Jest życie, jest śmierć. Trzeba to przyjąć do wiadomości z pokorą i nadzieją chrześcijańską, która wychodzi poza granice doczesności - mówi ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego".

Konrad Piasecki: Czy to jest tak, że nikt nie chce nam powiedzieć całej prawdy.

Ks. Adam Boniecki: Tak się to zwykle dzieje. Jeśli dotyczy to osób, które się bardzo kocha, które są bliskie, człowiek nie chce powiedzieć całej prawdy sobie. Prawda o człowieku to jest prawda o życiu i o śmierci. Trzeba robić wszystko, aby uratować życie człowieka, ale nie należy zamykać oczu na tę trudną rzeczywistość, czego nas nauczał cały czas Jan Paweł II. Był wielkim nauczycielem nadziei, która wychodzi poza doczesność. Ja myślę, że niezależnie od komunikatów, jakie są takie są...

Konrad Piasecki: A dlaczego takie są? Z mediów otrzymujemy informacje bardzo dramatyczne, natychmiast potem Watykan im zaprzecza. Po pewnym czasie przyznaje, że te dramatyczne były prawdziwe.

Ks. Adam Boniecki: Nie wiem dlaczego. Być może ci najbliżsi, którzy stoją przy łóżku papieża, nie potrafią pogodzić się z rzeczywistością. Ja myślę, że każdy, kto był przy śmierci kogokolwiek kogo kochał, coś takiego sam przeżył. To jeszcze nie to, nie teraz…

Konrad Piasecki: Czyli jest w nich więcej optymizmu niżby wskazywał realizm?

Ks. Adam Boniecki: Może tak, może nie. To trzeba byłoby być tam w środku. Myślę, że niezależnie od tych komunikatów, po prostu dla wielu tych ludzi, dla których Jan Paweł II kimś osobiście bliskim - to był taki pontyfikat człowieka, który nawiązywał kontakt z tymi, z którymi się spotykał – jest rzeczą oczywistą, że jest to taki moment, że trzeba się liczyć ze wszystkim. W nocy było widać tych ludzi, którzy przyszli na pl. św. Piotra. Jakaś kobieta zapytana, dlaczego przyszła, odpowiedziała „to jest powinność, żeby być blisko”. Ta bliskość z całego świata tam się w kierunku Pałacu Watykańskiego kieruje. Jeśli to jest jeszcze wsparte modlitwą, ale ta bliskość idzie jeszcze dalej niż krąg ludzi wierzących.

Konrad Piasecki: Ksiądz cały czas mówi, był, był…

Ks. Adam Boniecki: Ja mówię, taka była jego działalność publiczna, wtedy kiedy mówił. Ostatnio stawał przed ludźmi. Ostatnie kazania papieża milczącego są dopowiedzeniem tych wielkich spotkań, kiedy dzielili się tym, czym żył.

Konrad Piasecki: A czy nie jest tak, że my jesteśmy trochę odpowiedzialni za to pogarszanie się zdrowia. My go niemal szantażowaliśmy, oczekiwaliśmy, że on wyjdzie, że się pokaże, że coś powie, że pobłogosławi. To mogło pogarszać jego stan zdrowia.

Ks. Adam Boniecki: Myślę, że nie trzeba tworzyć sobie takiego kompleksu winy. To pragnienie było wyrazem miłości ludzi, którzy tam przychodzili. Jak wiadomo, raz mógł na to odpowiedzieć, raz nie mógł. Nie potępiałbym tych, którzy czekali na to, że ukaże się w oknie; chcieli go zobaczyć.

Konrad Piasecki: Wiemy, że jest źle, że jest dramatycznie, dlaczego więc papież nie zostanie przewieziony do szpitala.

Ks. Adam Boniecki: Pytanie to jest bardzo trudne. Na podanie odpowiedzi, trzeba po prostu wiedzieć, dlaczego. Można przypuszczać, można się domyślać. Ja przypuszczam, że jego stan jest taki, że przewożenie jest ryzykowne. Miał zawał serca, a ludzi z zawałem serca się nie rusza. W Watykanie zorganizowano właściwie warunki szpitalne z całym sprzętem medycznym, więc ja sądzę, że chciano uniknąć wstrząsów.

Konrad Piasecki: Szukać więc bardziej powodów w sferze materii, a nie w sprawie ducha. Były takie przypuszczenia, że Jan Paweł II chce odejść z tego świata właśnie tam, w Watykanie.

Ks. Adam Boniecki: Można to sobie i tak interpretować, to trzeba wiedzieć. Ale jesteśmy skazani na domysły. Może kiedyś ci z najbliższego otoczenia – to dla nich niesłychanie trudne chwile – powiedzą. Uszanujmy w tej chwili to, co oni mówią. To musi być straszne dla takich ludzi, jak ks. Dziwisz.

Konrad Piasecki: Czy w księdzu jest odrobina optymizmu.

Ks. Adam Boniecki: Papież jest ciężko chory. Informacje o rzekomych polepszeniach wyrażają się w tym, że ma być karmiony sondą, że oddycha dzięki tracheotomii. Gdzie tu szukać optymizmu, że wyjdzie z tego, że stan zdrowia polepszy się na stałe. Trzeba być człowiekiem rozsądnym. Sam jestem człowiekiem starym. W tym wieku taka jest ludzka świadomość; taka jest ludzka kondycja. Jest życie, jest śmierć. Nie jest tak nieprawdopodobna. Trzeba to przyjąć do wiadomości z pokorą i nadzieją chrześcijańską, która wychodzi poza granice doczesności.