"Nie zapominamy, czekamy, kiedy odzyskamy władzę, wrócimy do sprawy Smoleńska. Będziemy chcieli dowiedzieć się, jak doszło do katastrofy i złego śledztwa" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Witold Waszczykowski. "Jest kilka sposobów, by wyjaśnić wątpliwości, pomoc sojuszników lub audyt ekspertów międzynarodowych" - wymienia. "Tusk przed Trybunałem Stanu za Smoleńsk? Najpierw chcę poznać dokumentację" - podkreśla.

Konrad Piasecki: Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych "gabinetu cieni" Prawa i Sprawiedliwości, dzień dobry!

Witold Waszczykowski: Dzień dobry! Dziękuję za takie przedstawienie, ale chyba nie do końca trafne.

Ale wygląda na to, że usunął pan w cień Annę Fotygę.

Ja bym się nazwał jednym z kandydatów na takie stanowisko.

A co z Anną Fotygą? Do tej pory to ona była taką "żelazną" kandydatką do takichg foteli...

Mam nadzieję, że z sukcesem prowadzi swoją kampanię wyborczą, która zakończy się jej udziałem w Sejmie.

Pan też ma kampanię wyborczą, tyle że trochę bliżej Warszawy, ale to chyba nie to zdecydowało...

Może było poręczniej mnie poprosić, żeby szybko wystartować z tym wczorajszym evencie....

Gdyby PiS wygrał, to pan by został szefem dyplomacji czy ona?

Nie było takich rozmów, nie zastanawiamy się. Jesteśmy skromni i nie chcemy dzielić skóry na niedźwiedziu. Wszyscy jesteśmy skoncentrowani na swoich kampaniach. Dziesiątego października będziemy na ten temat rozmawiać ...

A nie jest tak, że Anna Fotyga popadła w niełaskę po słynnej historii z mężem i projektem Stadionu Narodowego?

Nie wiem, czy to jest słynna historia. To jest jakaś historia wyciągnięta przez jej rywala. Sprawa została przedstawiona do sądu.

Nie, to Anna Fotyga nagłośniła, bo to ona przekazywała pen-drive'a z opracowaniami swojego męża. Nie to zdecydowało o tym że pan został "cieniem"?

Na pewno nie! Ale cieszę się, że nie "cieniasem"!

Oby, czas pokaże! Czy jako "cień zagraniczny" pan wiedział, co prezes zamierza napisać o Angeli Merkel w swej książce?

Nie, oczywiście, to jest opinia pana premiera Kaczyńskiego, którą przeczytałem w książce.

A gdyby pan wiedział, to doradziłby pan to?

Ja myślę, że sprawa jest przez media nadinterpretowana. Jest wiele opinii, które się w mediach pokazują. Tam nie ma takich wyrażeń, takich zdań, jak są przedstawiane często w mediach.

No wie pan, ale to media niemieckie często huczą na ten temat, to pół rządu niemieckiego się wypowiedziało na temat tej książki...

No nie, przesadza pan mówiąc, że pół rządu, tylko słyszeliśmy o Westerwelle, jakimś rzeczniku..

Rzecznik rządu...

Myślę, że była to reakcja sprowokowana, zrobiona.

Sprowokowana i zrobiona przez kogo?

Niektórzy korespondenci niemieccy z Warszawy, którzy akurat nie przyszli do mnie i nie zapytali się, jaka jest na przykład interpretacja tych słów.

A pan zna tę interpretację? Pan jest w stanie wniknąć w głowę prezesa i powiedzieć, jaka jest interpretacja słów na temat Angeli Merkel?

Nie, ale z tego co czytałem, z tego co słyszałem, z wystąpienia pana premiera, uważam, że jest to nadinterpretowane. Chodziło zwykle o to, żeby pokazać, że pani Merkel - oczywiście - wygrała wybory, ale też była pewnym produktem tamtych czasów. Była też pewną ceną, jaką establishment niemiecki zapłacił na rzecz społeczeństwa wschodnioniemieckiego, które przeżywało kłopoty od transformacji i chciano jakby wynagrodzić, pokazać, że teraz ona będzie politykiem głównym niemieckim, że na czele tego będzie stała liderka ze wschodnich landów.

To łagodne wytłumaczenie. Tylko w jaki sposób ustawia to Angelę Merkel, w jaki sposób ustawia to Jarosława Kaczyńskiego w rozmowach z Angelą Merkel?

Absolutnie w żadnym negatywnym.

No więc właśnie, bo słyszymy o tym, że ma to ustawić stosunki między Kaczyńskim a Merkel, ma osłabić Angelę Merkel.

Kampania wyborcza ma to do siebie, że cechuje się pewną retoryką wyborczą i w tej retoryce często używa się soczystego, wyrazistego języka, żeby dotrzeć do swoich wyborców. Ja przypomnę, że pani Merkel wiele lat temu, kiedy kandydowała, również starała się zdobyć głosy poparcia ziomkostw, przychodziła na te spotkania, słuchała tych wypowiedzi o powrocie do Heimatu, siadała przy pani Steinbach. I kiedy myśmy pytali: "po co to?" też odpowiadała: "bo to są moi wyborcy potencjalni".

Będzie pan przekonywał, że to jest absolutnie niewinne zdanie prezesa?

Jestem przekonany, że jest to niewinne...

A jak w takim razie odczytywać zdanie prezesa: "Pewnego dnia obudzimy się w mniejszej Polsce"?

"Jeśli" - i tam jest dalej wymienione...

Jeśli będziemy pozwalali na niemieckie inwestycje, to pewnego dnia obudzimy się w mniejszej Polsce.

Ale to też nieprawda. Jeśli będziemy pozwalać na nierównoprawne stosunki polsko - niemieckie. Musimy uważać...

Ale, co to znaczy mniejsza Polska? Niemcy dybią na nasze ziemie zachodnie? Chcą odbierać nam ziemię i domy?

Nie ma tam takiego stwierdzenia! To nadinterpretacja! W Polsce, która będzie mniej znaczyła, będzie mniej decydowała w Europie - o to chodzi.

A, czyli mniej znaczącej, a nie mniejszej terytorialnie, tak?

Być może jest nieprecyzyjne słowo, ale jest z drugiej strony nadinterpretacje budowane na tym są horrendalne.

Pan jest mistrzem interpretacji prezesa, takich łagodzących interpretacji prezesa!

Dziękuję panu, dziękuję za uznanie!

A nie uważa pan, że to gorzej niż zbrodnia, że to błąd, to co się stało i to co prezes powiedział, i jak zareagował na historię Angeli Merkel?

Nie uważam! Uważam, że kampania wyborcza PiS idzie bardzo dobrze i jest poszukiwanie jakiegoś haka, który by wykoleił tę kampanię. I ponieważ nie znajduje się takiego haka, próbuje się nadinterpretować.

Po pierwsze straciliście impet i od dwóch dni głównie się tłumaczycie z tej historii. Po drugie, czy prezes stworzył takie wrażenie polityka nieprzewidywalnego?

Panie redaktorze, razem przeglądaliśmy media, czy drukowane gazety dzisiaj rano. Ten problem już nie żyje.

Widział pan komentarz w "Rzeczpospolitej" ? Nawet ona sympatycznie nastawiona do Prawa i Sprawiedliwości, a w każdym razie nie negatywnie, pisze w swoim komentarzu: "To błąd".

Na dalekiej stronie jeden z artykułów musiał odnotować jednodniową dyskusję, która się odbywała. Ta sprawa już dzisiaj nie żyje.

Jako były minister Lecha Kaczyńskiego nie ma pan do Prawa i Sprawiedliwości żalu, że tak mało i tak cicho o katastrofie smoleńskiej mówi w tej kampanii?

Nie, dlatego że nie zapominamy o tym. Natomiast jesteśmy realistami, wiemy że w tym czasie, nie mając wpływu na władzę, niewiele już możemy zrobić i czekamy aby odzyskać władzę . Kiedy ją odzyskamy, wrócimy do tego.

Ale jak odzyskacie władzę, to co zrobicie?

Właśnie, chciałem jednocześnie zastrzec, że oczywiście nie zrobimy z tego jedynego absolutnego priorytetu, bo życie 38 milionów jest tak samo ważne w tej chwili. Trzeba się tym zająć, sprawami społecznymi i gospodarczymi. Natomiast będziemy chcieli jednak wrócić do tego, wyjaśnić, jak doszło do złego przygotowania do tej wizyty, jak doszło do katastrofy i jak doszło do złego śledztwa, które nie do końca wyjaśniło...

Ale w jaki sposób wrócić? Zrobić specjalną komisję sejmową, która będzie się tym zajmowała?

Nad tym trzeba się zastanowić, oczywiście nad sposobami. Trzeba będzie usiąść, poważnie zobaczyć jakie mamy możliwości, jakie mamy instrumenty, czy zwrócić się do sojuszników, czy zwrócić się do ekspertów międzynarodowych po jakiś audyt. Przyjdzie na to czas, żeby się zastanowić.

A pan by dzisiaj chętnie zobaczył Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu za to?

Trudne pytanie. Najpierw chciałbym poznać dokładnie przyczyny, poznać dokumentację, w jaki sposób doszło do rozdzielenia wizyt, w jaki sposób doszło do osłabienia znaczenia wizyty państwowej.

Czyli powinna się tym zająć komisja sejmowa, która będzie decydować o tym, kogo postawić przed Trybunałem Stanu?

Być może jakaś specjalna komisja, a jaka kara za to będzie, to kwestia drugorzędna.

PiS milczy, a Antoni Macierewicz - nie. Mówi, że prezydencki samolot nie ściął brzozy, przeleciał nad nią, a potem został trafiony rakietą. Pan wierzy w takie teorie?

Nie wiem, dlatego że od tygodni jestem zajęty kampanią. Musiałem odejść również od tego typu kwestii.

Ale wydaję się panu logiczna, ta koncepcja Macierewicza?

Pan poseł, pan Macierewicz zna więcej szczegółów, on od wielu miesięcy stał na czele zespołu. Być może wie więcej.

A pan mu wierzy?

Jak powiedziałem, ja chętnie włączę się do tego po wyborach i chętnie powrócę do rozstrzygania głównie kwestii dyplomatycznych, jak doszło do osłabienia charakteru tej wizyty.

Witold Waszczykowski, dziękuję bardzo.

Dziękuję.