Od jutra obowiązuje w Polsce ostrzejsze prawo antynarkotykowe, w związku z podpisaniem przez prezydenta nowelizacji ustawy o zapobieganiu narkomanii. Prezydent parafował nowelę 17 listopada. Od jutra podwyższone kary będą grozić nie tylko za handel, ale także za posiadanie nawet niewielkiej ilości jakiegokolwiek narkotyku. To ostre prawo budzi kontrowersje w Polsce. Właśnie na ten temat Barbara Górska rozmawiała z zaproszonymi przez siebie gośćmi: Jagodą Władoń-Nyk, wiceszefową Monaru i Pawłem Biedziakiem, rzecznikiem Komendy Głownej Policji.

Barbara Górska (RMF): Jutro wchodzi w życie prawo, którego na pewno bardzo się boją i ci, którzy ćpają i ci, którzy trudnią się dilerką, ale nie tylko oni. Pani też się boi tego prawa - dlaczego?

Jagoda Władoń-Nyk: Dlatego że uważam, iż nasz system, aparat wykonawczy nie jest gotowy do pełnej realizacji tej ustawy w takim duchu, w jakim została ona przygotowana - 1250 miejsc do leczenia narkomanów to wszystko, czym dysponujemy. Nie ma środków w budżecie państwa , które pozwoliłyby zwiększyć liczbę miejsc do leczenia, a w tej chwili na miejsce w ośrodku czeka się od dwóch do sześciu miesięcy. Gdybym miała wybrać pomiędzy umotywowanym, oczekującym na miejsce narkomanem a narkomanem, który przyjdzie z nakazem leczenia czy wyrokiem sądowym, to jest to dla mnie ogromnie niemoralny wybór. Chciałabym wszystkich przyjąć na leczenie, ale to niemożliwe. Przy okazji, w leczeniu uzależnień bardzo ważnym aspektem jest wolna wola, wola leczenia – jest to podstawa sukcesu. Zewnętrzne motywacje są bardzo cienkie, pozorne i nie dają efektów. Trzeba budować wewnętrzną motywację. Inne – pozaekonomiczne – boję się , że ani sądy ani więziennictwo nie jest przygotowane na taką rzeszę osób, które będą kierowane do więzień na skutek posiadania narkotyków. Mam nadzieję, że podejdziemy do tego zdroworozsądkowo, by ustawa stała się faktem. Monar absolutnie nie rezygnuje z realizacji tej ustawy. Jesteśmy gotowi tworzyć ośrodki dla tych osób, które z przymusu będą kierowane, natomiast chciałabym, abyśmy znaleźli w budżecie państwa środki, które mogłyby nam na to pozwolić.

RMF: Panie komisarzu, w tej okolicy, na Mokotowie, nieopodal komisariatu policji zresztą, bez większego kłopotu można kupić „zioło” – 30 złotych za dwa „giety”, czyli marihuanę najczęściej z domieszką amfetaminy lub innych chemikaliów, w cenie 30 złotych za dwa gramy. Posiadanie przy sobie małej ilości „zioła” jest wśród mokotowskiej młodzieży modne. Czy wszyscy ci ludzie będą od jutra kryminalistami, czy warszawska policja ich wszystkich rozpozna i zamknie i czy to ukręci łeb narkobiznesowi?

Paweł Biedziak: Zbaczając trochę z tego pytania... Tak to jest, że narkotyki można także kupić w Waszyngtonie, Berlinie, Amsterdamie i Paryżu – także w centrum miasta. Nic w tym dziwnego, żyjemy w cywilizacji, która zdecydowała się uatrakcyjniać swoje życie narkotykami i to nie wina policji. Natomiast ta ustawa daje nam bardzo dobre narzędzie do ścigania drobnych handlarzy i na nich chcemy się skoncentrować. Dotąd drobni handlarze zatrzymywani z małą ilością narkotyków mówili, że mają je na własny użytek – teraz takie wymówki się skończą. Bardzo trudno było zebrać świadków, bo kto jest świadkiem handlu... to najczęściej kupujący. To oni zależą od handlarza, są przez niego zastraszani. Gdyby opierać się tylko na zeznaniach świadków, można by zrealizować raptem 10, 15 spraw w ciągu roku - stąd potrzebny jest taki przepis. Deklaruję, dzisiaj zresztą deklarował to zastępca komendanta głównego na spotkaniu z ministrem zdrowia, że nie planujemy żadnych akcji przeciw chorym narkomanom, żadnych nalotów, zwłaszcza w momencie, kiedy będą im wymieniane nowe strzykawki, igły, itd. Jesteśmy gotowi o tym z terapeutami rozmawiać.

RMF: Do więzień trafi prawdopodobnie większa liczba narkomanów. Jak wygląda terapia uzależnień w więzieniach?

Jagoda Władoń-Nyk: Na razie „nie wygląda”. Jest 10 oddziałów leczenia uzależnionych w więzieniach. Jesteśmy po rozmowach, które dają nam gwarancję wejścia na te oddziały, natomiast wiadomo, że więzienia nie są szczelne, mówią to osoby odpowiedzialne za polski system penitencjarny. Szczerze mówiąc tam dopiero może dojść do indukcji negatywnej, do przejmowania wzorców zachowań przestępczych. Boję się, że jeżeli młody człowiek trafi do więzienia, będzie zagrożony wieloma innymi kryminogennymi zjawiskami, może być wykorzystywany przez współwięźniów. Mam nadzieję, że tak się nie stanie.

RMF: Przecież na zdrowy rozum dużo łatwiej złapać narkomana, chorego i bezdomnego, niż handlarza. Czy policja nie będzie zapełniać statystyk złapanymi narkomanami, podczas gdy dilerzy będą i jednym i drugim - i policjantom i narkomanom – grać na nosie?

Paweł Biedziak: Nie sądzę, by tak było. Ta ustawa wprowadza rozwiązania umożliwiające skuteczne ściganie drobnych handlarzy, a poza tym Polska nie jest żadnym wyjątkiem – w Europie tylko Hiszpania i Holandia zezwalają w swoim ustawodawstwie na posiadanie małych ilości narkotyków, wszystkie pozostałe kraje mają zakaz posiadania narkotyków w ogóle i Polska dołącza do tej właśnie grupy krajów. Tym samym Polska realizuje międzynarodowe konwencje w tych sprawach.

RMF: Przeciwnicy karalności posiadania narkotyków mają nadzieję, że jeśli ta ustawa musi wejść w życie – i wchodzi w życie - to ważne, by dobrze ją wykonać. Co z pani perspektywy oznacza dobre wykonanie tej ustawy?

Jagoda Władoń-Nyk: Dobre wykonanie jest możliwe tylko wtedy, gdy jest sprawny aparat wykonawczy i jest zaplecze. Myślę, że żaden akt prawny ani ustawa nie rozwiąże naszych problemów społecznych, jeżeli za tym nie będzie szła dobrze przygotowana baza, a takiej bazy nie mamy.

RMF: Podobno od jutra nie będzie nalotów na meliny narkomańskie, ale będzie więcej zatrzymań handlarzy, także przez zakup kontrolowany na przykład...

Paweł Biedziak: Zakup kontrolowany stosujemy wobec tych, którzy działają w narkobiznesie, którzy obracają w sposób hurtowy narkotykami, natomiast trudno realizować zakup kontrolowany na terenie szkoły. Rzecz dotyczy ścigania drobnych handlarzy, którzy zagrażają naszym dzieciom i to jest skuteczne narzędzie.

Jagoda Władoń-Nyk: Chciałabym przypomnieć, że drobnymi handlarzami są głównie dzieci i młodzież i boje się, że średnia wieku drobnego dilera obniży się, ponieważ dzieci nie będą podlegały karze takiej jaką ustawa przewiduje dla dorosłych...

Paweł Biedziak: Mogą ponieważ można ich postawić przed sądem rodzinnym, tak jak za drobną kradzież czy włamanie.

Jagoda Władoń-Nyk: Ale czy będą świadome odpowiedzialności? Jakże łatwo można uwikłać dzieci w handel narkotykami...

RMF: Dziękuję za rozmowę.