To wciąż niestety zdarza się zbyt często. Przychodzimy do rodziny albo znajomych na kawę, rozsiadamy się w fotelu albo przy stole, a razem z nami jeszcze jeden gość. Bywa krzykliwy i niewybredny w komentarzach, politykuje, często próbuje nam wcisnąć coś na siłę, coś sprzedać, pomimo, że niczego nie potrzebujemy. Czasem szepcze do ucha jakieś romantyczne historie, które odciągają naszą uwagę od naszych prawdziwych rozmówców.

To wciąż niestety zdarza się zbyt często. Przychodzimy do rodziny albo znajomych na kawę, rozsiadamy się w fotelu albo przy stole, a razem z nami jeszcze jeden gość. Bywa krzykliwy i niewybredny w komentarzach, politykuje, często próbuje nam wcisnąć coś na siłę, coś sprzedać, pomimo, że niczego nie potrzebujemy. Czasem szepcze do ucha jakieś romantyczne historie, które odciągają naszą uwagę od naszych prawdziwych rozmówców.
Przychodzimy do rodziny albo znajomych na kawę, rozsiadamy się w fotelu albo przy stole, a razem z nami jeszcze jeden gość - telewizor... /CTK/Jean-Marie Guyon /PAP

Mowa oczywiście o... telewizorze. W najbardziej skrajnych przypadkach jest włączony nawet w czasie Wigilii. Przyznam się, że nie posiadam tego prostokątnego mebla już od dziesięciu lat, więc nie wiem, co sprawia, że tak trudno go wyłączyć. Domyślam się jednak, że dla starszego pokolenia jest tym, czym dla młodszego smartfon z dostępem do Facebooka.

Cóż, trzeba wyznaczyć priorytety. Dawniej, gdy telewizor był rzeczywiście wielką atrakcją, w podręcznikach do savoir-vivre’u radzono, by nie wybierać się w odwiedziny w porze popularnych programów oraz aby przychodzić raczej po wiadomościach niż równo z nimi. Ba!, w niektórych parafiach pozmieniano nawet pory nabożeństw, bo nie zniosły konkurencji z południowoamerykańskimi telenowelami. Wydaje się, że współcześnie, gdy prawie wszystko można zobaczyć o dowolnej porze w internecie, podobne zasady straciły dawną aktualność. Poza tym, najczęściej przecież umawiamy się z kimś na konkretną godzinę. Mając zaś na to wpływ, pozbawiamy się ewentualnych wymówek. Cóż, w czasie odwiedzin telewizor należy po prostu wyłączyć.

Naszej uwagi od rozmówcy nie powinien również odciągać telefon. Jeśli czekamy na ważną rozmowę, powiedzmy o tym osobie, z którą się spotykamy już na wstępnie i poprośmy o wyrozumiałość. Na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu, żebyśmy odebrali, a przy tym otrzyma dowód szacunku najwyższej próby. W każdej innej sytuacji lepiej o telefonie zapomnieć i zostawić go w kieszeni. Ostatecznie znawcy savoir-vivre’u wciąż jeszcze nie ustalili, po której stronie własnej zastawy go kłaść - czy obok widelców, czy raczej noży...

Rozmowom nie służą też rozkrzyczane dzieci ani rozbrykane psy. Jeśli wiemy, że w ich towarzystwie nie będziemy mogli spokojnie porozmawiać, lepiej umówić się gdzieś na mieście (oczywiście bez pociechy) lub przynajmniej w porze, gdy dziecko śpi. Zdaje się, że babcie wciąż chętnie opiekują się wnukami... Psa na godzinę można zamknąć w sypialni. Jestem przekonany, że nie będzie to grozić wizytą inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. 

I jeszcze jedna przeszkadzajka: muzyka. Powinna być tłem, a nie głównym bohaterem spotkania. Nieodpowiednia będzie zarówno zbyt głośna, jak i zbyt wyrazista. Mam tutaj na myśli zarówno trudną i wymagającą muzykę klasyczną, np. spod znaku Karola Szymanowskiego, jak i ciężkie heavymetalowe brzmienia w stylu Sepultury czy Acid Drinkers albo techno dla prawdziwych fanów. Te zasady w żadnej mierze nie będą dotyczyć spotkań tematycznych, w czasie których muzyka odgrywa główną rolę. Znam ludzi, którzy spotykają się właśnie po to, żeby posłuchać muzyki. Jeśli jednak zwykła kawa albo wieczorne spotkanie zamienia się w "youtube party" (każdy każdemu wyrywa komputer, żeby puścić swój ulubiony hit), to albo gospodarze źle dobrali gości, albo goście o czymś zapomnieli.

A co zrobić, gdy nam się nie podoba muzyka, która leci u kogoś, nawet, jeśli jest tylko tłem? - jedna z czytelniczek mojego bloga zwróciła się kiedyś z takim pytaniem. Przychodzi mi do głowy tylko jedna odpowiedź: jeszcze bardziej skupić się na rozmowie, żeby w jak najmniejszym stopniu wystawiać się na nieprzyjemne bodźce. Zwracanie uwagi gospodarzom byłoby równie nietaktowne, jak ocenianie jakości serwowanej kawy czy ciastek. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać, to należy zmienić towarzystwo. Jako goście nie powinniśmy podporządkowywać sobie gospodarzy. Jako gospodarze nie powinniśmy wystawiać cierpliwości naszych gości na szwank, puszczając np. disco-polo. Jeśli nie wiemy, co to uniwersalna muzyka, włączmy jakieś popularne radio (np. RMF FM) albo w ogóle zrezygnujmy z piosenek. Kiedy muzyka jest zbyt głośna i nam przeszkadza, stanowczo, ale z uśmiechem poprośmy o wyciszenie.

Proszę Państwa, najzwyczajniej w świecie chodzi o rozmowę i o skupienie się na sobie nawzajem. Ostatecznie chyba wszyscy wierzymy, że dla osoby, z którą umawiamy się na kawę jesteśmy nieco ważniejsi niż dla dziesiątek i setek osób, które codziennie mijają nas na ulicach...