Aleksander Szczygło nie przeprosił żołnierzy za nazwanie ich durniami, ale za wyemitowanie tej wypowiedzi. Nie przyjmuję takich przeprosin - mówiła w Kontrwywiadzie RMF FM Barbara Ligocka-Staszczyk, żona jednego z żołnierzy podejrzanych w sprawie ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel. Dostali rozkaz. Dziwią się, że po jego wykonaniu są za niego ukarani. Nie wiedzieli, że strzelali do cywilów - dodała.

Konrad Piasecki: O co oskarżony jest pani mąż?

Barbara Ligocka-Staszczyk: O ostrzał do niechronionych obiektów.

Konrad Piasecki: Jaka kara mu za to grozi?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Od 5 do 25 lat.

Konrad Piasecki: Pani mąż należy do grupy aresztowanych żołnierzy z Afganistanu, o których Aleksander Szczygło mówił, że to „banda durniów, która strzelała do cywilów”. Jak się pani poczuła, gdy pani usłyszała, co mówi były minister obrony?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Moim zdaniem pokazał swoje prawdziwe oblicze i stosunek do tej sprawy.

Konrad Piasecki: Minister przeprasza za te słowa. Pani te przeprosiny przyjmuje?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Minister nie przeprosił żołnierzy za to, tylko przeprosił za wyemitowanie tej wypowiedzi.

Konrad Piasecki: Czyli przeprosiny nie przyjęte?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nie.

Konrad Piasecki: Liczyła pani, że wczoraj mąż wyjdzie z aresztu?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Tak.

Konrad Piasecki: To była raczej wiara, czy nadzieja? Tylko nadzieja?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nadzieja, ponieważ nadzieja jest zawsze przy takich sprawach. Była ogromna nadzieja na to, że mąż wyjdzie.

Konrad Piasecki: Załamała się pani po tym, że sąd go nie wypuszcza z aresztu?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Oczywiście, dlatego że myślałam, że sprawiedliwość istnieje.

Konrad Piasecki: Czy to prawda, że z jednym powodów, dla których sąd nie zdecydował się na wypuszczenie aresztowanych był list, w którym jeden z nich zapowiadał, że jeśli zostanie uwolniony, to ucieknie za granicę?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nie sądzę, żeby tak było, ponieważ wszyscy żołnierze są honorowi. Na pewno stawiliby się na każde wezwanie i chcieliby wyjaśnić jak najszybciej tę sprawę.

Konrad Piasecki: Ile razy pani rozmawiała z mężem o tym, co stało się w tej wiosce Nangar Khel?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Tylko raz. Ponieważ nie chcieliśmy wracać do tej sprawy, bo to było bolesne i dla męża i dla mnie.

Konrad Piasecki: Jak on to pani tłumaczył? Że co tam tak naprawdę się wydarzyło?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Że dostali rozkaz i są zdziwieni, że po wykonaniu rozkazu są za niego ukarani.

Konrad Piasecki: Ten rozkaz wydał im polski dowódca czy amerykański?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Polski przez dowództwo amerykańskie.

Konrad Piasecki: Osobą, która bezpośrednio ten rozkaz wydawała był polski dowódca?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Tak.

Konrad Piasecki: A rola Amerykanów jaka była?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Są nad polskim wojskiem i pomagają Polakom w ustaleniu, jakie osoby mogą się znajdować, na jakich pozycjach.

Konrad Piasecki: Czyli mąż pani opowiadał, że to było tak: oni dostali rozkaz, żeby ostrzelać te budynki, pojechali, ostrzelali je, a potem się okazało, że tam byli cywile?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Tak.

Konrad Piasecki: W całej tej sprawie były różne zeznania, czy różne wypowiedzi żołnierzy, którzy dokonali tego. Raz, że dostali rozkaz i strzelali tam, gdzie mieli strzelać. Innym razem, że zawiódł ich moździerz, że oni tak naprawdę mieli strzelać gdzie indziej i była to tragiczna pomyłka. Jaka jest ta wersja prawdziwa?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Oni zgłaszali wcześniej wiele razy, że sprzęt zawodzi. Że celowniki są w jedną stronę nastawione, a w drugą stronę lecą pociski.

Konrad Piasecki: Ale tym razem też się pomylili? Tym razem też moździerz zawiódł? Czy tym razem wszystko było tak, jak miało być?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Uważam, że to nie była pomyłka ze strony żołnierzy, że tylko zawiódł sprzęt.

Konrad Piasecki: Ale skoro mieli ostrzelać tę wioskę, którą ostrzelali, to nie zawiódł sprzęt. Wedle sztuki wojskowej, dokonali wszystkiego tego, co mieli zrobić.

Barbara Ligocka-Staszczyk: Oczywiście. Tylko, że można stwierdzić, że gdyby sprzęt był sprawny, gdyby wszystko było w porządku, to może nie byłby ofiar w ludziach, nad którymi ubolewamy.

Konrad Piasecki: Czy oni strzelając, wiedzieli, że strzelają do cywilów?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nie.

Konrad Piasecki: Myśleli, że strzelają do talibów, do terrorystów?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Szczerze mówiąc nie mogę panu powiedzieć, co myśleli żołnierze. Nie byłam tam na miejscu i nie mogę nawet odpowiadać na takie pytania.

Konrad Piasecki: Ale te strzały trafiły tam, gdzie miały trafić, czy one zboczyły z kursu?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Z tego, co wiem, to broń zawiodła i wtedy właśnie nastąpiła tragedia.

Konrad Piasecki: Rzeczywiście pani mąż usłyszał od swojego dowódcy słowa: „Niech gniew boży spadnie na tę wioskę”?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Wszystkich sześciu żołnierzy twierdzi, że tak.

Konrad Piasecki: A to prawda, że oni przyklejali sobie do mundurów trupie czaszki, że nazywali się Dynamicznym Elementem Likwidacji Terrorystów Afgańskich, że trochę się tak bawili tą wojną?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nie, wojna to nie jest zabawa. Nikt nie potraktował tego wyjazdu jako zabawy, tylko po prostu rozkaz i tyle.

Konrad Piasecki: Od ilu lat pani mąż jest żołnierzem?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Od dziesięciu.

Konrad Piasecki: Ile razy był na wojnie?

Barbara Ligocka-Staszczyk: To jest jego szósta misja.

Konrad Piasecki: A nie jest tak, że pani nie zna go z tej strony, że on się trochę na tych wojnach zmienił, że pani się wydaje taki wyidealizowany, wspaniały, a tam się działy różne straszne rzeczy?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Nie, on jest cały czas sobą i wiem, że martwi się teraz bardziej o mnie, niż o samego siebie.

Konrad Piasecki: Chciał jechać do Afganistanu?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Oczywiście. Nie bał się tego, co tam się będzie działo. Zawsze towarzyszy temu strach, ale może bardziej podniesienie adrenaliny i tylko tak to działało, natomiast nie obawiał się, bo chciał bardzo jechać i to nie była osoba wypchnięta spośród osób, które idą do wojska dlatego, że nie mają innej pracy.

Konrad Piasecki: Dziś ma pani żal do państwa polskiego o to wszystko, co się dzieje wokół całej tej sprawy?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Tak.

Konrad Piasecki: O co jest ten żal?

Barbara Ligocka-Staszczyk: O to, jak Polska potraktowała żołnierza, który jechał w dobrych zamiarach na misję, a okazało się, że jest ukarany za to, co robi i to robi najlepiej.

Konrad Piasecki: Czy komuś zależy na podgrzewaniu całej tej sprawy?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Uważam, że tak. Gdyby nikomu nie zależało, żeby tak się stało, to sytuacja z zatrzymaniem wyglądałaby zupełnie inaczej, podobnie z doprowadzeniem chłopców na sprawę.

Konrad Piasecki: No to komu na tym zależy?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Uważam, że to jest sprawa bardzo polityczna. Naprawdę, społeczeństwo polskie widzi, co się dzieje.

Konrad Piasecki: Ale polityczna, to znaczy, że PiS walczy z Platformą i komuś zależy na tym, żeby ci żołnierze dalej siedzieli i ciążyły na nich takie poważne zarzuty?

Barbara Ligocka-Staszczyk: To pan to powiedział.

Konrad Piasecki: A pani zdanie jest jakie?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Myślę, że jest taka ewentualność.

Konrad Piasecki: W jakiej formie psychicznej jest pani mąż i jego koledzy.

Barbara Ligocka-Staszczyk: Ciężko. Wyglądają i zachowują się jak przysłowiowe zbite psy, taki obraz nędzy i rozpaczy. Jak wchodzę do aresztu przy funkcjonariuszu, a na początku jeszcze towarzyszyło nam dwóch żandarmów – oczy pełne żalu i bólu.

Konrad Piasecki: Wytrzymają?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Oczywiście, to są żołnierze.

Konrad Piasecki: A pani wytrzyma?

Barbara Ligocka-Staszczyk: Ja jestem żoną żołnierza i na pewno wytrzymam i mam nadzieję, że ci, którzy bardzo chcą, żeby zostali w areszcie, a potem w więzieniu, spotkają się z nami na sali rozpraw i odpowiedzą za tę całą sytuację.