łukowski. Kwaśniewski postawił Belkę m.in. z powodu biznesowo-polityczno-towarzyskiego układu, który jest egzystencjalnie istotny nie tylko dla samego pana prezydenta, ale dla bardzo wielu innych osób.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, pan traktuje rząd Marka Belki poważnie?

Wojciech Łukowski: Jak najbardziej. Mam nadzieję, że będzie to rząd, który przetrwa co najmniej kilka miesięcy i w tym czasie zrealizuje kilka punktów swojego programu.

Konrad Piasecki: Czyli uważa pan, że kiedy przyjdzie do sejmowego głosowania, to ten rząd nie polegnie i perspektywa jego rządzenia jest dłuższa niż sierpień czy wrzesień tego roku?

Wojciech Łukowski: Posłowie są trochę w sytuacji takiego klinczu. Z jednej strony nie chcą tego rządu, wielu także tych, którzy są w SLD, tego rządu nie chce, z drugiej strony jest ten elementarny, egzystencjalny interes posła, żeby kadencja parlamentu trwała jak najdłużej.

Konrad Piasecki: Tzw. powody dietetyczne.

Wojciech Łukowski: Myślę, że takie powody są tutaj istotne. One są można powiedzieć prymitywne, świadczące trochę o niskiej kulturze politycznej naszych posłów. Ale takie są.

Konrad Piasecki: Ale zanim się to uda będziemy obserwowali – tak mi się wydaje – poważne zamieszanie polityczne. Będzie pierwsze podejście Belki - moim zdaniem 100 proc., że będzie ono nieudane. Potem będą jakieś próby wyłonienia jakiegoś kandydata parlamentarnego. Też pewnie nieudane. Potem będzie trzecie głosowanie, w którym posłom może się omsknąć palec, jak będą mieli wizję, że jak powiedzą Belce „nie”, to skończy się ich posłowanie.

Wojciech Łukowski: Myślę, że będziemy mieli do czynienia z takim dosyć żenującym spektaklem. Z jednej strony będziemy mieli Marka Belkę i jego ludzi, którzy będą chcieli realizować program, który właściwie już jest w dużym stopniu w zarysach. Natomiast z drugiej strony będziemy mieli spektakl partii politycznych, które będą chciały w tych najbliższych miesiącach zaprezentować się społeczeństwu z jak najlepszej strony. Ale prawdopodobnie efekt będzie dokładnie odwrotny, bo będzie to, co już uczyniło PSL, mówiąc otwartym tekstem, że kandydatem na premiera jest Janusz Wojciechowski.

Konrad Piasecki: Myśli pan, że będzie takich więcej? Samoobrona wysunie Andrzeja Leppera, LPR – Giertycha.

Wojciech Łukowski: Myślę, że taka sytuacja może mieć miejsce.

Konrad Piasecki: Tej licytacji będzie się przyglądał prezydent i będzie stał murem przy Marku Belce i mówił: to jest mój kandydat?

Wojciech Łukowski: Tak, myślę, że prezydent nie ma innego wyjścia w tej chwili. Postawił bardzo mocno na rząd profesora Marka Belki i uczynił to – myślę – z dwóch powodów. To jest też powód osobisty, powiedziałbym – egzystencjalny. Prezydent chce politycznie przetrwać po końcu swej drugiej kadencji. I to jest ten ruch, który wpisuje się w ten plan. Ale myślę, że jest jeszcze drugi powód, którego tak dokładnie na zewnątrz nie widać. A mianowicie, że jest pewien układ biznesowo-polityczno-towarzyski, który się kształtował przez kilka lat i ten układ jest egzystencjalnie istotny nie tylko dla samego pana prezydenta, ale dla bardzo wielu innych osób, które są z nim w taki czy inny sposób powiązane.

Konrad Piasecki: Ale dwa pytania. Po pierwsze, co temu układowi da, że Marek Belka będzie przez kilka, góra kilkanaście miesięcy premierem?

Wojciech Łukowski: To jest trochę taka metoda na przetrwanie. Może dać tyle, że do przyszłego Sejmu wejdą ugrupowania lewicowe.

Konrad Piasecki: To będzie czas na odbudowanie notowań lewicy?

Wojciech Łukowski: Te partie polityczne, czy ta partia polityczna – właściwie koalicja rządząca w tej chwili – która uwikłana była bezpośrednio w rządzenie będzie mogła występować w roli elementu, który będzie popierał ten rząd, a jednocześnie będzie troszeczkę od tego rządu oddalony i to może sprzyjać poprawie notować.

Konrad Piasecki: Chciałbym spytać o ten układ polityczno-środowiskowo-biznesowy. W co gra ten układ teraz, a w co gra ten układ przy rządzie Marka Belki?

Wojciech Łukowski: Myślę, że gra o wypranie swoich życiorysów, że bardzo wiele osób, które zrobiły pieniądze, zrobiły kariery w sposób niezbyt czysty. Takie były reguły gry w Polsce na początku lat 90., a także później. Te reguły odchodzą w przeszłość. Myślę, jednak, że jest takie oczekiwanie, że uda się uczynić coś, co nazywam się wypraniem życiorysów, i przejściem do nowego etapu rozwoju polskiej demokracji, dalszym funkcjonowaniem w tej demokracji, ale już bez tego obciążenia, które dzisiaj utopiło tak wielu polityków polskiej lewicy.

Konrad Piasecki: Mnie w całym tym zamieszaniu politycznym zadziwia jedno – wydawało się przez kilka ostatnich lat, w polskiej klasie politycznej istniało takie silne przekonanie, że wystarczy jedno słowo Aleksandra Kwaśniewskiego, by obalać rządy czy kreować nowe. Kiedy przyszło co do czego, kiedy Aleksander Kwaśniewski wreszcie zrobił to, do czego od lat go namawiano, czyli walnął pięścią w stół i powiedział, „tak Marek Belka ma być premierem”, to ma z tym poważne problemy.

Wojciech Łukowski: Tak naprawdę okazało się, że pan prezydent prawdopodobnie jest tak uwikłany w sprzeczne interesy, że nie mógł, nie chciał podejmować działań radykalnych, ponieważ wówczas naraziłby się takiej czy innej grupie. Sytuacja stała się tak dramatyczna, tak trudna, że teraz już niestety nie ma innego wyjścia i jak widać jednak pewnym grupom się po prostu naraża.

Konrad Piasecki: Ale w tedy było tak, że wówczas przesadzano z wiarą w ten prezydencki autorytet, czy może jest tak, że on w ostatnich miesiącach mocno podupadł?

Wojciech Łukowski: On rzeczywiście jest dużo mniejszy i on rzeczywiście podupadł także dlatego, że pan prezydent też jest elementem tej gry – jak się okazało, nie jest kimś, kto stoi ponad podziałami, tylko jest wmontowany, uwikłany w różnego rodzaju powiązania na polskiej lewicy.