Mój entuzjazm do jednomandatowych okręgów wyborczych nieco osłabł. To rozwiązanie ma również swoje negatywne strony- mówi profesor Ireneusz Krzemiński, gość Faktów RMF. Ale podpisałbym ponownie ten apel, bo to jest jakby pierwszy, realny krok ku pewnej zmianie sytuacji - dodaje.

Konrad Piasecki: Profesor, socjolog, entuzjasta jednomandatowych okręgów wyborczych.

Ireneusz Krzemiński: Od razu protestuję, bo jestem co najwyżej bardzo umiarkowanym entuzjastą.

Konrad Piasecki: Ale to pan podpisywał apele o to, żeby wprowadzić jednomandatowe okręgi.

Ireneusz Krzemiński: Wszystko pamiętam, wiem, podpisałem...

Konrad Piasecki: Ale dzisiaj pan już żałuje...

Ireneusz Krzemiński: Żałować nie żałuję, ale mój entuzjazm nieco osłabł mówiąc szczerze.

Konrad Piasecki: Dlaczego?

Ireneusz Krzemiński: Okazuje się, że to rozwiązanie ma również swoje negatywne strony i u nas też może mieć swoje negatywne strony. Ale w dalszym ciągu podpisałbym pewnie ponownie ten apel, z tego powodu, że to jest jakby pierwszy, realny krok ku pewnej zmianie sytuacji.

Konrad Piasecki: Ale panie profesorze to jest mrzonka, że jednomandatowe okręgi wyborcze uzdrowią sytuację w Polsce.

Ireneusz Krzemiński: Oczywiście, że jest mrzonka. Przede wszystkim dlatego nie uzdrowią dopóty, dopóki polski system reprezentacji społecznej nie ulegnie zdrowej przemianie. Partie polityczne gdzieś wiszą nad głowami ludzi, są niezakorzenione społecznie, zrobiły się takimi maszynkami do lokalnych i ogólnopolskich karier i karierek. Jest jeden punkt słaby we wszystkich właściwie badaniach od początku lat 90. Są to wątpliwości, podejrzenia wobec systemu partyjnego.

Konrad Piasecki: To proszę wytłumaczyć to, skąd wiara w to, że te jednomandatowe okręgi wyborcze to będzie cudowne antidotum na to, że polski Sejm i polska polityka nagle będzie zdrowa.

Ireneusz Krzemiński: Po pierwsze nie będzie cudowne, pod drugie jednak ono będzie miało dwa efekty przynajmniej w jakimś sensie działające pozytywnie tzn. ludzie będą przekonani, że ich głos jest o tyle ważny, że istotnie wybiera się tego kogo się chce.

Konrad Piasecki: Ale dzisiaj jest dokładnie tak samo. Ludzie wskazują kandydata danej partii i ten kandydat ma szanse wejść do parlamentu.

Ireneusz Krzemiński: Nie do końca. Jednak jest to lista partyjna, która decyduje tak na dobrą sprawę w bardzo dużym stopniu.

Konrad Piasecki: Ale wtedy będzie lista partyjna jeszcze bardziej decydowała. Będzie przychodził funkcjonariusz partyjny i będzie mówił – w tym okręgu nasza partia wystawia takiego. Jak popierasz naszą partię, głosuj na tego i nie ma żadnego wyboru.

Ireneusz Krzemiński: W porządku, ale wiadomo wtedy, że ja głosuję tylko na X albo Y i teraz ta proporcja głosów będzie decydująca. Drugi efekt, który może być pozytywny – ale też ma swoje negatywne konsekwencje – że wobec tego wzmaga się jednak poczucie odpowiedzialności polityków za to co robią, co mówią, jak działają. Związek z wyborcami ulega takiemu wzmocnieniu.

Konrad Piasecki: Ale jest taka obawa, że będziemy wybierać w tych okręgach jednomandatowych 100, 200, 300 wataszków lokalnych, którzy będą obiecywali, że gminie i powiatowi zapewnia wieczną szczęśliwość i w Sejmie nic więcej nie będzie ich interesowało.

Ireneusz Krzemiński: Następna historia, która jest tutaj istotna – konsekwencje tego są dosyć istotne i ważne. Otóż ma pan rację i bardzo dobrze to widać choćby w takich demokratycznych Włoszech, gdzie mamy różnicę między stylem wyborów na południu i na północy. Ten styl południowy jest takim stylem, gdzie im bardziej są tam rozwiązania jednomandatowe tym bardziej sprzyjają takiemu klientystycznemu rozwiązywaniu stosunków społecznych. Jest wybrany kandydat, który później wszystko załatwia. On jest właściwie autorytetem miejscowym, miejscowym idolem się staje. Zaczyna wywierać coraz większy wpływ. Mamy północ Włoch, gdzie mamy rozwinięte bardzo stowarzyszenia społeczne, one są prężne, żywe, one wszystkie razem tworzą zupełnie inną sytuację – taką, że właśnie ci politycy są w różny sposób strzeżeni, w różny sposób atakowani, zobowiązywani, wiążą się w różny sposób z wyborcami i właściwie całe niebezpieczeństwo wtedy zanika.

Konrad Piasecki: Czy zatem w Polsce Anno Domini 2004 warto o ten system jednomandatowych okręgów wyborczych walczyć, czy poczekać na to rozwinięcie się systemu partii politycznych i demokracji?

Ireneusz Krzemiński: Sądzę, że ta propozycja, ona powinna być właściwie elementem pewnego pakietu restrukturyzacji i odrodzenia naszego życia politycznego.

Konrad Piasecki: Ale restrukturyzacja i odradzanie to jest zadanie na lata, a tu trzeba zdecydować, czy w tym Sejmie wprowadzić taką zmianę.

Ireneusz Krzemiński: Można równie dobrze pomyśleć o tym, jakie inne kroki równie proste mogą temu towarzyszyć. Ja np. jestem w tej chwili przekonany, że dobrze byłoby wypróbować taką ordynację, która jest ordynacja niemiecką, gdzie połowa posłów pochodzi właśnie z okręgów jednomandatowych, połowa z tradycyjnych list partyjnych.

Konrad Piasecki: Tylko pytanie, czy przy obecnie obowiązującej konstytucji można taką reformę wprowadzić?

Ireneusz Krzemiński: Konstytucja, zwłaszcza ta, którą uchwaliliśmy nie jest znowu czymś aż tak świętym, żeby nie można było jej zmienić.

Konrad Piasecki: Ale pytanie, czy znajdzie się 2/3 posłów, którzy w tym Sejmie ją jeszcze zmienią?

Ireneusz Krzemiński: Ten Sejm moim zdaniem to powinien już odejść do historii, bo i tak wpisze się w niej jako coś monstrualnie złego.

Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.

Fot. RMF AF