Wyrok 12 lat więzienia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym jest wystarczający - mówi były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Według niego problem jest z wysokością kary wymierzanej przez sądy. "U nas jest duże społeczne przyzwolenie na pijaństwo i prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu. Akceptuje się tego typu sytuacje" - twierdzi Ćwiąkalski w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Grzybem.

Maciej Grzyb: Panie ministrze, pana zdaniem należy zaostrzyć kary dla pijanych kierowców, którzy powodują tak tragiczne wypadki jak ten w Kamieniu Pomorskim?

Zbigniew Ćwiąkalski: To jest stały postulat polityków, którzy chcą wszystko zaostrzać, by w ten sposób przypodobać się opinii publicznej. Doświadczenie jednak - zebrane na podstawie wielu tego typu obostrzeń wprowadzanych pod dyktando polityków - mówi, że to jest całkowicie nieskuteczne. Przypomnę choćby kwestie związane z rowerzystami, którzy prowadzą po spożyciu alkoholu pojazd czy też nowelizację z 2005 roku, którą później Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjną, a dotyczyła zabójstwa kwalifikowanego. Także nie można się tylko ograniczać do podwyższania kar, bo gdyby tak było, że podwyższanie kar likwiduje przestępczość, to w państwach totalitarnych w ogóle nie powinno być przestępczości. No bo kary można sobie ustalać, jak się chce.

Czy 12 lat wiezienia za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu i zabicie kilku osób to wystarczająca kara?

12 lat to jest kara bardzo wysoka. To jest kara porównywalna ze zbrodnią zabójstwa. Przecież przy zabójstwie jest kara od 8 lat do 15. 25 lat pozbawienia wolności, ewentualnie dożywotnie pozbawienie wolności. Czyli przedział od 8 lat do 12, jest porównywalny również z przestępstwem zabójstwa. 12 lat to jest w ogóle kara w przypadku zabójstwa kwalifikowanego. Więc to nie są niskie kary, problem jest w stosowaniu kar. Sądy niestety w wielu wypadkach orzekają te kary zbyt łagodnie, ponieważ ponad 2/3 kar w przypadku pijanych kierowców, to są kary w zawieszeniu. Oczywiście nie mówimy o tych sytuacjach, gdzie pijany kierowca tylko prowadzi pojazd i nic się nie stanie, bo tam jest kara do 2 lat pozbawienia wolności. Mówimy o tych sytuacjach, gdzie dochodzi do wypadku, bądź do katastrofy.

Dlaczego sędziowie tak łagodnie obchodzą się z tymi kierowcami?

Myślę, że dlatego, że przede wszystkim u nas jest dość duże, społeczne przyzwolenie na pijaństwo i później prowadzenie pojazdu, po użyciu alkoholu. Bardzo często się akceptuje tego typu sytuacje, że ktoś, coś wypije. Mówi się: "A! Nie dużo wypił, to może jechać. Nic się zapewne nie stanie". I myślę, że to jest przede wszystkim zjawisko, z którym trzeba walczyć i które trzeba potępiać. Jeżeli pijany sobie coś zrobi, proszę bardzo - to jest jego ryzyko, tak zdecydował, musi ponieść konsekwencje. Najgorzej jest wtedy, kiedy dotyczy to niewinnych osób i kiedy tracą życie całkowicie postronne, niewinne osoby.

A jakie okoliczności łagodzące sędziowie biorą pod uwagę i przychylają się do nich?

Bardzo często jest tak, że ktoś pił już prawie 30 godzin temu i jest przekonany, że rzeczywiście jego organizm wydalił cały alkohol. Bądź wiąże się to z chorobą, która potęguje działalność alkoholu. Bądź jest tak, że przejechał niewielką odległość pojazdem i w zasadzie nic się nie stało. Natomiast tam, gdzie dochodzi do tragicznych zdarzeń, należy uwzględniać w większym stopniu prewencje ogólną, czyli społeczne oddziaływanie kary. Ta kara z tego powodu może surowsza, niż w przypadku, kiedy tylko chodzi o wychowanie z sprawcy.

Czyli kara albo zagrożenie karą jest wystarczające, problem jest z orzekaniem.

Zdecydowanie. Jak oglądałem statystyki, to wymierzane kary są stosunkowo niewysokie. Oczywiście nie mam wątpliwości co to tego, że akurat kara (ws. wypadku w Kamieniu Pomorskim - przyp. red.) będzie surowa. Co do tego nie wydaje mi się, żeby był jakikolwiek spór. Ale przecież nie chodzi tylko o ten jednostkowy wypadek. Bo takie zdarzenia już wcześniej miały miejsce i niestety pewnie się zdarzą w przyszłości, choć wolałbym, żeby do takich sytuacji nie dochodziło.

(mal)