Planujemy przeprowadzić eksperyment na wyremontowanym tupolewie. Chodzi o sprawdzenie rejestracji działań załogi - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM polski akredytowany przy MAK Edmund Klich. Samolot był na kursie wznoszącym. Gdyby nie jar i brzoza - udałoby się. W zeznaniach świadków nie widziałem niczego, co świadczyłoby, że kontrolerzy konsultowali się ze swoimi zwierzchnikami - dodał.

Konrad Piasecki: Przewodniczący państwowej komisji badania wypadków lotniczych, akredytowany przy rosyjskiej komisji badające katastrofę 10 kwietnia Edmund Klich, dzień dobry witam.

Edmund Klich: Dzień dobry.

Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, czy jest jakiś kluczowy element, zagadka, której wyjaśnienia brakuje, żeby odpowiedzieć na pytanie: dlaczego doszło do katastrofy?

Edmund Klich: Jest jeszcze jeden punkt, który jest nie do końca wyjaśniony i żeby to wyjaśnić musi być przeprowadzony eksperyment na samolocie takim samym , to znaczy TU 154, który przyszedł z remontu.

Konrad Piasecki: Co ten eksperyment ma wyjaśnić?

Edmund Klich: Ma wyjaśnić działanie załogi w ostatnim etapie i reakcję samolotu na to działanie załogi, jaka była. Chodzi o elementy rejestracji tego działania załogi.

Konrad Piasecki: Czy już wiemy na ile sekund przed katastrofą, albo na ile sekund po komendzie "odchodzimy" załoga podjęła czynności, żeby wznieść tupolewa?

Edmund Klich: Właśnie to między innymi będzie elementem eksperymentu. Wynik tego eksperymentu pokaże co dokładnie.

Konrad Piasecki: Ale próbowali się wznieść? To wiemy na pewno?

Edmund Klich: Tak, oczywiście.

Konrad Piasecki: Gdyby nie jar, gdyby nie ta brzoza udałoby się?

Edmund Klich: Na zasadzie udałoby się nie udało, to prawdopodobnie tak, bo potem już nie było na tej wysokości dużych przeszkód. Zresztą samolot był już na torze wznoszącym, według mojej oceny i mógłby szczęśliwie wyjść z tego.

Konrad Piasecki: Gdyby nie uderzenie o drzewo i gdyby nie uszkodzenie skrzydła, właściwie oderwanie skrzydła…

Edmund Klich: …tak oderwanie skrzydła to był ten punkt katastroficzny.

Konrad Piasecki: To by ich uratowało, albo to przesądziło o ich śmierci?

Edmund Klich: Mogłoby uratować, trudno w tej chwili wyrokować , co jeszcze dalej by się stało. Tu była szansa duża.

Konrad Piasecki: Do uderzenia w drzewo sprawność samolotu nie budzi wątpliwości. Tupolew był sprawny?

Edmund Klich: Według moich ocen i według wszystkich danych, które mamy z zapisu rejestratorów, tak.

Konrad Piasecki: Czy ten fakt, że wrak dzisiaj niszczeje, że rdzewieje, że leży na lotnisku, że był rozcinany piłami... Czy z punktu widzenia badania katastrofy to ma znaczenie?

Edmund Klich: Myślę, że niewielkie, dlatego, że wszystkie dane są już znane. Wrak cały został, dokumentacja wraku, zdjęcia, wszystko zostało na miejscu zrobione, nie po przewożeniu. Dalej niektóre elementy, agregaty są wyciągnięte i one są zabezpieczone i w związku z tym, to nie całość wraku tam niszczeje.

Konrad Piasecki: Tak naprawdę on ma wartość raczej sentymentalną, a nie dowodową?

Edmund Klich: W przypadku, gdyby to był wybuch, to wtedy sprawy dowodowe są istotne, bo wtedy określa się, gdzie jest miejsce wybuchu, jak się rozprzestrzeniał ten wybuch, no ale to teoria według mnie, jest tutaj trudno zakładać.

Konrad Piasecki: Pojawiają się takie głosy polityków, nie tylko polityków, i porównania z innymi katastrofami, że próbowano ponownie złożyć samolot z elementów, które pozostały. Tutaj to nie ma sensu?

Edmund Klich: Wie pan, rzadko się składa. Ja nie pamiętam, nie znam takiego przypadku, że składa się cały samolot.

Konrad Piasecki: Były takie próby, amerykańskie.

Edmund Klich: No tak, można to robić, ale po Lockerbie złożono ten element, w którym miejsce wybuchu było i to jeszcze jest tam w hangarze w Farnborough, w komisji badania...

Konrad Piasecki: Tutaj nie ma potrzeby robienia tego typu eksperymentów?

Edmund Klich: Ten obrys mniej więcej jest stworzony, ale bardzo szczegółowego, myślę, że nie ma potrzeby.

Konrad Piasecki: Pan mówi, na katastrofę złożyło się 10-13 czynników, błędne decyzje, psychologia, współpraca załogi itd. Czy któryś z tych czynników miał pierwszoplanowe znaczenie?

Edmund Klich: Jeśli mówię o przyczynach, to wszystkie przyczyny są jednakowo znaczne. To znaczy zasada jest taka, nie ma tego elementu, nie ma katastrofy. On przerywa ten ciąg zdarzeń katastroficznych. Jeśli wszystkie wystąpią to jest katastrofa.

Konrad Piasecki: A gdyby pan miał rozłożyć winę pomiędzy załogę samolotu i tych ludzi, którzy byli na wieży?

Edmund Klich: Pierwsze ja w ogóle nie mówię o winie, bada się wypadek w celu określenia przyczyn.

Konrad Piasecki: Przyczyna bardziej po stronie pilotów, czy wieży?

Edmund Klich: Dalej, znowu pan mówi wina pilotów, ja nigdy nie powiedziałem i nie powiem wina pilotów. Oczywiście piloci są na końcu łańcucha zdarzeń, piloci zbierają błędy wszystkich innych, którzy ich szkolili. Często nazywa się pilotów bramkarzami błędów innych, tych, którzy szkolili, przygotowywali, dostarczali instrukcji, dostarczali programów, zapewniali pieniądze, czas na przygotowanie, czas na współpracę w załodze i tak dalej.

Konrad Piasecki: To zapytam inaczej. Czy ma pan wrażenie, że Rosjanie robią wszystko żeby zdjąć winę ze swoich kontrolerów lotu?

Edmund Klich: Nie mam takiego wrażenia, natomiast problemem jest dokumentacja, według której, czy przepisy, według których powinni pracować kontrolerzy. Mam zapewnienie, że te wszystkie sprawy zostaną wyjaśnione w projekcie raportu końcowego.

Konrad Piasecki: A to prawda, że ci kontrolerzy, dzisiaj pisze o tym "Fakt, nie mieli uprawnień, że oni tego dnia nie powinni sprowadzać tego samolotu?

Edmund Klich: No jest to dla mnie zaskoczenie. Myśmy te dokumenty odnośnie uprawnień otrzymali, były one w języku rosyjskim. Całość została przekazana komisji pana Millera, bo oczywiście ja sam jako jedyny akredytowany nie mogę analizować stu stron dokumentów, a tutaj 33 osoby w komisji mogą to zrobić łatwiej. Nie mam żadnych danych.

Konrad Piasecki: Ale z pańskich ocen wynika, że oni tych certyfikatów mogli nie mieć? Co było w tych dokumentach rosyjskich?

Edmund Klich: Raczej nie wynika, żeby mogli nie mieć. Nie wyobrażam sobie, żeby stawiać na stanowisko tak odpowiedzialne kogoś, kto nie ma aktualnych dopuszczeń do wykonywania lotów, ale wszystko jest możliwe.

Konrad Piasecki: Czy jest tak, że ci kontrolerzy w przesłuchaniach komisji prokuratorskich oni jakoś tłumaczą dlaczego nie zakazali tupolewowi lądowania?

Edmund Klich: Tłumaczono, że nie ma takich procedur zakazu na lotnisku w Smoleńsku. A my teraz nie możemy powiedzieć czy to jest prawidłowe czy nie, bo nie mamy tego tła, nie mamy procedur, nie mamy dokumentów.

Konrad Piasecki: Ale czy oni mówią coś o jakiejś presji, której byli poddawani, o telefonach, które wykonywali, o tym, że ktoś im powiedział: nie róbcie tego, bo będzie skandal?

Edmund Klich: Nie, nie.

Konrad Piasecki: Czyli nie ma żadnych zeznań, które by wskazywały na to, że to nie była ich samodzielna decyzja.

Edmund Klich: Nie, nie było. W tych, w których ja brałem udział nie było takich.

Konrad Piasecki: A gdyby się okazało, że oni są odpowiedzialni czy współodpowiedzialni to państwo polskie, rodziny ofiar katastrofy mogłyby oczekiwać jakiegoś zadośćuczynienia ze strony rosyjskiej?

Edmund Klich: To jest sprawa prawników, a nie moja.

Konrad Piasecki: To jeszcze ostatnie pytanie. To pan opisze polskie uwagi do raportu MAK-u.

Edmund Klich: Nie, ja sądzę, że będzie to robił pan minister Miller, bo on przy 33-osobowej komisji ma większą wiedzę, natomiast ja służę całą swoją wiedzą i będę gotów do pełnej współpracy.

Konrad Piasecki Czyli to jest tak, że formalnie pańska rola jest już skończona?

Edmund Klich: Można powiedzieć, że tak. Jeszcze wyjazd do Moskwy, zapoznanie się, bo mam mieć prezentację raportu, odebranie go. Przesyłka pocztą dyplomatyczną do Polski.

Konrad Piasecki: I koniec misji Edmunda Klicha.

Edmund Klich: I koniec mojej misji.

Konrad Piasecki: A pozostanie pan szefem komisji?

Edmund Klich: Mówi pan o tej, która tu bada?

Konrad Piasecki: Nie, komisji badania wypadków.

Edmund Klich: W przyszłości czy też... państwowej tak?

Konrad Piasecki: W przyszłości, tak.

Edmund Klich: To nie do mnie należy decyzja. 16 stycznia kończy mi się kadencja, a później zdecyduje minister infrastruktury.