Zespół z Grodziska Wielkopolskiego to nie tylko sportowy, ale i finansowy fenomen – przyznaje Robert Kołtoń, redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego”. Bo to jest połączenie biznesu z zabawą – dodaje gość RMF. Prezes Drzymała się po prostu bawi. On jest pasjonatem futbolu.

Konrad Piasecki: Pan wierzy w szansę Groclinu?

Robert Kołtoń: Muszę, bo chcę. Muszę, bo dlaczego nie, bo Bordeaux to nie jest jakiś poważny rywal z Zachodu. Ja bym nawet wolał, podobnie jak piłkarze Groclinu i prezes, i trener, poważniejszego rywala, takiego z nazwiskami.

Konrad Piasecki: Ale Groclin to jest kopciuszek i to nie tylko europejski, ale nawet polskiej piłki.

Robert Kołtoń: Ale z drugiej strony, ten kopciuszek wyeliminował Hertę Berlin, Manchester City i teraz zmierzy się z Bordeaux. Czy Bordeaux ma dużo lepszych piłkarzy? Ale sami piłkarze to jedno, nazwiska to jedno, jeszcze jest drużyna. A ja myślę, że w Groclinie jest drużyna, skoro wyeliminowali i Hertę i Manchester.

Konrad Piasecki: Porozmawiajmy o tym fenomenie kopciuszka Groclinu. Przecież ten klub jeszcze 2-3 lata temu był nikomu nieznany. Być może pan jako fachowiec od piłki nożnej słyszał o tym, że Grodzisku Wielkopolskim jest jakiś klub, ja jako niefachowiec – nie. Jak to się stało, że ten klub w ciągu dwóch lat zrobił oszałamiającą karierę? Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze tam były potrzebne?

Robert Kołtoń: Futbol to niestety jest biznes i w także w Polsce na takim poziomie to jest biznes. To są pieniądze rzędu 25 mln zł, czyli to są na Zachodzie naprawdę małe pieniądze, na polskie warunki bardzo duże. A ponieważ prezes Drzymała uznaje, że warto reklamować swoją firmę poprzez klub, W ogóle ten klub za poprzedni rok ma zysk – 10 mln złotych. Co jest na polskie warunki, przy tym co się dzieje – chociażby komornik w Widzewie i inne kluby, które miesiącami nie płacą piłkarzom ZUS-u itd. – to jest ewenement. Klub funkcjonuje w oparciu o firmę w tym wypadku InterGroclin, firmę produkującą różne siedzenia do samochodu.

Konrad Piasecki: Czyli to jest fenomen nie tylko powodzenia sportowego, ale również finansowego?

Robert Kołtoń: Tak. Ewidentnie. Można powiedzieć, że Drzymała sprzedaje – nie będę wymieniał marek samochodowych – ale do mnóstwa firm swoje produkty. Buduje drugą fabrykę na Ukrainie i okazuje się, że ma sukces w biznesie. Jego akcje – on sam się tym chwali – wzrosły w ciągu ostatnich kilku miesięcy, więc ma sukces w biznesie i chce też mieć sukces w piłce. To jego pasja.

Konrad Piasecki: Ale pan myśli, że kiedy zaczynał tą swoją przygodę z piłką miał właśnie na myśli sukces inwestycyjny, finansowy czy to było jak zabawka, realizacja marzeń dziecięcych o byciu w świecie wielkiego futbolu.

Robert Kołtoń: To dalej jest zabawka, bo - tak jak mi się wydaje przesłanie Amiki Wronki jest jasne i czytelne - można reklamować akurat te produkty, które produkuje fabryka sponsorująca wicelidera polskiej ligi. Tu jest przełożenie prostsze. Natomiast wydaje mi się, że Drzymała się po prostu bawi. Bo mógłby ten budżet reklamowy z firmy przeznaczać na inne rzeczy, być może bardziej zasadne. Ale on jest pasjonatem futbolu, on sam prowadził treningi, sam dyskutuje o składzie. To trener musi go przekonać do składu – tak zresztą on sam mówi. To jest człowiek, który to traktuje jako jego drużynę, którą on gra.

Konrad Piasecki: Czyli tacy ludzie jak Drzymała, jak Abramowicz – w znacznie większej skali, tam w grę wchodzą nie dziesiątki milionów, tylko setki milionów euro – to są ludzie, którzy chcą się bawić sportem, czy oni wierzą w to, że ten sport przyniesie im bardzo realne zyski za jakiś czas.

Robert Kołtoń: Zyski tak. Abramowicz nie bez powodu zainwestował w Chelsea – jako marce, która może mieć szansę na świecie, generować te zyski, tak jak Manchester United czy Real Madryt. No cóż, to jest połączenie biznesu z zabawą. I tak można powiedzieć w przypadku Abrmowicza, Drzymały, Berlusconiego.

Konrad Piasecki: A czy nie jest tak, że tacy wielcy i bogaci nuworysze – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – są jednak niebezpieczni, bo są kapryśni. Będzie im się chciało przez rok, dwa, trzy, a potem pewnego dnia rzucą zabawki i powiedzą: dziękuję bardzo, wyjdą, a kluby będą się sypały.

Robert Kołtoń: Myślę, że nie Berlusconi jest kilkanaście lat w tej piłce i to też jest jego pasja. Drzymała – no cóż – za dużo zainwestował. Ja już nie mówię w drużynę, bo on sporo zainwestował w infrastrukturę – to mi się strasznie podoba, bo to świadczy, jak poważnie to traktuje. On zainwestował w podgrzewaną na stadionie – jedna z dwóch w Polsce – 4 mln złotych. On nie może przestać się tym nagle zajmować, powiedzieć: teraz kupuję sobie odrzutowiec, bo wolę polatać.

Konrad Piasecki: Myśli pan, że przyszłość należy do takich ludzi i do takich klubów? Za parę, paręnaście lat nie będziemy pamiętali o takich gigantach polskiego sportu, jak Legia, Wisła czy Widzew, tylko o takich Groclinach?

Robert Kołtoń: Chciałbym jednak, aby poważni inwestorzy inwestowali, zajęli się Wisłą czy Legią. Ja bardziej to postrzegam, że takie kluby jak Amica czy Groclin to są takie kluby – z całym szacunkiem – zakładowe. Coś na wzór Bayer Leverkusen, który reklamuje koncern chemiczny, który ma swoją siedzibę pod Kolonią, w Leverkusen właśnie i stać ten koncern, aby się reklamować na całym świecie przez klub piłkarski. Coś takiego robi właśnie Amica i Groclin.

Konrad Piasecki: Groclin Bordeaux jaki wynik?

Robert Kołtoń: 2:0

Konrad Piasecki: A w drugim meczu?

Robert Kołtoń: 1:1

Konrad Piasecki: Czyli Groclin przechodzi.