Bogdan Rymanowski: Co pan myśli o tej decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która przyznała koncesję firmie, mającej związki rodzinne z jednym z członków rady, konkretnie Adamem Halberem?

Bronisław Komorowski: To brzydko pachnie. To jest pewne. Muszę powiedzieć, że do różnych zadań panowie używają żon, tutaj, w tym przypadku - do celów komercyjnych.

Bogdan Rymanowski: Ale prawa nie złamano. Ale czy złamano dobre obyczaje?

Bronisław Komorowski: W moim przekonaniu stoi to w jaskrawej sprzeczności z dobrymi obyczajami, a także z zasadą, że przy podejmowaniu decyzji sami uprawnieni do jej podejmowania unikają sytuacji, w której może zaistnieć konflikt interesu publicznego i swojego własnego. Myślę, że taki zarzut można postawić przynajmniej niektórym członkom Rady, w tym panu Halberowi.

Bogdan Rymanowski: Co powinien zrobić Adam Halber?

Bronisław Komorowski: Pewne minimum - to poinformować członków rady o zaistnieniu tego rodzaju sytuacji. Myślę, że kierując się zasadami - być może zbyt wyśrubowanymi - nie powinien wziąć udziału w głosowaniu w tej kwestii. Wycofanie się żony na kilka miesięcy przed przyznaniem koncesji, pozwala oczywiście na zachowanie w zgodności z przepisami prawa, ale zawsze będzie budziło wątpliwości, czy to nie było, tak naprawdę, tylko manewrem dla zachowania twarzy.

Bogdan Rymanowski: Czy ma pan jakiś pomysł, by w Krajowej Radzie nie dochodziło do tego typu skandali? Co zrobić z tym wszystkim?

Bronisław Komorowski: Stara sprawa...

Bogdan Rymanowski: Ale to politycy stworzyli Radę.

Bronisław Komorowski: Taka ustawa miała chronić media publiczne przed prostymi wpływami politycznymi, przed takim rozdrapywaniem mediów przez partie polityczne, ale okazała się nieskuteczna. A nawet stała się taką karykaturą niezależności mediów?

Bogdan Rymanowski: Co zrobić teraz z taką karykaturą?

Bronisław Komorowski: Wygrać wybory parlamentarne.

Bogdan Rymanowski: I zmienić członków na naszych?

Bronisław Komorowski: I zmienić Radę w ten sposób, żeby wpływy partii politycznych były znacznie utrudnione, żeby zmienić – tak myślę – zasady na bardziej rynkowe, komercyjnym i to powinno weryfikować funkcjonowanie mediów. A teraz za pieniądze publiczne robi się pewną politykę partyjną. Tak jest dzisiaj niemal we wszystkich w mediach publicznych zdominowanych przez rządzących, którzy w bezwzględny sposób, wykorzystując to, że płacą, wykorzystują to na rzecz własnej partii.

Bogdan Rymanowski: Czy spór przy poszerzeniu Rady Polityki Pieniężnej to tylko różnica zdań starych przyjaciół: prezydenta i premiera, czy stracie, które może się skończyć takim otwartym rozłamem w SLD?

Bronisław Komorowski: Ja mylę, że ze strony premiera to przede wszystkim chęć wskazania winnego nieuchronnej leski rządu, jego własnego rządu, gdyż widać, że zapowiadany wzrost gospodarczy nie następuje. I dzisiaj Miller bardzo intensywnie szuka kozła ofiarnego - kogoś, na kogo może pokazać palcem, że jest winny temu, że jemu się nie udało.

Bogdan Rymanowski: Ale premier Miller mówi, że ma związane ręce, że RPP, Leszek Balcerowicz nie pozwalają mu na taką, a nie inną strategię gospodarczą.

Bronisław Komorowski: Złej baletnicy to i rąbek u spódnicy przeszkadza. I oczywiście Leszek Balcerowicz nie jest osobą popularną, a nawet czy nielubianą w wielu kręgach. Bardzo łatwo więc przekonać cześć opinii publicznej, że to ten zły, że Balcerowicz wszystkiemu przeszkadza, podczas gdy w skład RPP wchodzą osoby związane wprost z lewicą, tak jak pani Wiesława Ziółkowska z Unią Pracy czy pan Rosatti związany z SLD.

Bogdan Rymanowski: Ale SLD mówi, że w RPP więcej jest ludzi związanych z prawicą, z poprzednią AWS-owską ekipą rządząca i to oni stawiają przeszkody ekipie Leszka Millera.

Bronisław Komorowski: Ale warto pamiętać, że ludzie związani z lewicą w składzie Rady prezentują o wiele twardsze poglądy niż Leszek Balcerowicz w kwestii obniżenia stóp procentowych, wiec radziłbym panu premierowi najpierw wyjaśnić tę kwestię ze swoimi ludźmi w Radzie.

Bogdan Rymanowski: A jak pan myśli, dlaczego premier tak mocno zdystansował się od prezydenta, powiedział, że jego mediacje zakończyły się fiaskiem?

Bronisław Komorowski: Dlatego, że Miller nie jest zainteresowany pełnym współdziałaniem RPP, on jest zainteresowany głównie tym, żeby eskalować konflikt i na końcu wskazać winnego złej sytuacji gospodarczej kraju. To jest mu potrzebne, bo tak naprawdę doskonale wie, że samo proste obniżanie stóp procentowych nic nie daje, bo gdyby tak było, to na całym świecie problemy gospodarcze by rozwiązywano prostym obniżeniem stóp procentowych.

Bogdan Rymanowski: Czy to jest tak, że mamy w SLD już dwa obozy: ludzi lojalnych wobec prezydenta Kwaśniewskiego, i drugi obóz, znacznie większy, ludzi lojalnych wobec premiera? Wicepremier Belka, marszałek Borowski wyraźnie odcięli się wczoraj od wypowiedzi premiera.

Bronisław Komorowski: Zdystansowali się pewnie z dwóch powodów: pierwszy, to zdecydowany wewnętrzny podział SLD na ludzi Millera i może na ludzi prezydenta Kwaśniewskiego, ale jest pewnie drugi – na rozsądnych i nierozsądnych, na ludzi, którzy rozumieją na czym polega ekonomia, a do tej grupy zalicza się pan Belka i pan Borowski i na ludzi, którzy rozumują czysto politycznie, czyli „huzia na Balcerowicza” i to są ludzie Millera.

Bogdan Rymanowski: Co według pana powinien zrobić prezydent Kwaśniewski, jeśli przeszłoby poszerzenie składu RPP? Weto czy skarga do Trybunału Konstytucyjnego? W przypadku weta jest ryzyko porażki.

Bronisław Komorowski: W przypadku weta jest ryzyko porażki, więc raczej trzeba liczyć się ze skierowaniem do Trybunału, czyli pewne odepchnięcie w czasie.

Bogdan Rymanowski: Andrzej Olechowski powiedział wczoraj w TVN 24, że prezydent powinien raczej zgłosić weto, nawet jeżeli miałby je przegrać, bo to stworzyłoby nową sytuację na scenie politycznej.

Bronisław Komorowski: Oczywiście. Patrząc na to od strony politycznej, wyjaśniłoby to wiele, dałoby też wiele do myślenia opinii publicznej. Zdecydowana kontra ze strony prezydenta, rozbiłaby trochę mit tworzony przez Millera, że wszystkiemu jest winna RPP. Pytanie czy prezydent będzie się kierował chęcią publicznego przecięcia kwestii, czy chęcią odsunięcia w czasie negatywnych skutków poszerzenia składu RPP.

Bogdan Rymanowski: Czy wizyta ministra Iwanowa, szefa rosyjskiej dyplomacji to sukces Polski, przełom w kontaktach Rosji i Polski?

Bronisław Komorowski: Z przykrością obserwuje kolejne porażki tego rządu i wizyta pana ministra Iwanowa, na poziomie, który był parokrotnie obniżany jeżeli chodzi o rangę wizyty, jest smutną zapowiedzią porażki w kontaktach z Rosją, co jest niedobre. Myślę, że Rosja obniżając rangę, bo tylko dwóch wiceministrów towarzyszyło panu ministrowi Iwanowowi...

Bogdan Rymanowski: To chyba dużo? Dlaczego miałoby być ich więcej?

Bronisław Komorowski: Dlatego, że pan minister Iwanow i pan minister Cimoszewicz stoją na czele komitetu sterującego w relacjach polsko-rosyjskich, w skład którego wchodzi 15 wiceministrów. Ranga tych rozmów jest więc bardzo niska. Chyba jest to zamierzony sygnał ze strony Rosji, świadczący o tym, że Rosja się nie wyrzeknie polityki nacisków w kwestii Kaliningradu, a warto pamiętać, że ten nacisk jest tylko i wyłącznie politycznie umotywowany, bo zaledwie 1 proc. mieszkańców Kaliningradu przekraczających granice Polska, tak naprawdę chce skorzystać z tranzytu, to jest 9 tys. osób w ciągu roku.

Bogdan Rymanowski: Jak na ten nacisk powinna odpowiedzieć Polska?

Bronisław Komorowski: Polska powinna podejść do tego handlowo i powiedzieć, że będziemy się kierować nie tylko ułatwieniami w ruchu polsko-rosyjskim na granicy, ale również potrzebami handlowymi i biznesem. Polska wiza kosztuje Rosjanina 5 dolarów, wiza Rosyjska, kupowana przez Polaka kosztuje od 60 do 80 dolarów. Mamy więc już sytuację zdecydowanej nierównowagi na niekorzyść Polski.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa