"Prezes PiS powinien wreszcie wyciągnąć wnioski z porażek a Zbigniew Ziobro jeżeli ma ambicję, dziś jest najlepszy czas, by zawalczyć o wpływy w PiS" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Joanna Kluzik-Rostkowska. "W PO jest miejsce i dla Tuska i dla Schetyny" - uważa gość RMF FM.

Konrad Piasecki: Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka-elektka Platformy Obywatelskiej, witam.

Joanna Kluzik-Rostkowska: Dzień dobry, witam serdecznie w mroźny poranek.

Owszem, bardzo mroźny. Natomiast równie mroźnie było z pani wynikiem wyborczym, bo średnio się pani udał ten start, nieprawdaż?

Nie, start mi się udał. Dostałam 22 tysiące głosów, dziękuję za wszystkie.

Ale "dwójka" na liście dostała 25 tysięcy. A jak "jedynka" daje się wyprzedzić "dwójce", to nie świadczy to dobrze.

Jestem zadowolona z tego wyniku. Pogratulowałam dobrego wyniku Markowi Krząkale, pogratulowałam Bolkowi Piesze, bo on tam zdobył najwięcej głosów. Dziękuję wszystkim, będę ciężko pracować.

Wyborcy chyba nie najlepiej zrozumieli pani zwroty polityczne albo ich nie pokochali.

Panie redaktorze, 22 tysiące głosów świadczą o tym, że dostałam mandat zaufania. Dostałam mandat do tego, żeby ciężko pracować dla regionu i tak będzie.

I powie pani, że to wszystko, co za panią, warto było zrobić?

Jestem zadowolona z miejsca, w którym jestem. To znaczy nie mam na myśli RMF-u, chociaż lubię (śmiech).

A jest pani zadowolona z miejsca, w którym są pani byli koledzy z PJN-u?

Nie, absolutnie nie. Miałam nadzieję, że znajdą się w parlamencie.

Uroniła pani łezkę nad ich smętnymi losami?

Marzy mi się sytuacja rozsądnej prawicy, rozsądnej opozycji i wolałabym widzieć Pawła Poncyljusza czy Elę Jakubiak niż Janusza Palikota.

Czyli żal ich pani i myśli pani: "Nie na to sobie zasłużyli", czy wręcz przeciwnie?

Szkoda instrumentu politycznego, który mógł być w tym parlamencie, a go nie ma. Szkoda środowiska politycznego, które było tworzone.

Platforma powinna temu środowisku coś zaproponować? Albo pani już wie, że zaproponuje?

Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, natomiast jest to zaczyn środowiska politycznego, w tej chwili będzie bardzo trudno. Gdyby PJN-owi udało się mieć te 3 proc., to przynajmniej byłoby finansowanie, łatwiej byłoby trwać.

Czyli Platforma powinna ich przejąć, wyłuskać, wykupić, zaproponować coś?

Myślę, że byłoby dobrze, gdyby ci ludzie mogli w tej przestrzeni politycznej funkcjonować. Natomiast nie mam żadnej wiedzy na temat szczegółów.

Ale wobec nich czuje pani żal?

Taki koleżeński żal.

Większy niż wobec Grzegorza Schetyny?

Ale dlaczego pan chce żałować Grzegorza Schetyny, który jest posłem?

Uważa pani, że po tym rozdaniu parlamentarnym wylądował tam, gdzie powinien wylądować?

Panie redaktorze, doniesienia prasowe na temat tego, co się dzieje w Platformie, śledzę z pewnym zadziwieniem, bo większy ferment jest na zewnątrz niż w środku klubu i w środku partii. Ja tego nie odczuwam...

Może klub jest tak doskonale spacyfikowany przez swojego lidera?

Po drugie przypominam sobie sytuację, w której Grzegorz Schetyna odchodził z rządu, zostawał marszałkiem Sejmu i wtedy wszyscy mówili: "Oj, idzie ten Grzegorz na wygnanie, to nie jest funkcja dla niego, bo to taki człowiek czynu". Grzegorz Schetyna był bardzo dobrym marszałkiem i teraz w momencie, kiedy mówi się o tym, że ma wrócić do rządu, to znowu jest to traktowane jako coś...

Po pierwsze nie wiemy, czy wróci. Bo póki co z ust premiera tego nie usłyszeliśmy.

Jestem przekonana, że Grzegorz Schetyna powinien być i będzie w Platformie wykorzystany. To jest partia, w której jest miejsce i dla Donalda Tuska jako lidera, i dla Grzegorza Schetyny, który jest naprawdę dobrym politykiem.

I jest pani przekonana, że premier będzie miał jakąkolwiek ofertę dla niego?

Tak, jestem przekonana.

A skąd pani to przekonanie bierze?

Z racjonalności premiera, który dzisiaj ma wielką odpowiedzialność.

I mówi, że Schetyna jest liderem wewnętrznej opozycji w Platformie wobec niego. I źle to wróży.

Nie ma niczego złego w tym, że politycy ze sobą konkurują. Konkurują też na zewnątrz pomiędzy ugrupowaniami. Konkurencja jest immanentną cechą polityki. Nie widzę w tym niczego złego.

Zgoda, tylko że politycy w Platformie, którzy konkurowali z Donaldem Tuskiem, fatalnie skończyli.

Donald Tusk i Grzegorz Schetyna znają się ponad 20 lat...

I dlatego nie potraktuje Schetyny jak Rokity, Gilowskiej, Płażyńskiego czy Olechowskiego?

...i jestem przekonana, że Grzegorz Schetyna, który był bardzo dobrym marszałkiem Sejmu - każdy to panu powie - i był doceniony jako minister spraw wewnętrznych, dobrze pracował w ministerstwie, jest człowiekiem, dla którego jest miejsce w Platformie i w rządzie.

A nie ma pani poczucia, że pani właśnie wpadła z deszczu pod rynnę? Mówię o porównaniu PiS-u do Platformy?

Nie (śmiech).

To znaczy, że tak jak się pani tam skarżyła na jednowładztwo, to to, co dzisiaj się dzieje w Platformie Obywatelskiej, to jest jednowładztwo do potęgi n-tej?

Panie redaktorze, problem polega na tym, że ja nie czuję niczego niedobrego, co miałoby się dziać wewnątrz Platformy, tylko czytam jakieś dziwne...

Nie czuje pani niczego złego w tym, że szef partii przychodzi na posiedzenia zarządu i mówi: "Ja wiem, kto będzie marszałkiem i wam to kiedyś zakomunikuję, ja wiem, kto będzie kiedyś w rządzie i wam to kiedyś zakomunikuję... Ja, ja, ja. Ja rozdam karty, a wy siedźcie jak widzowie podczas meczu i obejrzyjcie sobie, jakie są moje decyzje". To nie jest jednowładztwo?

Panie redaktorze, po pierwsze trzymam kciuki za Ewę Kopacz. Mam nadzieję, że zdecyduje się na przyjęcie tego stanowiska. Oburzają mnie te wszystkie głosy, które już z góry zakładają, że się nie będzie nadawała, "bo coś tam". Bardzo bym chciała, żeby kobieta była marszałkiem Sejmu i trzymam za nią kciuki. Jeżeli chodzi o inne kwestie - proszę dzisiaj stanąć w sytuacji Donalda Tuska, szefa partii, która wygrała wybory. Przed nim jest bardzo trudny moment, kiedy będzie musiał usiąść do rozmów koalicyjnych, będzie musiał stworzyć rząd.

I dlatego może być dyktatorem, bo wygrał wybory, tak?

Dzisiaj pierwszoplanowe jest ułożenie takiej stabilnej większości, która pozwoli pracować przez cztery lata.

Tylko że układając te powyborcze karty, nie konsultuje tego z partią. Uważa pani, że to jest dobry standard?

Panie redaktorze, jeżeli chodzi na przykład o kwestię szefa klubu, to przecież będzie to decyzja klubu. Nie hamletyzujmy. Wszystko jest dobrze.

A czuje pani, że para Kurski-Ziobro rzuci tym razem rękawicę prezesowi, jak pani zna stosunki wewnątrz PiS-u z kolei?

Ja nie wiem, czy rzuci rękawicę. Natomiast mam takie przeświadczenie, że Jarosław Kaczyński w końcu powinien wyciągnąć wnioski z tych sześciu porażek.

Wyciągnął, bo PiS się ewidentnie zmienia.

Tak? Ale jak się zmienia?

Takie mam poczucie. Ten widok Jarosława Kaczyńskiego wchodzącego do Bronisława Komorowskiego po tym wszystkim, co mówił przez ostatnie półtora roku, jest to jednak jakimś symbolem zmiany.

To już drugi raz w tej kadencji prezydenta Komorowskiego. Zobaczymy, kiedy będzie trzeci. Nie chcę być tutaj "pisologiem", bo jestem już od ponad roku poza tą partią, natomiast uważam, że jeżeli Zbyszek Ziobro ma ambicje odgrywania dużej roli w PiS-ie, to dzisiaj jest najlepszy czas, żeby o to zawalczyć.

Czyli żeby dzisiaj rzucać rękawicę prezesowi?

Tak, żeby dzisiaj rzucać rękawicę.

I powalczyć o przywództwo?

Powalczyć o wpływ. Tak myślę.

A Joanna Kluzik-Rostkowska, która chce mieć duży wpływ, ma już jakąś ofertę wejścia do rządu od premiera?

Nie, nie rozmawialiśmy na ten temat. Mam nadzieję, że będę mogła się zajmować polityką społeczną, że będę pracować w komisji polityki społecznej.

A nie chce pani zostać ministrem?

Nie rozmawialiśmy na ten temat.