Wtorkowe wydania dzienników poświęcają dużo uwagi zakończonym burdami obchodom Święta Niepodległości. Piszą też o absurdach polskiego wymiaru sprawiedliwości i pracy licencjackiej bronionej... przez telefon.

Dzielą Polaków na lepszych i gorszych?

"Gazeta Wyborcza" pisze o bulwersującej historii człowieka, który padł ofiarą sądowej pomyłki. "Mężczyzna, który przez błąd sędziego przesiedział w więzieniu 134 dni, chce 300 tys. zł odszkodowania. Według reprezentujących skarb państwa prawników nic mu się nie należy, bo jego sytuacja życiowa się nie pogorszyła" - informuje na pierwszej stronie. "Poczułem się jak pies. Z pisma wynika, że tylko posiadacze stałego meldunku oraz etatu mają prawa obywatelskie. Chyba powinienem być wdzięczny, że przez pomyłkę zamknięto mnie w więzieniu" - ironizuje poszkodowany.

Nie ma mocnych na łamiące standardy uczelnie

"Dziennik Gazeta Prawna" poświęca obszerny artykuł nieprawidłowościom w polskim szkolnictwie wyższym. Podkreśla, że na niektórych uczelniach dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, jak... obrona pracy licencjackiej przez telefon. "Część polskich uczelni nie spełnia nawet minimalnych standardów. Ministerstwo kontroluje, komisja akredytacyjna wydaje miażdżące oceny i nic. Szkoły wciąż działają" - pisze gazeta.

Wprowadzili w obieg tysiące litrów trującego alkoholu

"Uwaga! 100 tysięcy butelek z podrabianym spirytusem trafiło na polskie targowiska, do restauracji i pubów!" - pisze "Fakt". "Izba Celna w Łodzi rozbiła właśnie potężny gang zajmujący się nielegalnym handlem alkoholem. Bandyci są już w aresztach, ale spirytus wyprodukowany przez szajkę może być praktycznie wszędzie!" - wyjaśnia.

W podrabianej wódce można znaleźć wiele substancji zagrażających życiu (metanol, chlor, benzyna, eter), a także zanieczyszczenia mechaniczne (np. kawałki szkła).