Ostatnio na popularnym portalu społecznościowym dostałem zaproszenie do wzięcia udziału w kursie na dżentelmena. Cóż, pomyślałem, człowiek uczy się przez całe życie… Szybko jednak odkryłem, że kurs sprowadza dżentelmeństwo do zwyczajnej sztuki flirtu. Coś innego jednak wywołało na mnie gorsze wrażenie. To mianowicie, że autorzy z jakiegoś powodu nie podpisali się pod opisem kursu własnymi nazwiskami.

Historia nazwisk jest bardzo długa. Używano ich już w starożytnym Rzymie. W Polsce pojawiły się w końcu okresu średniowiecza. W czasach zaborów istniał już prawny obowiązek posiadania nazwiska. Po co nazwisko? Przede wszystkim po to, żeby danej osoby nie pomylić z kimś innym. W pewnym momencie dziejów okazało się, że samo imię nie wystarczy, że do imienia trzeba dodać przydomek albo miejscowość, między innymi z którym potem uformowano właśnie nazwiska.

Mam wrażenie, że ogólny trend do skracania dystansu i szybkiego przechodzenia na ty powoduje, że wiele osób zaczyna przedstawiać się dziś wyłącznie imieniem. Jeśli kobieta, z którą się poznajemy - czy to w sytuacji prywatnej, czy zawodowej - mówi: “Ania", to odbieramy to jako sygnał: mów mi po imieniu. Jeśli powie: “Anna Kowalska" sprawa nie jest już taka oczywista. A czy nie można, jeśli już chcemy z kimś szybko przejść na “ty" powiedzieć: “Anna Kowalska. Proszę mi mówić po imieniu"? Przecież dzięki temu zarówno osiągniemy efekt skrócenia dystansu, jak i poinformujemy naszego rozmówcę o naszym nazwisku.

Przedstawiać się powinniśmy z takim entuzjazmem, jakbyśmy dopiero co otrzymali Oscara albo Nobla. Swoje imię i nazwisko należy wymienić głośno i wyraźnie, popierając to uśmiechem i spojrzeniem w oczy osobie, której się przedstawiamy. Proszę pamiętać o tej kolejności: najpierw imię, potem nazwisko. Trudno dostrzec logikę w łamigłówkach typu: “Moje nazwisko Kowalski Jan". Nie. “Moje nazwisko Kowalski" albo “Nazywam się Jan Kowalski". Tę pierwszą formę odłóżmy jednak do lamusa.

To samo dotyczy podpisywania się pod wszelakimi dokumentami: wpierw imię, potem nazwisko. Oczywiście sama tzw. “parafka" jest często jakąś wariacją nt. nazwiska, ale pisemny czytelny podpis powinien być wzorowy. Pamiętajmy więc, że samo nazwisko nie wystarczy, a odwrócona kolejność jest błędna.

Jeśli przedstawiamy innych, to przedstawmy ich imieniem i nazwiskiem, nie pozbawiajmy ich nazwiska. “Proszę pozwolić, że przedstawię - Anna Kowalska". Słyszałem o prezesie pewnej organizacji biznesowej, który przedstawiając kolejnych jej członków decyduje za nich o przejściu na ty. Nawet, jeśli różnica wieku, która ich dzieli to dwa pokolenia. “Adam, Krzysiek" - prezentacja brzmi krótko. (Jeśli w danej organizacji panuje zasada “mówimy sobie po imieniu", to każdy przystępujący powinien ją uszanować, to nie ulega wątpliwości. W tym miejscu mówimy jednak o właściwym przedstawianiu innych, a więc poprzez podanie imienia i nazwiska).

Dzwoniąc do kogoś należy się przedstawić imieniem i nazwiskiem. Karolin i Marcinów jest stosunkowo dużo. Jeśli żadne z nich nie prowadzi w znanym radiu popularnej audycji, to trudno liczyć na to, że ktoś ich rozpozna po głosie. A więc: “Po tej stronie Karolina Mazur, czy mogłabym rozmawiać z...?". Co innego jeśli odbieramy prywatny (!) telefon. Tutaj przedstawiać się nie trzeba. Taki obowiązek ma ten, który dzwoni. Dajmy mu za to prawo do upewniania się, że dodzwonił się dobrze. “Po tej stronie Marcin Zaborski. Czy dodzwoniłem się do Karoliny Mazur?". Jeżeli jednak odbieramy telefon służbowy, to powinniśmy powiedzieć: “Firma ABC, przy telefonie Karolina Mazur". Ogarnia mnie strach, gdy dzwoniąc do firmy słyszę: “Firma ABC, przy telefonie Karolina". A co, gdy przyjdzie mi raz jeszcze zadzwonić do tej firmy, by o coś dopytać czy dokończyć załatwianie spraw? Co, jeśli w firmie pracuje więcej niż jednak Karolina? Jak zlokalizować tą właściwą? “To była taka Karolina o jasnym głosie, bardzo ciepłym, hmmm, no Karolina"...

To samo dotyczy stron internetowych przeróżnych firm. W działach “o nas" albo “kontakt" trudno doszukać się nazwisk, błogosławieństwem jest znalezienie imion. Z czego to wynika? Może Państwo macie jakieś pomysły?

Mówimy w naszym języku: “nie podpisałbym się pod tym własnym nazwiskiem". Jakich sytuacji to dotyczy? Spapranej roboty, nieuczciwego postępowania, nieodpowiedzialnego zachowania itd. Czy to są codzienne sytuacje dla wielu z nas? Nie! Mówimy też: “pracować na własne nazwisko". Jeśli więc ciężko na nie pracujemy, to dlaczego go sobie odmawiać?

Proszę Państwa, nazwisko mamy po to, by go używać. Nie naśladujmy tego wątpliwego trendu, o którym dziś pisałem. Proszę nie myśleć, że kogoś zawstydzimy, jeśli przedstawimy się imieniem i nazwiskiem. Wręcz przeciwnie, w ten sposób potraktujemy kogoś na serio. Nie mam obaw przed rozmawianiem z Basią albo Tomkiem na imprezie, kiedy wiem, że ani nic nas nie połączy w przyszłości, ani najprawdopodobniej nigdy się już nie spotkamy. Ta sytuacja diametralnie się jednak zmienia, kiedy znajduję się z kimś w sytuacji oficjalnej lub na stopie zawodowej. Chciałbym mieć wtedy prawo, by wiedzieć jak się nazywa osoba, z którą rozmawiam.