Konflikt między ministrami spraw wewnętrznych i sprawiedliwości przy okazji sprawy Sobotki jest wyrazem dekompozycji systemu obozu rządzącej lewicy - mówi gość RMF Kazimierz Kik, dyrektor SLD-owskiego Instytutu Badań Społecznych. Jednocześnie dodaje, że lewicy i tak już nic nie uratuje przed klęską wyborczą.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, czy warto umierać, a przynajmniej kompromitować się obroną Zbigniewa Sobotki?

Kazimierz Kik: To chyba złe ustawienie sprawy, bo to nie jest umieranie w obronie Sobotki, to jest szukanie, dochodzenie do prawdy.

Konrad Piasecki: W każdym normalnym kraju wiceminister, który jest podejrzany o przestępstwo, podałby się do dymisji. A w Polsce nie podaje się, a jego partyjni koledzy jeszcze temu przyklaskują.

Kazimierz Kik: Ja przypomnę incydent z panem Milczanowskim, ministrem spraw wewnętrznych, który wskazał palcem na Oleksego jako na szpiega. Kto tu był przestępcą? Czy ten, który wskazał niewinnego człowieka, premiera Rzeczpospolitej, czy ten, który poniewierany publicznie, okazał się człowiekiem uczciwym? Kariera jego życiowa legła w gruzach w wyniku niesprawdzonej insynuacji.

Konrad Piasecki: No nie legła w gruzach, dlatego że Józef Oleksy nie jest dzisiaj SLD-owskim czy politycznym outsiderem, wręcz przeciwnie.

Kazimierz Kik: To talenty naturalne Józefa Oleksego sprawiły...

Konrad Piasecki: To niech Zbigniew Sobotka wykaże się tymi samymi talentami.

Kazimierz Kik: Ja znam osobiście Zbigniewa Sobotkę i tak się składa, że jeszcze w dzieciństwie razem bawiliśmy się na podwórku w Katowicach. Ja nie wierzę, żeby ten człowiek, który do tej pory nie dał nigdy dowodu na to, że może cokolwiek zrobić nie tak, jak przepisy czy oczekiwania wskazują, tu był winien.

Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem takie kazusy, jak ten Sobotki, pomagają SLD czy szkodzą? To, że ludzi podejrzanych o przestępstwo raczej nie odrzuca się niczym chorej tkanki, wręcz przeciwnie przytula się, broni.

Kazimierz Kik: Absolutnie nie pomaga, tutaj się z panem całkowicie zgadzam. Gdyby wziąć ten kazus, gdyby okazało się, że Sobotka zrobił rzeczywiście to, o co się go teraz podejrzewa, to sprawa jest ewidentna, że stanowi to największe schorzenie polskiej socjaldemokracji.

Konrad Piasecki: To może warto zareagować szybciej, bardziej zdecydowanie, choćby na parę miesięcy.

Kazimierz Kik: Moim zdaniem Zbigniew Sobotka powinien zrzec się immunitetu i udowodnić swoją niewinność bez rezygnowania ze wszystkich osiągnięć swojego życia, już w tej chwili przed skazaniem go, przed udowodnieniem mu winy. Czyli krótko mówiąc, powinien pójść do prokuratury i udowodnić swoją niewinność.

Konrad Piasecki: W tle całej tej sprawy mówi się o konflikcie między Grzegorzem Kurczukiem a Krzysztofem Janikiem; o tym, że minister sprawiedliwości próbuje się wybić na tej sprawie; że jest nielojalny wobec partyjnych kolegów. Co pan na to?

Kazimierz Kik: W pewnym sensie z niepokojem patrzę na tę sytuację tych wewnętrznych konfliktów, nieporozumień – bo tak to traktuję. I wydaje mi się, że rzeczywiście rację mają ci, którzy podejrzewają, że jest to wyrazem swego rodzaju dekompozycji systemu obozu rządzącej lewicy. Postawa Grzegorza Kurczuka jest dla mnie niezrozumiała.

Konrad Piasecki: A dlaczego?

Kazimierz Kik: Tak, jak ja wiem, to miał on możliwość jako szef prokuratury na różnych etapach przekonać Janika, czy pan Sobotka powinien czy nie powinien wracać. Zwłoka, gra na czas jest tu symbolem czegoś niedobrego.

Konrad Piasecki: Pan powiedział, że jest to wyraz dekompozycji obozu SLD-owskiego, ale czy to też jest dowód, że władza Leszka Millera zaczyna się chwiać i zaczyna się walka o przywództwo po Leszku Millerze?

Kazimierz Kik: Nie sięgałbym tak daleko myślą. Patrząc na fakty, a unikając spekulacji, to fakty są takie, że Leszek Miller ciągle ma poparcie swojej partii.

Konrad Piasecki: A patrząc na odczucia takie bardziej wewnętrzne, w Leszku Millerze – pana zdaniem – wciąż jest zapał, siła do rządzenia, bo wydaje się on coraz częściej człowiekiem wypalonym, bezsilnym i w dodatku otoczonym przez mocno skompromitowanych współpracowników.

Kazimierz Kik: To pan nie zna Leszka Millera, skoro mówi pan, że jest wypalony i bezsilny.

Konrad Piasecki: Pan go pewnie zna lepiej.

Kazimierz Kik: Lepiej..., nie tak dużo. I słowo wypalony, bezradny do niego absolutnie nie pasuje. A to, że otoczenie jest być może niekoniecznie na miarę Leszka Millera – to tu bym się zgodził.

Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem dla SLD trwanie Leszka Millera przy władzy to jest szansa czy przekleństwo.

Kazimierz Kik: Wie pan powiem coś takiego: lewicy i tak już nic nie uratuje przed klęską wyborczą. To są słowa bardzo, bardzo smutne z mojej strony jako członka lewicy. To, w jakim miejscu dzisiaj jesteśmy, jest wynikiem tego, że socjaldemokracja polska w niewłaściwym czasie – ale oczywiście wynik wyborczy pchną ją do tego – porwała się na coś, na co, nie tylko chyba ona, ale żadna siła polityczna w kraju nie jest przygotowana i nie jest w stanie przeprowadzić.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo