Ogłoszenie stanu klęski żywiołowej ani by mi nie przeszkodziło ani nie pomogło. Nie marzy mi się stan klęski, tylko żeby wszystko wyschło - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza. - Topi się najważniejsza, przemysłowa część miasta (...) Jeżeli zaleje zakłady pracy, to będzie klęska w klęsce. Mam pretensje do kierującego akcją ratunkową, wczoraj wystarczyła jeszcze odrobina wysiłku, a mogliśmy obronić wał. - powiedział.

Konrad Piasecki: Przy naszym mikrofonie w Sandomierzu Jerzy Borowski. Dzień dobry, witam pana.

Jerzy Borowski: Dzień dobry, witam serdecznie.

Konrad Piasecki: Jest trochę lepiej? Jest coś, co podtrzymuje pana i mieszkańców Sandomierza na duchu tego poranka?

Jerzy Borowski: Jest troszkę lepiej. Woda opada, jest już poziom wody 7,80. Spadło tylko przez noc 10 cm. Było prawie 8,60. Tak że jest już dobry prognostyk. Walczymy o hutę szkła i osiedle przy hucie. Myślę, że powinniśmy to obronić, bo pracuje wojsko, pracuje straż, pracują amfibie, tak że stan gotowości bojowej dobry. Obyśmy wytrzymali.

Konrad Piasecki: Pod wodą jest cały czas duża część miasta, setki domów. To naprawdę jest aż półtora tysiąca osób?

Jerzy Borowski: Może być tak, bo trudno ocenić w tej chwili, ile osób pilnuje dobytków. Niemniej jednak dużo ludzi - znajomych, bliskich, krewnych - jest w punktach, tzw. noclegowniach. Ale niemniej jednak w domu dużo zostało, tak że ja też... żona mówiła, że będzie pilnować. Niemniej zabrałem ją. Wuj pilnuje obok posesji mojej i sąsiadów... Tak że wszyscy się boją, ponieważ zdarzały się już wczoraj... takie były symptomy, jak płynęliśmy, że były powybijane okna. Tak że to był sygnał, że pojawiają się wandale.

Konrad Piasecki: Ale to są wandale czy to są złodzieje? Czy ludzie rzeczywiście powinni pilnować domów?

Jerzy Borowski: Może i złodzieje, no bo od czegoś muszą zacząć. Żeby się dostać do mieszkania, to muszą wybić to okno. Podejrzewam, że nie zdążyli się tam dostać, by coś zrabować, niemniej jednak służby zaczęły skuteczną akcję, ponieważ doszło do legitymowania wszystkich łodzi. Te, które były niezidentyfikowane, zostały z wody wyjęte. Bo takie się również zdarzały. Tak że można podejrzewać, że byli to potencjalni kandydaci do dobrego, nocnego plądrowania.

Konrad Piasecki: Iloma mieszkańcami pan się musi zająć, zaopiekować? Dla ilu mieszkańców pan musiał znaleźć nocleg w Sandomierzu?

Jerzy Borowski: Proszę pana, początkowo trzeba było znajdować dla 4,5 tysiąca. Okazuje się, że nie jest to taka wielka, potężna liczba, ponieważ dużo ludzi - mówię - ma swoich znajomych, krewnych. Niemniej jednak dla mnie to jest bardzo istotne, ile ta woda się będzie utrzymywać, ponieważ ci ludzie są przecież zniecierpliwieni. Przecież ja nie będę ich trzymał na wielkich salach przez dwa tygodnie. Niemniej jednak za chwilę będę musiał podjąć jakieś decyzje, co dalej z tymi ludźmi - czy zmienić im te warunki na chociaż trochę bardziej godziwe. Bo to tak się nie da. Tak się nie da.

Konrad Piasecki: Z perspektywy burmistrza, który widzi, jak topi się połowa jego miasta to wszystko musi być odczuwane i to musi wszystko musi wyglądać, jak dramat, jak katastrofa.

Jerzy Borowski: Tak jest. Ale nie topi mi się połowa miasta, bo miasto jest dużo większe. Topi mi się tylko najważniejsza część Sandomierza, ponieważ tutaj jest ta przemysłowa część Sandomierza. Tutaj jest najważniejszy zakład pracy. Tam pracuje ponad 2100 osób w jednym zakładzie, w dawnej hucie szkła i o to walczymy, bo jeśli stracilibyśmy ten zakład, to byłaby klęska w klęsce, ponieważ 2100 osób zostaje bez pracy. To jest katastrofa dla miasta. O to walczymy i myślę, że uda nam się to obronić.

Konrad Piasecki: Panie burmistrzu a naprawdę nie dało się nic zrobić, żeby uratować prawobrzeżną część miasta przed zalaniem?

Jerzy Borowski: Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Ja bardzo prosiłem kierującego akcją w nocy jeszcze o 3: zostańmy choćby pół godziny, bo tyle pracy włożonej, tyle wysiłku, może obronimy ten wał, bo ta woda przeciekała, przelewała się wierzchem, ale jednak padła komenda: schodzimy. Strażacy odeszli, ja praktycznie zostałem sam, jeszcze prosiłem dowódcę: choć, zobacz. Nie, bo on opowiada za ludzi, nie da rady. Jestem przekonany, tkwi we mnie takie przekonanie, że gdyby jeszcze trochę tego wysiłku było w tym człowieku, który prowadził akcję ratunkową, to może byśmy się obronili. Bo ja jestem człowiek, który się nie poddaje. Walczy do końca. A była szansa to jeszcze obronić, to jest moje prywatne zdanie. Stało się tak, że zaczęło to się przelewać, przelewać i wypłukiwać. Mówiłem: dajmy tam jeszcze parę woreczków, może się uda obronić. "Nie da rady, ja tu odpowiadam za tych ludzi, koniec. Pan tu nie będzie rządził". Taką sytuację również miałem w nocy.

Konrad Piasecki: A jak to było z uprzedzaniem mieszkańców. Oni skarżyli się premierowi, ze nic nie wiedzieli o tym, że idzie woda. Rzeczywiście tu popełniono jakiś błąd?

Jerzy Borowski: Nie można tak mówić. Nie można tak mówić, że się skarżyli premierowi. To zdarzyła się sytuacja wyjątkowa. Jedna pani, która na cztery i pół tysiąca ludzi krzyczała. Podejrzewam, ze tym bardziej, że mieszkała przy ulicy, gdzie widziała jak woda się podnosi. Nie robiliśmy oczywiście alarmu w nocy o 1.30, bo taka decyzja moja zapadła o ewakuacji, tylko wolontariusze od domu do domu chodzili i wszyscy byli powiadamiani. Dziwna dla mnie jest to sytuacja. Może ktoś po prostu poprzez tak zwane nerwy i rozpacz krzyczał, że mu nikt o ewakuacji nie powiedział. Może zapomniał sobie. Nie odpowiem w tym momencie, to jeden przypadek na cztery i pół tysiąca. To bym powiedział, kropla wody, bo w takiej sytuacji mogło się coś takiego zdarzyć, ale my zrobiliśmy wszystko. Jeździły autobusy, wolontariuszy była cała masa i pracowników urzędu, którzy po prostu wybierali tych ludzi z domów.

Konrad Piasecki: Czy z pańskiej perspektywy samorządowca, marzyło by się panu ogłoszenie stanu klęski żywiołowej? On by panu pomógł?

Jerzy Borowski: Nie, nie marzy mi się żadna klęska żywiołowa. Marzy mi się tylko, żeby to wyschło jak najszybciej i ludziom pomóc, żeby się mogli się odbudować i wrócić do domów jak najszybciej.

Konrad Piasecki: Ale w tej pomocy i opanowaniu żywiołu stan klęski żywiołowej, to byłoby coś co by panu pomogło, czy raczej zaszkodziło?

Jerzy Borowski: Podejrzewam, że nic mi to nie pomoże, ani nie zaszkodzi. Jak wytrzymamy to myślę, że pomoc będzie inna, to poza tą tak zwaną klęską żywiołową powinniśmy to wszystko przetrzymać i przeżyć.

Konrad Piasecki: Jakie straty w mieście? To są dziesiątki milionów złotych?

Jerzy Borowski: Trudno jest to oszacować w tym momencie. Myślę, że niebawem będziemy wiedzieli.

Jeżeli Twoja miejscowość również ucierpiała w ulewach, daj nam znać na Gorącą Linię RMF FM. Czekamy na zdjęcia, filmy i informacje o utrudnieniach. Informujcie o tym, jak zmieniła się sytuacja od wczoraj.

Sprawdź aktualizowaną na bieżąco informację "Polska pod wodą - informacje od Was minuta po minucie". Poinformuj nas i innych! Mapa powstała na podstawie informacji nadesłanych przez słuchaczy i internautów RMF FM na Gorącą Linię.


Pokaż Polska pod wodą. Powódź maj 2010 na większej mapie