W inauguracji szczytu Unii Europejskiej w Nicei uczestniczyła polska delegacja. Nasi przedstawiciele - podobnie jak wszystkie delegacje państw kandydujących - już po pierwszym dniu obrad opuszczą Niceę. Ciekawe w jakim nastroju? Gościem Barbary Górskiej był szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, odpowiedzialny za nasze negocjacje z Unią Europejską, minister Jacek Saryusz - Wolski.

Barbara Górska (RMF): Panie ministrze, czy pan także podobnie jak prezydent Chirac stał się dzisiaj ofiarą gazów łzawiących? Słyszeliśmy, że przedostały się do gmachu przez wentylację.

Saryusz-Wolski: Gazy łzawiące były, ale w pewnym oddaleniu i w sumie nie przeszkodziły konferencji i nie zakłóciły jej biegu. Ważne jest to, że spotkało się piętnastu szefów rządów krajów członkowskich i czternastu szefów rządów krajów kandydackich (plus Szwajcarzy), rozmawiających na temat przyszłego losu i kształtu jednoczącej się Europy. I Polska w osobie szefa rządu, ministra spraw zagranicznych i całej delegacji miała okazję w tym uczestniczyć i podkreśliła wszystkie swoje oczekiwania co do szczytu i tego, co się później będzie działo. A te oczekiwania można właściwie streścić w czterech punktach. Po pierwsze uważamy, że ten kalendarz i scenariusz rozszerzania Unii, który zaprezentowała Komisja Europejska niedawno jest dobry, po raz pierwszy kotwiczy całą sprawę w czasie. Po drugie – po Nicei oczekujmy znacznego przyspieszenia negocjacji członkowskich w tym horyzoncie czasowym, jaki sobie zakładamy. Po trzecie życzymy sukcesu samej Unii, jeśli chodzi o rozwiązanie kwestii instytucjonalnych czyli osiągnięcia akceptowalnego, dobrego kompromisu w Nicei. Po czwarte Polska czyni bardzo duże wysiłki i ma dobry, intensywny i realizowany z pełną determinacją program przygotowań do członkostwa, który daje szansę na to, że nasze drogi, dzisiejszej Unii Europejskiej i Polski i innych kandydatów, spotkają się. I chodzi o to, żeby te drogi mogły się spotkać w kalendarzu, który sama Unia wytyczyła w Helsinkach rok temu, to znaczy w 2003 roku.

RMF: Kto będzie rządził Unią po tym szczycie?

Saryusz-Wolski:To nie jest tak, że ktoś rządzi Unią, Unia się sama rządzi. Unia to skomplikowany mechanizm instytucjonalny. To jest Parlament Europejski, to jest Rada składająca się z szefów rządów, a czasami ministrów 15 krajów członkowskich.

RMF: Ale czy nowy podział głosów w Radzie, który nastąpi, umocni rolę dużych silnych państw członkowskich kosztem mniejszych krajów? Czy to może się stać?

Saryusz-Wolski: To nie jest tak, że „kosztem”, natomiast rzeczywiście można oczekiwać, że w wyniku tej konferencji na temat instytucji Unii nieco wzrośnie relatywna waga czy moc decyzyjna krajów większych w tym całym mechanizmie. Natomiast w tej chwili trudno cokolwiek przesądzać, bo konferencja dopiero się zaczyna. Generalnie rzecz biorąc Unia to taki mechanizm, konstrukcja, z której wszyscy mają osiągać korzyść, a nikt nie powinien osiągać korzyści kosztem drugiego.

RMF: Czy zreformowana Unia, o ile powiedzie się szczyt i reforma, będzie dla nas trudniejszym czy łatwiejszym celem do osiągnięcia?

Saryusz-Wolski: Zdecydowanie łatwiejszym, ponieważ Unia z jej mechanizmami decyzyjnymi i jej sposobami działania nie jest przystosowana do tak dużej liczby krajów, kiedy przyjmie Polskę i jeszcze inne kraje, dlatego kiedy to się stanie, Unia będzie dla nas bardziej gościnnym domem.

RMF: Przez cały rok trwało bardzo jałowe „zaklinanie” nieszczęsnej daty naszego przystąpienia do członkostwa. Czy w Nicei nie będzie wielu ważniejszych dla Polski decyzji niż ta magiczna data, np. odpowiedzi na pytanie czy Polacy będą mieli prawo do pracy w Unii?

Saryusz-Wolski: W tych sprawach szczyt w Nicei się nie wypowiada. Najważniejszą decyzją jest to, by Unia mogła po Nicei powiedzieć: „tak, jesteśmy przygotowani na rozszerzenie, nasze instytucje zostały do tego przystosowane”. Drugie ważne przesłanie z Nicei powie: „tak, chcemy szybkiego poszerzenia, potwierdzamy nasza wolę” i odniesie się do pewnego scenariusza i kalendarza, który wcześniej zaproponowała Komisja Europejska. To są najważniejsze rzeczy, reszta będzie się decydowała między nami a Unią w czasie negocjacji.

RMF: Jak polska delegacja została dziś przyjęta przez przywódców?

Saryusz-Wolski: Sadzę, że bardzo serdecznie. Odbyło się wiele dobrych, serdecznych rozmów z wieloma delegacjami, premierami, ministrami spraw zagranicznych i całymi przedstawicielstwami, które tutaj zjechały. To jest ogromna maszyneria, setki, tysiące osób. Sądzę, że to dobry moment dla Polski i od Nicei możemy liczyć na to, że nasza droga ku Unii Europejskiej będzie szybsza i będzie bardziej korzystnie z naszego punktu widzenia przebiegała.

RMF: Romano Prodi, szef Komisji Europejskiej, daje temu szczytowi tylko 50 procent szans na sukces. Czy po dzisiejszym dniu można jakoś te informacje skorygować?

Saryusz-Wolski: Jest jeszcze za wcześnie, bo te właściwe debaty dopiero się zaczynają. Rzeczywiście oczekiwania są takie, że rzecz będzie bardzo trudna i być może skończy się w ostatniej chwili trudnym do przewidzenia kompromisem. Zdania są podzielone, optymistyczne, ale i podobne stwierdzeniu przewodniczącego Prodiego. Ja mu się nie dziwię, bo zakres rozbieżności stanowisk jest duży, ale właśnie po to jest ta konferencja, by doszło do zbliżenia stanowisk. My wierzymy, że Unia takiego zbliżenia stanowisk dokona.

RMF: Dziękuję za rozmowę.