Barbara Górska: Robertson i Solana w Skopje – czy to może być jakaś nadzieja na pokój?

Ilja Marinkowicz: Tych dwóch panów spóźniło się troszkę z tą interwencją dlatego, że dużo wcześniej trzeba było zwrócić uwagę na to co się dzieje w Macedonii. A tam się długo to dzieje. Była sprawa powstania uniwersytetu albańskiego, na który władze macedońskie nie pozwoliły. Były inne sprawy, które trzeba było rozwiązywać dużo wcześniej jak powstało państwo macedońskie. Myślę, że to co teraz mamy w Macedonii, to jest konsekwencja braku konsekwencji wspólnoty międzynarodowej.

Barbara Górska: Czy zgadza się pan, że Robertson i Solana nieco spóźnieni pojawiają się w Skopje?

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: W pewnym sensie działania NATO i Unii Europejskiej są spóźnione, a mianowicie obie te organizacje zwłaszcza NATO powinny przewidzieć skutki takiej a nie innej polityki strategii zastosowanej w Kosowie i wobec Jugosławii. W przypadku Kosowa chodzi mi przede wszystkim o to, że w imię utopii ogólnej harmonii pokojowej współżycia różnych grup etnicznych zepchnięto do podziemia Armię Wyzwolenia Kosowa – tę główną albańską siłę militarną. Stworzono pozory jakoby ona już nie istniała, jakoby Albańczycy przeszli na grunt działań pokojowych poprzez wybory i organizowanie partii politycznych – mieli odtąd zaspokajać swoje aspiracje. Tak naprawdę należało się dogadać z Armią Wyzwolenia Kosowa uznając jej istnienie, bo nie da się zaprzeczyć faktom w stosunkach międzynarodowych. Gdyby pozwolono jej w dalszym ciągu istnieć możliwe byłoby zawieranie z nią porozumień, także np. takiego porozumienia, by swoje aspiracje ograniczyła do Kosowa, do terytorium wyraźnie wytyczonego Kosowa i nie dokonywała agresji na zewnątrz. Porozumienie miałoby formę coś za coś. Uznanie w zamian za wstrzemięźliwość. Tymczasem gdy zepchnięto Albańczyków uzbrojonych do podziemia, utracono nad nimi wszelką kontrolę i dziś siły zbrojne działające w Macedonii nazywają się UCK – mają ten sam skrót i symbol co w Kosowie, więc trudno mieć wątpliwości kto to jest.

Barbara Górska: Jest to jak widać ostry konflikt dążeń, bardzo ostry konflikt interesów. Rozjemcom tymczasem marzą się rozwiązania pokojowe, dialog polityczny w miejsce ofensywy militarnej, dyskusja z albańskimi partiami w parlamencie. Czy możliwy jest taki scenariusz – od wojny do politycznej debaty?

Adam Balcer: W Kosowie Zachód boi się, że z sił pokojowych, które tam stacjonują i teoretycznie miały być siłami ochronnymi stanie się siłą okupacyjną czyli potencjalnym obiektem ataków terrorystycznych albańskich. I to jest to co wiąże ręce Zachodu i powoduję tą jego indolencję.

Ilja Marinkowicz: Totalna interwencja zewnętrzna w Jugosławii doprowadziła do powstania państw etnicznych. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć dlaczego tak się stało. Jest to straszny błąd. Ja nie wiem jak z tego wyjść, ale całe terytorium Jugosławii podzielone jest na zasadzie etnicznej, nie wiem czy religijnej i wracać teraz do tego co było kiedyś- nie wiem jakie siły, jakie środki mogą do tego doprowadzić.

Adam Balcer: Społeczeństwa zachodnie wysyłają swoim przywódcom dwa sprzeczne sygnały. Z jednej strony jest sygnał w momencie kiedy na ekranie telewizora pojawiają się sceny mordowania ludności cywilnej – jest sygnał „musicie coś z tym zrobić, ratować tych ludzi”. W tym momencie jest interwencja. W momencie kiedy następuje interwencja jest zupełnie inny sygnał, który mówi tym samym politykom „interwencja ma być przeprowadzona przy jak najmniejszych kosztach własnych”. I w tym momencie tej interwencji nie da się przeprowadzić w inny sposób. Tak samo jak zupełnym idealizmem jest mówienie „opcja dogadania się z UCK bez stosowania argumentu siły”.

Ilja Marinkowicz: Ja słuchając całej tej naszej rozmowy zadałem sobie pytanie jaki sens miało w ogóle wysyłanie wojsk do Kosowa, do Macedonii. Czy celem była obecność NATO, utworzenie baz woskowych, czy przyjechali tam, żeby rozbić porządek. Bo porządku nie robią. I to, że oni pilnują, żeby ich ludzie nie zginęli, przepraszam bardzo niech lepiej pilnują żeby nie ginęli ludzie nie albańskich narodowości, którzy giną. Oni są po to tam, że by zatrzymać czystki etniczne a tego nie robią.

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: Moim zdaniem społeczność międzynarodowa nie powinna wymuszać federalizacji Macedonii, bo to oznaczałoby powstanie dwóch luźno, pozornie tylko związanych organizmów. Żaden z nich nie byłby zdolny do życia a oba musiałyby być kolejnymi protektoratami międzynarodowymi i obecność NATO, Unii Europejskiej, ONZ, wszystkich sił międzynarodowych na Bałkanach musiałaby być jeszcze bardziej intensywniejsza i trwać przez nie wiadomo jak długo – być może kilkadziesiąt lat.

Barbara Górska: Czy wobec tego Macedonia może stać się drugą Bośnią, uwikłać się w taki długotrwały konflikt zbrojny, wykrwawić, stać się takim wyniszczonym obszarem.

Adam Balcer: Wydaje mi się, że Zachodowi uda się doprowadzić do pewnego wygaszenia konfliktu i będzie miał on charakter połączenia takiej wojny podjazdowej ze strony Albańczyków z wojną pozycyjną ze strony Macedończyków.

Ilja Marinkowicz: Mogę mieć tylko nadzieję, że tak się nie stanie, ale uważam, że naprawdę trzeba zrobić wszystko to, po co przyjeżdżają teraz przedstawiciele wspólnoty międzynarodowej, żeby doprowadzić do jakiegoś porozumienia między mniejszością albańską i macedończykami o wspólnym życiu w przyszłości. Czy to będzie w ramach federacji w to wątpię, ponieważ macedończycy na pewno się na to nie zgodzą. Ale można znaleźć rozwiązanie – trzeba tylko chcieć.