Państwa przystępujące do UE są zobowiązane do dostosowania swoich prawnych związków do rozwiązań unijnych, dlatego musieliśmy wypowiedzieć szereg umów, w tym także z Rosją, z Ukrainą regulujących stosunki handlowe - mówi Włodzimierz Cimoszewicz, gość porannych Faktów.

Tomasz Skory: Jak mogło dojść do powstania luki prawnej, w wyniku której Polska może być narażona na drastyczne podwyżki ceł?

Włodzimierz Cimoszewicz: To jest całkiem naturalna sytuacja. Państwa przystępujące do Unii są zobowiązane do dostosowania swoich prawnych związków z państwami trzecimi, do rozwiązań unijnych, dlatego my – podobnie jak wszystkie pozostałe państwa przystępujące – musieliśmy wypowiedzieć szereg umów, w tym także z Rosją, z Ukrainą regulujących stosunki handlowe. Jednocześnie – do tego nie doszło, ale rozmowy są bardzo zaawansowane między Brukselą a takimi sąsiadami jak Rosja – do rozciągnięcia przepisów unijnych z tymi państwami na nowych członków. My jesteśmy tym oczywiście bardzo zainteresowani. Mamy świadomość jak ważne jest to dla naszego biznesu, dla naszej gospodarki.

Tomasz Skory: Czy to nie jest wpadka naszej dyplomacji?

Włodzimierz Cimoszewicz: Żadna. Polska dyplomacja w zasadzie nie ma tutaj nic do zrobienia, ponieważ chodzi o porozumienie Unia Europejska – Rosja i dlatego stroną negocjującą jest Komisja Europejska. KE ma świadomość jak ważna jest to rzecz, poinformowała stronę rosyjską, że jeżeli nie będzie porozumienia w tej sprawie na czas, to całe porozumienie miedzy Unią a Rosją zostanie zawieszone, przestanie obowiązywać. Żaden z krajów członkowskich nie może być dyskryminowany przez jakiegokolwiek partnera UE po 1 maja. To oczywiście byłby zły scenariusz dla wszystkich, ale on byłby w szczególności bardzo zły dla partnerów unijnych, w tym dla Rosji. Ja nie mam wątpliwości, że porozumienie będzie osiągnięte.

Tomasz Skory: To jeden kłopot, a kłopot z drugiej strony to, to że Polska rozważa czy nie złożyć do Trybunału Unii Europejskiej skargi na dyskryminację polskich rolników przez regulacje na temat dopłat bezpośrednich uchwalone jeszcze przed naszym wejściem do UE. Czuje się pan za tę wpadkę - jak mówi PSL - odpowiedzialny?

Włodzimierz Cimoszewicz: Ta audycja nie pozwala omówić w sposób racjonalny skomplikowanego problemu prawnego. Proszę pozwolić, że ograniczę się do ogólnego stwierdzenia: chodzi o tzw. 23 traktatu akcesyjnego, który mówi, że między zawarciem tego traktatu a 1 maja, czyli rozszerzeniem Unii mogą pojawić się regulacje prawne. To jest całkowicie zrozumiałe, w przeciwnym razie oczekiwalibyśmy, że przez rok UE w ogóle nie funkcjonuje, niczego nie postanawia, niczego nie robi itd. To jest przepis, który obowiązuje wszystkich przystępujących co więcej obowiązywał również takie kraje jak Szwecja, Finlandia, Austria, które przystępowały przed nami. Z prawnego punku widzenia, tutaj nie powinno być żadnych wątpliwości. Natomiast czym innym jest – i to podlega ocenom oczywiście – postępowanie organów UE, w tym Komisji Europejskiej.

Tomasz Skory: Czyli sama treść tych regulacji?

Włodzimierz Cimoszewicz: Tak. To czy wystarczyło wyobraźni i woli, żeby blisko współpracować i kontaktować się, konsultować z państwami przystępującymi, między Atenami a 1 maja tego roku. Co do tego można mieć zastrzeżenia – ja to potwierdzam. Stwierdzenie, że rozważmy zwrócenie się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest odrobinkę za daleko idące. My rozważamy różne warianty zachowanie. Prowadzone są analizy prawne itd. Nie sposób tutaj w tej chwili wyjaśnić. Chodzi o spór co do interpretacji niektórych rozstrzygnięć z Kopenhagi. Komisja Europejska uważa, że można je interpretować rozciągliwie, my uważamy że można je interpretować ściśle, precyzyjnie, zawężająco.

Tomasz Skory: Jest pan gotów do złożenia wyjaśnień dlaczego polscy żołnierze biorą udział w wojnie i okupacji Iraku, chociaż jak się okazuje powody interwencji zbrojnej koalicji były wątpliwym mówić delikatnie?

Włodzimierz Cimoszewicz: Po pierwsze ja nie zgadzam się z określaniem naszej misji mianem okupacji. Wtedy, kiedy pojawił się tego typu pomysł w rezolucji Rady Bezpieczeństwa – przy czym w tym przypadku okupacja jest pojęciem z języka prawa międzynarodowego a nie z języka potocznego – my się temu sprzeciwiliśmy, nie chcieliśmy nawet tego typu skojarzeń i nie czujemy się tam okupantami. Po drugie do składania wyjaśnień zawsze jesteśmy gotowi. Ja jestem gotów. Wielokrotnie o tym była mowa publicznie, także w Sejmie. Po trzecie – ja rozumiem, że panu chodzi o wątpliwości dotyczące posiadania, czy istnienia broni masowego rażenia w Iraku.

Tomasz Skory: Amerykańska pewność w tej dziedzinie sprowadziła się do oświadczenia Donalda Rumsfelda, że nie ma dowodów na jej nieistnienie.

Włodzimierz Cimoszewicz: W okresie bezpośrednio poprzedzającym podjęcie operacji wojskowej, my uzasadnialiśmy swoją decyzję faktem, że ma to znacznie z punktu widzenia strategii polskiego bezpieczeństwa narodowego. Ktoś kto właściwie interpretuje tego typu określenia musi zrozumieć, że chodzi tutaj o jakość stosunków transatlantyckich i naszych sojuszy. My zwracaliśmy uwagę na coś, czego nikt nie kwestionuje, że Irak konsekwentnie przez kilkanaście lat nie wykonywał rezolucji Rady Bezpieczeństwa wiążącej go prawnie i my mówiliśmy o dużym prawdopodobieństwie posiadania broni masowego rażenia, ponieważ również nie podlega wątpliwości, że w latach 90. Irak tę broń miał. Najbardziej namacalny dowód to jej użycie przeciwko Kurdom i wojnie z Iranem,

Tomasz Skory: Ale prawdopodobieństwo to jest wystarczający – według pana – powód do wprowadzenia sił zbrojnych do akcji?

Włodzimierz Cimoszewicz: W tym przypadku powód posiłkowy, dlatego też zwracaliśmy uwagę przede wszystkim na nierespektowanie postanowień ONZ i na ogólne kwestie bezpieczeństwa.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.