Inwestorka z Warszawy najpierw bez zezwolenia postawiła dom w centrum Zakopanego, a teraz zagrodziła ulicę. Odwołała się od wszystkich decyzji, także o nakazie rozbiórki, a sąsiadów, urzędników i dziennikarzy podała do sądu. Jak sprawdził reporter RMF FM Maciej Pałahicki, dziś zaczęło się zlecone przez kobietę ustawianie płotu na środku ulicy.

Inwestorka z Warszawy w ten sposób nielegalnie ogradza stojący bezprawnie dom. Mieszkańcy niewielkiej uliczki Małe Żywczańskie w centrum Zakopanego rano ze zdumieniem zauważyli, że sąsiadka zagrodziła połowę ulicy i na środku asfaltu stawia krawężniki. Wszystko to przy najsłynniejszej samowoli budowlanej Zakopanego. Na początku wieku Pani J. przyjechała z Warszawy, z zamiarem postawienia domu w stolicy Tatr. Wybudowała trzy domki szeregowe, ale w ...pionie. Efekt to gmaszysko, które narusza szereg przepisów budowlanych. Sąsiedzi protestowali, ale przestali, kiedy Pani J. podała ich do sądu i zażądała trzech milionów złotych odszkodowania za utrudnianie budowy. Przed oblicze saadu trafili także dziennikarze, którzy opisywali bulwersujacą sprawę, a nawet urzędnicy, którzy wydawali kolejne, niekorzystne dla inwestorki decyzje.

Od tych decyzji Pani J. także się odwoływała. Dzięki temu budowa, która miała być już dawno rozebrana, do tej pory stoi i nic na razie nie wskazuje na to, że zostanie zburzona. Inwestorka zaczęła ogradzanie swojego domu. Twierdzi, że część drogi, a nawet mostek naależy do niej i ma do tego prawo. Wynajęła robotników, którzy zaczęli stawiać ogrodzenie na środku ulicy. Przyjechała policja i Straż Miejska. Funkcjonariusze przyglądali się postawionym słupkom, a przybyły na miejsce wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik bezradnie rozkładał ręce. Ze smutkiem przyznał, że z naszym prawem jest coś nie tak, skoro nie można jednoznacznie zakazać takich działań. Teraz tylko czekać, aż inwestor z Warszawy poda do sądu wszystkich kierowców, którzy będą próbować przejechać zagrodzoną ulicą.