Jadą, by pomagać. Dzisiaj do Indii poleci kilkunastu polskich ratowników. Na miejsce kataklizmu zabiorą namioty, śpiwory, koce i środki medyczne. Dwójkę polskich wysłanników do Indii - kapitana Jakuba Zambrzyckiego i młodszego kapitana Mariusza Skorupskiego gościliśmy w naszej politycznej kawiarni przy Krakowskim Przedmieściu 27.

Konrad Piasecki, Piotr Salak (RMF FM): Które to jest panów trzęsienie ziemi?

Mariusz Skorupski: Jest to trzecie nasze trzęsienie ziemi. Dwukrotnie w Turcji, w 1999 roku i teraz.

RMF FM: Jesteście już przyzwyczajeni do tego spodziewanego widoku: gruzy, zwłoki, ruiny, krzyki...

Jakub Zambrzycki: Wiemy czego możemy tam oczekiwać. Jest to ogrom zniszczeń. Wielkie ludzkie cierpienie. Są to setki tysiące ludzi, niekiedy pozostawione przez lokalne władze bez jakiejkolwiek pomocy. Musimy być przygotowani na to, że musimy bardzo uważać. Reagować na wszystko by udzielić ludziom wszelkiej pomocy.

RMF FM: Ta skala o której mówiliśmy do tej pory w Turcji to jest nieporównywalne co się stało w Indiach. Tutaj mówi się o stu tysiącach zabitych, dwieście tysięcy osób rannych. Całe miasta w gruzach. To może być całkowicie nieporównywalne z tym co do tej pory panowie wiedzieli.

Mariusz Skorupski: Zdecydowanie tak. Z tego co słyszeliśmy to jest tam kilkakrotnie więcej ofiar. Podejrzewam, że widoki będą podobne: miasta w gruzach, mnóstwo ludzi koczujących w namiotach. Cierpienie.

RMF FM: Niektórzy zastanawiają się czy warto tam jeszcze jechać. Piąta doba. Dzisiaj wprawdzie dotarła do nas informacja, że jeszcze są tam żywi ludzie. Sądzicie panowie, że to są szczęśliwcy czy jeszcze można kogoś uratować?

Mariusz Skorupski: Szanse cały czas istnieją.

RMF FM: Mówi pan tak dlatego, że jest pan lekarzem, ratownikiem czy jest pan o tym przekonany?

Mariusz Skorupski: Doświadczenie uczy, że można przeżyć kilka dób w gruzach i ludzi są wyciągani żywi.

RMF FM: Doświadczenie lekarza mówi, że ile godzin można przeżyć w gruzach? Bez jedzenia, bez picia, bez nadziei?

Mariusz Skorupski: Doświadczenie ludzi, którzy tam przeżyli mówi, że około pięciu dób. Oczywiście w sprzyjających warunkach czyli musi być zapewniony dostęp tlenu i woda.

RMF FM: Jesteście przekonani, że będzie szukać żywych ludzi pod gruzami czy raczej jedziecie tam by pomagać rannym i ewentualnie wykopywać zwłoki?

Mariusz Skorupski: Nastawienie nasze jest takie, że będziemy pomagać tylko rannym i chorym ludziom. Taki charakter będzie miała nasza wyprawa.

RMF FM: Nie będziecie ratować ludzi?

Jakub Zambrzycki: Jesteśmy przygotowani na podjęcie działań ratowniczych ponieważ może tam dojść do wtórnych wstrząsów albo do dodatkowych zawaleń budynków. Zabieramy ze sobą sprzęt techniczny pozwalający na podjęcie działań. Psów nie bierzemy.

RMF FM: A ten sprzęt techniczny, to co to jest?

Jakub Zambrzycki: Są to narzędzia hydrauliczne, piły do cięcia stali i betonu, poduszki pneumatyczne. Jest to niezbędny sprzęt, który w sytuacji gdy trzeba będzie udzielić komuś pomocy, pozwoli podjąć nam działania typowo ratownicze.

RMF FM: A jak to jest, gdy znajdujecie się w takim mieście gdzie jest hałas krzyk, ludzie biegają, to jak w gruzach znaleźć kogoś żywego?

Mariusz Skorupski: W momencie rozpoczęcia poszukiwań i używania sprzętu – zarządza się ciszę.

RMF FM: Ale chyba nie sposób uciszyć tysiące ludzi?

Mariusz Skorupski: Tak właśnie jest. Tak było w Turcji. Wojsko pomaga i nic nie słychać. Jest rzeczywiście cicho. Miejscowa ludność pilnuje bardzo tego dlatego, że to leży w ich interesie by było cicho i ratownicy mogli coś usłyszeć spod gruzów.

Jakub Zambrzycki: Jesteśmy w stanie zdyscyplinować to otoczenie. Cisza jest niezbędna do pracy urządzeń, które bierzemy ze sobą. Są to geofony – w chwili ich użycia musi panować bezwzględna cisza, żebyśmy cokolwiek mogli stwierdzić.

RMF FM: I co potem: słychać to pierwsze skrobanie i dalej zaczyna się nerwowe odkopywanie czy może robi się to powoli bo całe rumowisko może się zawalić?

Jakub Zambrzycki: Przede wszystkim trzeba jak najściślej określić miejsce w którym może znajdować się osoba poszkodowana. Tak jak pan mówi: musimy zachować wszelkie środki ostrożności.

RMF FM: Emocje już grają a tak naprawdę trzeba być bardzo spokojnym?

Jakub Zambrzycki: Tak. Przez pośpiech, przez podstawowe błędy możemy stracić wysiłek kilku godzin. Narazić siebie i tych ludzi, którzy czekają na pomoc.

RMF FM: Myślicie, że takich sytuacji będzie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt? Czy może raczej już nie macie na to nadziei?

Mariusz Skorupski: Gdyby tak było to byłoby to spełnienie naszych marzeń. Znaleźć żywe osoby i im pomóc.

RMF FM: Pomaganie rannym jest mniej efektowne?

Mariusz Skorupski: Każdy rodzaj pomocy jest dla tych ludzi ważny. Myślę, ze cokolwiek byśmy tam zrobili, to będzie coś dobrego.

RMF FM: Będziecie panowie budować szpitale polowe namioty. Dla ilu osób będzie szpital polowy?

Mariusz Skorupski: To będzie bardziej ambulatorium. Zabieramy ze sobą kilkadziesiąt namiotów kilkunastoosobowych, łóżka polowe.

RMF FM: Jesteście przygotowani do zrobienia np. operacji na miejscu?

Mariusz Skorupski: Do bardzo skomplikowanych i efektownych to nie ale jesteśmy w stanie wykonać drobniejsze zabiegi.

RMF FM: Za kilkanaście godzin będziecie w Indiach. Boicie się tego co zobaczycie? Czy jesteście przyzwyczajeni?

Mariusz Skorupski: Boimy się.

RMF FM: Czego się boicie? Epidemii, wtórnych wstrząsów, że ludzie będą nieprzyjaźni?

Jakub Zambrzycki: Najbardziej boimy się tego, że do końca nie wiemy jak tam wygląda sytuacja. Mimo tego, ż e jest tam bardzo blisko kontakt z polską ambasadą na terenie Indii, to wiemy z doświadczeń z poprzednich akcji, że jest duża odległość między ambasadą a terenem akcji a władze lokalne często zaniżają straty i tak dokładnie nie wiemy jak to wygląda na miejscu. To nas chyba najbardziej przeraża.

RMF FM: Obawiacie się bałaganu?

Jakub Zambrzycki: Bałaganu i rozmiaru zniszczeń.

RMF FM: A wtórnych wstrząsów?

Mariusz Skorupski: Również.

Jakub Zambrzycki: Boimy się ale jesteśmy przyzwyczajenie po doświadczeniach tureckich. Tam to już przeżyliśmy. Wiemy jak się zachować, jak rozstawiać nasze obozy by było bezpiecznie.

RMF FM: Jak to wygląda z perspektywy waszych rodzin? Oglądacie wiadomości, dowiadujecie się, że jest trzęsienie ziemi. Rozumiemy, że mają panowie spakowane torby. Jak reaguje rodzina?

Mariusz Skorupski: Nie wywołuje to entuzjazmu mojej żony.

RMF FM: Zdążyła się już z tym pogodzić, że jak jest trzęsienie ziemi, to pan wyjeżdża z domu?

Mariusz Skorupski: Przyjmuje taką możliwość i muszę powiedzieć, że bardzo dobrze to znosi.

RMF FM: A czy panów żony nie namawiają was do zmiany zawodu? Byście zostali normalnymi strażakami - lekarzami?

Mariusz Skorupski: Jesteśmy zwyczajnymi strażakami – lekarzami aczkolwiek charakter naszej pracy jest może trochę poszerzony.

Jakub Zambrzycki: Poszerzony i tak jak kolega mówił, nasze rodziny zdają sobie sprawę z tego jaki zawód wykonujemy, z jego ryzyka. Myślę, że takie samo ryzyko jest w czasie naszej codziennej pracy.

RMF FM: Ale w Polsce trzęsienia ziemi się nie zdarzają.

Jakub Zambrzycki: Mówię o codziennej pracy – o pożarach, o innego rodzaju zdarzeniach. Też jest to ryzyko. A to są jakieś dodatkowe zadania. Każdy z nas wyraził zgodę by być członkiem tej grupy poszukiwawczo – ratowniczej. Chcemy jeździć na te wyjazdy.

RMF FM: I zawodu by pan nie zmienił?

Jakub Zambrzycki: Lubię to co robię.

foto Marcin Wójcicki RMF FM