"Kanclerz Merkel działa wspólnie z Putinem, realizują swoje niemieckie i rosyjskie interesy. Poprzednik Merkel, Schroeder mówił, że Polska powinna być państwem drugiej kategorii, a dziś jest czołowym biznesmenem w konsorcjum Nord Stream" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Joachim Brudziński. "Dla każdego średnio rozgarniętego to oczywista oczywistość, co prezes miał na myśli, mówiąc, że wybór Merkel na kanclerza nie był przypadkowy" - dodaje.

Konrad Piasecki: Panie pośle, co wam się nagle stało?

Joachim Brudziński: Idziemy do tych wyborów po to, aby je wygrać. Jesteśmy zdeterminowani.

Ale do tej pory, w tej kampanii byliście potulni jak owieczki, a tu nagle - podział mediów na polskie, na niemieckie, dziennikarze - żeby odsunąć ich od robienia materiałów. Mówicie, że są źli. No, po co wam to wszystko na ostatniej prostej przed wyborami?

Tak jak świętym prawem dziennikarzy jest prawo do krytykowania polityków, to proszę zostawić - czasami - prawo politykom do tego, żeby ocenić brak profesjonalizmu co niektórych dziennikarzy. Oczywiście wiem, że pan mi za chwilę powie, że to jest truizm, albo - jak mówi klasyk - oczywista oczywistość, że politycy idący na wojnę z dziennikarzami są skazani na porażkę i przegraną...

To pan to powiedział, więc ja już nie muszę!

Ale poważna polityka, panie redaktorze, nie może polegać na tym, że zawsze i w każdej sytuacji politycy będą się łasić, czy przymilać do dziennikarzy, bo nigdy nawet waszego szacunku nie zdobędziemy, a i też nie będziemy wiarygodni w oczach wyborców.

Ale poważna polityka nie może też polegać na tym, że politycy będą żądać od stacji telewizyjnych, żeby odsunąć jakiegoś dziennikarza od robienia materiałów, bo to jest, przepraszam bardzo, szaleństwo.

Jeżeli Fundacja Batorego dokonuje, jak sądzę, bardzo rzetelnej oceny pracy poszczególnych stacji i rozgłośni i z tej rzetelnej, niepolitycznej oceny wynika, że partie opozycyjne w tych mediach są traktowane bardzo, ale to bardzo niekorzystnie w zestawieniu z partiami rządzącymi, to proszę pozwolić politykom ...

Naturalną reakcją jest żądanie od stacji telewizyjnej, żeby odsunęła jakiegoś dziennikarza od pracy?

Wręcz elementarnym elementem - powiedziałbym - przyzwoitości jest żądanie nie przychylności, ale obiektywizmu. Jeżeli spotykamy się z opisem nas, polityków bardzo nieobiektywnym, nierzetelnym, to proszę pozwolić nam zostawić prawo do tego żeby wskazać, czy pokazać, że to jest nierzetelne.

Panie pośle, jako chłodny politolog - bo pan wszak politologiem jest - jak pan porówna obraz PiS-u przez pierwszych 40 dni kampanii i przez ostatnie dwa? No, coś pękło, coś się skończyło.

Jest końcówka kampanii...

Puszczają nerwy?

Ale komu? Czy nam, czy... No wie pan, nie chcę prowadzić tej rozmowy na zasadzie ping ponga.

Mnie nie puszczają...

Ale dlaczego pan uważa, że nam puszczają?

Bo jak widzę prezesa, który reaguje na zadanie pytania powiedzeniem "czy pan z polskiego medium, czy z niemieckiego", to mam poczucie, że puszczają mu nerwy, bo do tej pory takich wypowiedzi nie słyszałem od prezesa.

A jam mam poczucie, panie redaktorze, że może jest najwyższy czas, aby co niektórzy - oczywiście nie wrzucam całego waszego środowiska do jednego garnka - jednak poszli po rozum do głowy i nie przekraczali linii kompromitującej dla stacji, które reprezentują. Odwrócę pytanie: czy jest pan w stanie sobie wyobrazić sytuację, że w Niemczech, we Francji, w innym kraju o dojrzałej demokracji kandydat na premiera, lider opozycji pisze książkę i rozpętuje się taka histeria ze strony dziennikarzy, którzy "rozsmarowują" wręcz tego lidera, dlatego że ośmielił się napisać jedno zdanie pod adresem obecnie urzędującego premiera Tuska.

A pan rozumie, o co chodzi w tym zdaniu?

Oczywiście, że rozumiem. Ja jestem posłem ze Szczecina...

"Kanclerstwo Merkel nie było wynikiem czystego zbiegu okoliczności" - tak brzmi to zdanie. O co w nim chodzi? Zapytał pan prezesa: "Jarku, co chciałeś napisać"?

Przecież Jarosław Kaczyński próbował to dokładnie wytłumaczyć panu redaktorowi Lisowi.

Mówił raczej: 'nie, panie redaktorze, nie dyskutujmy o tym".

Trudno dyskutować z kimś, kto jest stroną sporu politycznego. Przecież dla każdego, kto oglądał rozmowę redaktora Lisa z panem premierem Jarosławem Kaczyńskim oczywistym jest, że Tomasz Lis jest stroną sporu politycznego i to jeszcze stroną, powiedziałbym, bardzo agresywną i emocjonalną.

Albo oczywistym jest, że jest twardym dziennikarzem, który od lidera opozycji chce "kawa na ławę" wyciągnąć wszystko, co trzeba....

Ja bym wolał, żeby pan Tomasz Lis zapytał pana Jarosława Kaczyńskiego o kwestie na przykład Nord Streamu. Czy przyjmujemy to, o czym mówi Radosław Sikorski? U pana redakcyjnej koleżanki Moniki Olejnik powiedział, że na gębę dobry jest krem Nivea, a on potrzebuje na piśmie pewnych deklaracji. Więc ja zadają otwarte pytanie: panie ministrze Sikorski, co pan ma na piśmie od pani kanclerz Angeli Merkel w sprawie Nord Streamu? Czy pan ma na piśmie, że ten gazociąg zostanie zakręcony, tłocznia gazu zostanie zakręcona i zakopie go kanclerz Angela Merkel?

Panie pośle, ale krok w tył. Bo miał pan wytłumaczyć, o co chodzi z tą Merkel i nieprzypadkowością?

Dokładnie to tłumaczę, panie redaktorze. Jeżeli dzisiaj dowiadujemy się, że pod Kutnem za chwilę zostanie otwarty terminal kontenerowy wybudowany przez niemiecką firmę PCC, który będzie wysyłał kontenery do Hamburga z ominięciem portu w Szczecinie, to wszystko jest...

Ale o co chodzi z Merkel i nieprzypadkowością w tym, że została kanclerzem? Ktoś ją doprowadził do tego kanclerstwa?

Chodzi o to, że kandydat, poważny kandydat na polskiego premiera, w kampanii wyborczej musi mówić i musi reprezentować polskie interesy, i oczekiwałby tego również od dziennikarzy, aby opisywali ten spór polityczny, który dzisiaj w Polsce się toczy.

Ale to jest właśnie to samo. Ja pana pytam, o co chodzi prezesowi, a pan mi o kontenerach albo o tym, że...

No bo o to chodzi! Panie redaktorze, dokładnie o to chodzi! O to, żeby politycy, poważni politycy, reprezentowali polskie interesy. I nie ma w tym nic złego. Proszę mi wskazać jedną niemiecką firmę, która z pomocą pieniędzy rządowych, niemieckich buduje jakiekolwiek przedsięwzięcie ekonomiczno-gospodarcze...

Co ma z tym wspólnego kanclerz Merkel i to, w jaki sposób ona została kanclerzem?

Proszę pana, to między innymi, że jej poprzednik, kanclerz Schroeder, który dzisiaj mówi, że jest Europa dwóch prędkości, że Polska powinna być tym państwem drugiej kategorii, który dzisiaj mówi, że zjednoczona Europa powinna się zjednoczyć tylko wokół państw strefy euro, dzisiaj jest czołowym biznesmenem konsorcjum Nord Stream.

I przez to kanclerz Merkel została nieprzypadkowo kanclerzem?

Obecna kanclerz Angela Merkel robi wszystko, we współpracy z Władimirem Putinem, żeby ponad naszymi głowami został położony Gazociąg Północny, który onegdaj był określony przez Radosława Sikorskiego "nowym paktem Ribbentrop-Mołotow".

Chce pan zasugerować, że Angela Merkel reprezentuje interesy rosyjskie w Unii Europejskiej?

Panie redaktorze, ja nie sugeruję, ja wiem, że Anglea Merkel, i nie czynię z tego powodu zarzutu, realizuje twardo i bardzo skutecznie interesy niemieckie.

Ale to chyba nic w tym dziwnego?

Więc dlaczego pan się dziwi, że kandydat na polskiego premiera, Jarosław Kaczyński, chce reprezentować polskie interesy i opisuje to, co dla każdego średnio rozgarniętego jest oczywistą oczywistością? Pani kanlerz Angela Merkel wspólnie z Władimirem Putinem bardzo konsekwentnie realizuje własne niemieckie interesy, Rosjanie swoje interesy, kosztem naszych.

Konsekwentnie nie odpowiada mi pan na to pytanie. Ale chcę zapytać pana o coś innego teraz. Czy to jest tak, że patrzycie w sondaże i już wiecie, że nie wygracie tych wyborów i musicie znaleźć sobie kozła ofiarnego, na którego to zwalicie i tym kozłem ofiarnym będą media?

A czy połknie pan swój język w poniedziałek, gdy okaże się, że te wybory wygramy?

Ciężko mi to będzie zrobić, ale mam poczucie, że nawet jeśli wygracie, to i tak nie będziecie rządzić. I szukacie sposobu na to, żeby zrobić nowy 4 czerwca w 2011 roku.

Nie ma tu żadnego samospełniającego się proroctwa, nawet w tak szacownej i słuchalnej rozgłośni, jaką jest RMF, jest ono nieskuteczne. My idziemy, panie redaktorze, po to, żeby te wybory wygrać. Nie ma tu żadnego przypadku, zapewniam pana. I będziemy mówić o sprawach trudnych dla Sikorskiego i Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński, jak będzie premierem, świetnie porozumie się z kanclerz Angelą Merkel. Wie pan dlaczego? Bo w Europie też chcą szanować polityków, którzy sami siebie szanują. A jak obserwuje pana Sikorskiego, jak obserwuję pana premiera Donalda Tuska, to są to politycy, którzy łokcie mają bardzo blisko przy sobie, wie pan.

To ostatnie pytanie. Skoro już pan wie, że wygracie w niedzielę, to czy będziecie oczekiwać od prezydenta, że niezależnie od sytuacji polityczno-koalicyjnej, desygnuje Jarosława Kaczyńskiego na premiera?

No, mam nadzieję, że pan prezydent w tym wypadku posłucha swojego kolegi, pana premiera Donalda Tuska, a on bardzo wyraźnie powiedział, że oczywiście prezydent powinien powierzyć misję tworzenia rządu liderowi tej partii, która te wybory wygra.

I wy tego też oczekujecie?

Oczywiście. Wierzę w to głęboko, że tym liderem będzie Jarosław Kaczyński, a ta cała histeria, którą próbujecie od wczoraj wokół tego jednego zdania w książce Jarosława Kaczyńskiego wywołać, akurat odniesie skutek odwrotny do zamierzonego.

Joachim Brudziński, dziękuję bardzo

W Szczecinie wiedzą dokładnie szczecinianie, o co Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi.