Jedna z moich koleżanek (dojrzała kobieta na poważnym stanowisku) zwierzyła mi się ostatnio, jak bardzo zawodzi się na mężczyznach… Krótko mówiąc, wielu z nich posądziła po prostu o brak dobrego wychowania. Muszę przyznać, że nie po raz pierwszy spotkałem się z taką opinią. Co począć?

Jedna z moich koleżanek (dojrzała kobieta na poważnym stanowisku) zwierzyła mi się ostatnio, jak bardzo zawodzi się na mężczyznach… Krótko mówiąc, wielu z nich posądziła po prostu o brak dobrego wychowania. Muszę przyznać, że nie po raz pierwszy spotkałem się z taką opinią. Co począć?
zdj. ilustracyjne /PAP/DPA /PAP/EPA

Zacznę od obrony męskiego gatunku. Panowie nie mają dziś łatwo. Pokolenie współczesnych trzydziesto- i czterdziestolatków było z jednej strony bombardowane ideałami dawnej galanterii (czasem szczątkowymi, ale jednak!), z drugiej zaś - hasłami o równości płci. Te pierwsze ponoć stoją w sprzeczności z tymi drugimi... Do tego dochodzą historie o mężczyznach, którym jedna czy druga pani wylała na głowę wiadro pomyj za to, że przytrzymali im drzwi albo ustąpili miejsca w tramwaju. Skrajności jednak z góry odrzućmy.

 Parę lat temu byłem świadkiem pewnej sceny. Brała w niej udział pani i trzech panów. Dwóch było w podobnym do niej wieku (około 35 lat), trzeci - prawie dwukrotnie starszy. Rzecz działa się w szatni. Młodsi panowie odebrali własne płaszcze i powoli ruszyli w kierunku wyjścia, tymczasem najstarszy z męskiej części towarzystwa sięgnął po okrycie pani i podając je spojrzał na wyrodnych kolegów, wypowiadając przeciągłe: “Panoooowie...". “Ach, panie profesorze" - westchnęła pani.

Zmianami zasad dobrego wychowania najczęściej, niestety, rządzą prawa ekonomii, czyli mówiąc wprost - portfel. Oszczędności na wielkich ucztach czy długich odwiedzinach w szlacheckich dworach zaczęły się wraz z uwłaszczeniem chłopów. Uproszczenie mody pogrzebowej w dwudziestoleciu międzywojennym były spowodowane nadmiernymi wydatkami, przekraczającym budżet domowy. A współcześnie? Cóż, przestaliśmy stać w kolejkach, przestaliśmy czekać. Nie trzeba już nawet wychodzić do sklepu, wystarczy wejść na odpowiednią stronę internetową i kliknąć parę razy, by zakupy przywieziono nam pod same drzwi. “Chcą zdobywać, ale nie uwodzą" - powiada moja koleżanka. Po co? - myślą zapewne niektórzy. Czasem wystarczy jedynie parę kliknięć. Czy jednak naprawdę chcielibyśmy pozwolić pieniądzom wodzić się za nos?

Czym więc uwodzić kobiety? Czym wzbudzać ich zachwyt? Przypomnijmy parę “męskich" gestów, opisywanych w każdym poradniku do savoir-vivre’u, które u większości kobiet wciąż są w cenie...

Panowie,

otwierajcie paniom drzwi i w ten sposób ustępujcie im pierwszeństwa. W korytarzu, przy wejściu do bloku, w sklepie. Kiedy odprowadzacie kobietę do samochodu, również otwórzcie przed nią drzwi. Być może nie każda kobieta domyśli się, że chcecie wobec niej wykonać taki gest. Uprzedźcie ją grzecznie: “Pozwól, że ci otworzę drzwi", “Niech pani pozwoli, że otworzę". Z czasem każda pani przyzwyczai się do takiej galanterii. Nie zapominajcie też o przypadkowych paniach, które obładowane walizami wychodzą z hotelu. Im też warto otworzyć drzwi. Chociażby za cenę pięknego uśmiechu, którym was wynagrodzi.

Bądźcie pewni siebie. Jeśli proponujecie spotkanie, to najlepiej wybierzcie konkretne miejsce albo zaproponujcie waszej partnerce wybór jednej z najwyżej dwóch propozycji. Sprecyzujcie zaproszenie: na kawę, na drinka, na kolację. Zasugerujcie strój. Jeśli nie wprost, to chociaż między wierszami: “Chciałbym cię porwać na elegancką kolację" albo “Myślę, że najlepiej będziesz się czuła w eleganckiej sukience". Pamiętajcie, by menu trafiło najpierw w ręce kobiety. Jeśli zapraszacie panią na kolację, zaproponujcie jej menu: “Mają tutaj wspaniałą zupę rakową i świetną zapiekankę z kozim serem i suszonymi pomidorami". Jeśli nawet wasza towarzyszka nie wybierze takiego zestawu, domyśli się, że zapraszacie ją na zupę i danie główne.

Jeśli umawiacie się z paniami na randki lub spotkania w kawiarni albo restauracji - zarezerwujcie stolik. Po wejściu do kawiarni poprowadźcie waszą towarzyszkę w odpowiednie miejsce. Nie chowajcie się za jej plecami, nie każcie jej błądzić w poszukiwaniu odpowiedniego stolika. Weźcie to na siebie. Jeśli do stoika będzie prowadzić kelner - pani idzie za nim, a pan na końcu.

Pomagajcie paniom zdjąć i ubrać płaszcz lub kurtkę. Pamiętajcie, aby najpierw włożyć swoje okrycie - tak, żeby wasza partnerka ubrana nie musiała na was czekać. Możecie pomóc paniom zająć miejsce przy stole, podsuwając krzesło. Pamiętajcie jednak, że to trudna sztuka i jeśli tego nie wyćwiczyliście, lepiej z tego gestu zrezygnować. Nie zajmujcie miejsca, zanim nie zrobi tego kobieta. Najpierw siada ona, później my.

Nie wszystkie panie lubią być całowane w dłoń, toteż nie prezentujmy się wybrance od razu w ten nieco staroświecki sposób. Jeśli jednak nasza znajomość dojrzewa, to takie pocałunki mogą stać się przedłużeniem tych właściwych lub do nich preludium. I wtedy kobieta będzie się czuć naprawdę wyjątkowa. Przy czym, panowie, pamiętajcie, o konieczności uniesienia ciężaru gatunkowego pocałunku w dłoń. W dżinsach i t-shircie troszkę trudniej o to niż w garniturze albo, paradoksalnie, stroju Adama.

Podczas pierwszego spotkania (i każdego następnego też) nie wyciągajcie ręki do pani jako pierwsi. Na pewnym etapie znajomości “buziak" dzieje się równocześnie. O podaniu ręki na powitanie powinna jednak decydować ona.

Zaskakujcie panie! Bukietem kwiatów, czekoladkami, oryginalną kartką z paroma słowami skreślonymi własnoręcznie, małym upominkiem. Tak, to trudniejsze niż wysłanie SMS-a albo wklejenia obrazka na czyimś “wallu" na Facebooku. Właśnie o to chodzi, żeby to było trudniejsze. Panowie, nie zabierajcie jednak kwiatów na randki, bo sprawią wyłącznie kłopot. Bukiet najlepiej więc przesłać do czyjegoś domu lub do miejsca pracy.

Za tymi gestami kryje się bardzo dużo. Oprócz tego, że są po prostu objawem dobrego wychowania, dodatkowo dowodzą szacunku, opiekuńczości, uprzejmości, szarmanckości, romantyczności, wrażliwości, życzliwości. Można je wykonywać tylko pod jednym warunkiem: musimy być przekonani o tym, że to ma sens. Musimy być pewni siebie wykonując je, ale też ich wykonywanie musi tej pewności nam dodawać. Na całe szczęście psychologia uczy nas o zjawisku internalizacji, czyli o “uznawaniu jakichś wartości, norm, poglądów itp., narzucanych początkowo z zewnątrz, za własne". Jest o wiele łatwiej, jeśli się chce. Po tym etapie będzie już tylko prościej, łatwiej i przyjemniej.

To, o czym napisaliśmy wyżej nie może stać w sprzeczności z życiem zawodowym, gdzie wzajemny szacunek musi wynikać nie z relacji kobieta-mężczyzna, ale z faktu współpracy. Tutaj jesteśmy równi sobie, chyba że inaczej zadecyduje o tym hierarchia stanowisk. W życiu prywatnym warto sobie pozwolić na wyszukaną grzeczność wobec pań, nawet jeśli grozi nam za to karczemna awantura. Skrajności odłóżmy na bok. Ostatecznie mężczyzna powinien umieć każde niepowodzenie podsumować w stylu Greka Zorby: “Ale czy widziałeś kiedyś taką piękną katastrofę?". I musi umieć żyć dalej, nawet jeśli zaczyna od zera. To chyba w panach najbardziej kochają kobiety.

A Państwo, Panie i Panowie, jak myślą? Gdzie ci mężczyźni?