Bogdan Rymanowski: Spotkanie ze Stanami Zjednoczonymi to będzie mecz przypominający piłkę plażową czy western.

Jan Tomaszewski: W felietonie w „Przeglądzie Sportowym” porównałem ten mecz do westernu. Miałem dylemat, czy do westernu, czy do pogrzebu. Nie czarujmy się, moim zdaniem, pewną epokę trzeba pochować, tyle tylko, że nie wiadomo, ile potrzeba futbolowych trumien, bo z nimi naprawdę trzeba skończyć.

Bogdan Rymanowski: Myśli pan, że ten mecz nie może podreperować już naszej reputacji?

Jan Tomaszewski: Ten mecz może pozostawić jedynie dobre wrażenie, na pewno nie zatrze tej kompromitacji, jaka nas tam spotkała. Jeszcze raz podkreślam: przegrać można, ale skompromitować się – nie bardzo. Tym bardziej, że zapowiedzi kierownictwa reprezentacji, samych zawodników były takie: „Och!” albo jeszcze więcej.

Bogdan Rymanowski: Pan mówi o kompromitacji, ale prezes Listkiewicz mówi, że o żadnej kompromitacji nie może być mowy, bo kompromitacja byłaby wtedy, kiedy zawodnik wyszedłby na boisko, zdjął majtki i zrobił siuisu.

Jan Tomaszewski: Żenujące jest to, co mówi pan prezes Listkiewicz, bo przypomnę, że jeszcze pół godziny przed każdym meczem prezes Listkiewicz mówił, że według niego nasi są wspaniale przygotowani i wszystko jest w porządku i czekać tylko na zwycięstwo. W tej chwili natomiast odwraca kota ogonem. Chciałbym wrócić do czasu, kiedy graliśmy dobrze i od kiedy przestaliśmy grać. Wtedy, kiedy uzyskaliśmy kwalifikacje, Engel był sam. On stworzył monolit i ten monolit uzyskał takie wyniki, że jako pierwsi w Europie się zakwalifikowaliśmy. Później powstał pod presją pana Listkiewicza i Bońka sztab przygotowań i ten sztab zaczął po prostu handlować i kupczyć reprezentacją Polski.

Bogdan Rymanowski: Czy to znaczy, że Zbigniew Boniek i Michał Listkiewicz przeszkadzali trenerowi Engelowi?

Jan Tomaszewski: Nie. Tyle, że oni poszli na komercję. Zaczęli reklamować, zaczęli sprzedawać całą reprezentację i zostały zachwiane proporcje pomiędzy komercją, która zawsze jest przy każdej reprezentacji, a sprawami sportowymi.

Bogdan Rymanowski: Podobno piłkarze są wściekli na Zbigniewa Bońka, na Jerzego Engela, bo nie dostali pieniędzy za reklamowanie firmy Mc Donald’s i Coca-Coli. Może to jest właśnie przyczyna tych kiepskich postaw. Może zamiast myśleć o piłce, myślą o kasie?

Jan Tomaszewski: Trafił pan w dziesiątkę, tyle tylko, że te pretensje zgłaszane były nie tylko w Korei, te pretensje rozpoczęły się w chwili uzyskania kwalifikacji. Te żenujące porażki z Japonią czy z Rumunia były już tego wynikiem, ale sztab w dalszym ciągu pracował nad wizerunkiem, żeby jak najwięcej „sprzedać”, żeby jak najwięcej pieniędzy zyskać. Wiadomo, że tam, gdzie są pieniądze, są kłótnie. Panowie Boniek i Listkiewicz nie uświadomili zawodnikom, że pieniądze można zarobić i to jeszcze większe, tyle tylko, że one leżą na boisku i trzeba je podnieść.

Bogdan Rymanowski: Czyli zbyt wcześnie rozmawiano o pieniądzach, zbyt wcześnie podpisywano kontrakty reklamowe. Czy to znaczy, że powinny polecieć głowy?

Jan Tomaszewski: Moim zdaniem tak. Przede wszystkim Pan Listkiewicz, pan Boniek i pan Kolator powinni się zachować jak mężczyźni i podać się do dymisji. Oni w pewnym momencie zakłócili i przerwali prawidłową pracę w tworzeniu zespołu narodowego. Jeszcze raz przypominam: kiedy nie było mowy o żadnych reklamach, o komercji, podczas eliminacji, myśmy tworzyli monolit i tym zdobyliśmy to pierwsze miejsce.

Bogdan Rymanowski: A co z Jerzym Engelem? Czy jemu nie powinno podziękować się za pracę? Czy nie powinna obowiązywać zasada „jeśli przegrywasz, to ustępujesz miejsca innym”?

Jan Tomaszewski: Tak, ale jeśli przegrywasz, to przede wszystkim dyrekcja powinna podać się do dymisji.

Bogdan Rymanowski: Ale to trener odpowiada za ustawienie zawodników, za roszady w składzie, za to, w jakiej są formie. Podobno za mocno ćwiczyli w Niemczech. Teraz mają świetną kondycję, ale brak im szybkości i zwrotności.

Jan Tomaszewski: Nie wierzę w te bajki. Moim zdaniem za bardzo myśleli o pieniądzach. Jurek Engel powinien zostać również rozliczony, ale czy odejść? Mam wątpliwości. Moim zdaniem powinien zostać, dlatego że potrafił stworzyć zespół. Powinien natomiast pozbyć się doradców, którzy nie są zainteresowani dobrem reprezentacji Polski. Dla mnie jest skandalem, że licencjonowani menadżerowie Andrzej Placzyński czy Włodzimierz Lubański, którzy na co dzień zajmują się handlowaniem piłkarzami, są w ścisłej ekipie. Jak to może być dobre? Gdyby taki Guenter Metzer, były mistrz świata, obecnie menadżer był w ekipie niemieckiej, to jestem przekonany, że Beckenbauera i prezydenta niemieckiej federacji powieszono by.

Bogdan Rymanowski: Czy to znaczy, że oskarża pan Jerzego Engela o to, że ulega Włodzimierzowi Lubańskiemu i wystawia, np. jednego z braci Żewłakowów, bo oni są w stajni Włodzimierza Lubańskiego?

Jan Tomaszewski: Nie oskarżam, ale to są sytuacje dwuznaczne, które nie mają prawa mieć miejsca w drużynie piłkarskiej. My, kibice możemy tak myśleć, ale proszę mi powiedzieć, jak myśli ten zawodnik, który jest 15., 16., 17.? I nawet jeżeli podopieczni Włodka Lubańskiego czy pana Placzyńskiego, który niedawno zdobył papiery menadżerskie, są w składzie, to zawsze są jakieś niuanse, które powodują, że w zespole następuje atmosfera nieprawdopodobna, nie atmosfera twórcza.

Bogdan Rymanowski: Może już czas skorzystać z doświadczeń Senegalu czy Korei, którym wiedzie się bardzo dobrze i zafundować sobie trenera z importu?

Jan Tomaszewski: To jest pomysł Zbyszka Bońka. Najlepiej jakby zaproponować jeszcze trenera włoskiego i piłkarzom nakazać jeść spaghetti.

Bogdan Rymanowski: Ale taki trener nie byłby umoczony w polskie „bagienko piłkarskie”.

Jan Tomaszewski: Ale taki trener nie zrozumiałby na czym to „bagienko” polega. Jeżeli on powołałby zawodnika, zawodnik powiedziałby, że nie przyjedzie, bo w klubie nie wypłacono mu pieniędzy, on nie wiedziałby, na jakim świecie się znajduje. Najpierw trzeba zrobić porządek w naszej polskiej ligowej piłce. Dopiero później trzeba na to spojrzeć obiektywnie, ale żeby zrobić porządek, to muszą w PZPN rządzić ludzie, którzy nie są umaczani w słynny „Dziuroland”. To jest kontynuacja „Dziurolandu” – „Dziuroland bis”, bo do uzyskania awansu panowie Boniek, Listkiewicz i Kolator jakoś w miarę poprawnie prowadzili reprezentację Polski. Od uzyskania awansu natomiast, zaczęły się dziwne rzeczy dziać i oni uważali, że są bezkarni, stworzyli państwo w państwie i mamy teraz efekty.

Bogdan Rymanowski: Jaki będzie dzisiaj wynik?

Jan Tomaszewski: Zawsze wybierany jest zawodnik meczu. Chciałbym, żeby to był któryś z naszych zawodników polskich, żeby ta plama była jak najmniejsza, by była zamazana. Czy wygramy, czy przegramy – trudno powiedzieć. Amerykanom wystarczy remis, więc wykorzystajmy tę szansę. Poza tym, 12. naszym zawodnikiem będzie koreańska publiczność. Musimy pokazać na co nas stać.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa